Konserwatyzm z lewicową fantazją
Prawicowa sztuka i polityka jest mimetyczna- naśladuje rzeczywistość, starając się wpisywać w porządek polityczny czy kulturowy istniejące wcześniej prawa i normy. Lewica przeciwnie- skupia się na rozbijaniu zastanych form, dążąc do budowy nowych światów społecznych, politycznych i gospodarczych. Czy możliwe jest połączenie tych dwóch formacji? I co dobrego wyjdzie z tego dla samego konserwatyzmu?
Spór między prawicą a lewicą można interpretować jako spór o istnienie natury. Prawica uznaje, że esencja poprzedza egzystencję, że rzeczy realizują pewne uprzednie wobec siebie wzorce, a działając zgodnie z nimi, stają się w pełni rzeczywiste. Lewica, przeciwnie, uznaje pierwszeństwo egzystencji nad esencją, odrzuca istnienie jakichś obiektywnych wzorów rzeczy i głosi konieczność samodzielnego decydowania o własnej naturze. Spór ten wiąże się często ze sporem o istnienie stwórcy natur, ale związek ten nie jest konieczny, bo natury mogą istnieć po prostu z natury, a nie być ustanawiane przez Boga. Prawica − proszę o wybaczenie historyków idei − jest więc platonistyczna, a lewica − konstruktywistyczna. Podobny spór toczy się w filozofii sztuki. Jedni artyści pragną możliwie doskonale naśladować prawdziwą rzeczywistość, inni chcą ją tworzyć od nowa. Ci pierwsi − proszę o wybaczenie historyków sztuki − są platońskimi realistami, ci drudzy − konstruktywistycznymi awangardystami.
Chciałbym tu naszkicować spór między polityczno-artystycznym realizmem a konstruktywizmem i spróbować odnaleźć jakiś kompromis między tymi dwoma stanowiskami, wydaje mi się bowiem, że zarówno czysty realizm, jak i czysty konstruktywizm są nie do przyjęcia.
Innymi słowy, chciałbym porównać projekty Platona i Stalina i zastanowić się, czego ten pierwszy mógłby nauczyć się od tego drugiego.
Pretekstem tych rozważań jest książka Borisa Groysa Stalin jako totalne dzieło sztuki. Praca ta − jak wskazuje sam tytuł − poświęcona jest związkom między stalinizmem a sztuką. W zależności od zainteresowań, można ją czytać albo jako książkę o sztuce, albo jako książkę o polityce. Boris Groys zasadniczo zajmuje się sztuką − od emigracji ze Związku Radzieckiego w 1981 roku jest wykładowcą na Akademii Sztuk Pięknych w Karlsruhe − i jego książka zyskała największy rozgłos właśnie wśród teoretyków sztuki, a nie filozofów polityki.
Groys wywołał burzę, ponieważ pokazał, że powszechnie pogardzana sztuka socrealistyczna stanowiła uprawnione rozwinięcie podziwianej na świecie rosyjskiej awangardy.
Książka Groysa wydaje się jednak o wiele ważniejsza jako oryginalna interpretacja totalitaryzmu, rozumianego jako awangardowy projekt artystyczny. Mało tego, jego rozważania o sztuce i stalinizmie prowadzą do fundamentalnego pytania o sens polityki: czy ma ona charakter odtwórczy, czy twórczy; mimetyczny, czy awangardowy? Poniżej zajmę się kolejno tymi trzema zagadnieniami: związkami między socrealizmem a awangardą, sensem stalinizmu i zasadniczym pytaniem o naturę polityki. Spróbuję też pokazać, że dylematu artysty-polityka można uniknąć, wybierając sformułowaną w „Pressjach” opcję „awangardowego konserwatyzmu”.
Na pozór nie ma nurtów artystycznych bardziej odległych od siebie niż awangarda i socrealizm. Wystarczy porównać Czarny kwadrat na białym tle Kazmierza Malewicza z 1915 roku i Piszą o nas w „Prawdzie” Aleksieja Wasiljewa z 1951 roku. Z jednej strony niezrozumiała, mroczna figura, a z drugiej − realistyczny, słoneczny obrazek. Wbrew temu Boris Groys argumentuje, że realizm socjalistyczny stanowił „kontynuację” i „radykalizację” awangardy.
Nie chodzi tu przy tym o kontynuację biograficzną, choć często socrealiści mieli za sobą doświadczenie awangardy, lecz o ciągłość ideową, czyli jedność założeń i celów, jakie osiągnąć miała sztuka. Realizm socjalistyczny miał wynikać z wewnętrznej logiki rozwoju awangardy.
Awangarda wyrosła z przekonania o śmierci Boga. Świat przestał być traktowany jako kosmos, piękne i pełne znaczeń boskie dzieło, lecz jako chaos, pusta i bezsensowna przestrzeń, którą człowiek powinien uporządkować i zagospodarować. Śmierć Boga miała doprowadzić do denaturalizacji świata. Celem sztuki nie miało być więc − jak dawniej − kontemplowanie i przedstawianie świata, lecz jego konstruowanie i przekształcanie. Miejsce mimesis, naśladownictwa, zajęło wytwarzanie. Parafrazując Marksa, artyści wcześniej rozmaicie tylko przedstawiali świat, teraz chodziło o to, aby go zmienić. Miejsce nieobecnego Boga miał zająć artysta. W projekcie awangardowym nie chodziło więc tylko o tworzenie tradycyjnie rozumianych dzieł sztuki, lecz o przekształcenie całego świata.
Jak pisze Groys, celem awangardy była powszechna reorganizacja kosmosu pod kierownictwem artysty-analityka, wysuniętego na miejsce Boga. Materiałem artystycznych konstrukcji miała być cała rzeczywistość.
O ile awangarda wyrosła z przekonania o śmierci Boga, o tyle socrealizm wyrósł z przekonania o narodzinach nowego boga. Rewolucja komunistyczna przezwyciężyła bowiem chaos, bezsens i samotność, z którymi walczyła awangarda. Ludzkość wzięła sprawy w swoje ręce i pod przywództwem Partii oraz jej wodza rozpoczęła budowę nowego świata. Rewolucja miała więc ściśle awangardowy charakter. Czasy stalinowskie zrealizowały faktycznie sen awangardy o tym, by zorganizować całe życie społeczne według totalnego artystycznego planu – tak pisał o tym Groys. Z tego punktu widzenia dawna awangarda stanowiła tylko etap przejściowy destrukcji starego porządku. Przed przystąpieniem do budowy nowego świata konieczne było rozbicie starego na elementarne składniki. Czarny kwadrat Malewicza stanowił właśnie ostateczny punkt tego procesu. Rewolucja zbudowała już jednak świat, o którym marzyli awangardziści.
Kultura czasów stalinowskich miała się nie za utopijną, ale właśnie realną kulturę po końcu historii. Świat skonstruowany przez ziemskiego boga nie musiał, a nawet nie powinien był być już zmieniany. Teraz wystarczało go tylko przedstawiać. Po rewolucji awangardziści mieli więc zostać socjalistycznymi realistami.
Analiza związków między socrealizmem a awangardą doprowadziła Borisa Groysa do naszkicowania nowej interpretacji komunistycznego totalitaryzmu. Stalinizm był awangardowym dziełem sztuki. Oto kluczowy fragment książki: czasy stalinowskie spełniły podstawowy postulat awangardy – porzucenia przez sztukę idei przedstawiania życia na rzecz jego przemiany w ramach totalnego, estetyczno-politycznego planu. Tym samym stalinowska poetyka − jeżeli chce się dostrzegać w Stalinie model tyrana-artysty, który zastąpił tyrana-filozofa typowego dla czasów kontemplatywnego, mimetycznego myślenia – stała się bezpośrednią następczynią artystycznego konstruktywizmu.
Koncepcja polityka-artysty jest bardzo stara i pojawia się już u Platona. Celem platońskiego polityka było jednak naśladowanie boskiego świata idei. Państwo miało odtwarzać idealny porządek odkrywany w filozoficznej kontemplacji. Władca miał więc być tradycyjnym artystą i filozofem.
Stalin też był artystą, lecz wedle Groysa nie − jak Platon − artystą mimetycznym, tylko awangardowym. Ponieważ artysta taki nie uznaje istnienia boskich idei, jego zadaniem jest konstruowanie świata, a nie naśladowanie. Państwo tworzone przez tyrana-artystę jest wobec tego wytworem wolnej kreacji, a nie odbiciem wiecznych idei. Porządek polityczny nie ma w sobie nic naturalnego czy koniecznego, lecz jest wyrazem woli zbiorowej, jest wspólnie podtrzymywaną przez społeczność instalacją artystyczną.
W tym miejscu widać chyba najwyraźniej różnice między myślą klasyczną a modernizmem. Klasyczna sztuka i klasyczna polityka polegają na odkrywaniu i działaniu zgodnie z ogólnymi i niezmiennymi istotami rzeczy. Pierwotne jest w niej słowo, a nie czyn. Sztuka i polityka modernistyczna, których najbardziej konsekwentnymi postaciami są awangarda i stalinizm, polegają na wytwarzaniu sztucznej rzeczywistości i działaniu w jej ramach. Na początku jest więc czyn.
Państwo Platona i Krótki kurs historii WKP(b) Stalina, mimo pozornych podobieństw, stanowią kanoniczne sformułowania tych dwóch przeciwnych koncepcji polityki. Obserwacje te pokazują, jak bardzo powierzchowne jest utożsamianie projektu Platona z XX-wiecznymi totalitaryzmami.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że Groys przyjmuje skrajnie woluntarystyczną interpretację stalinizmu, która nie jest bynajmniej niekontrowersyjna. Wielu komentatorów wskazywało wręcz przeciwnie na esencjalizm marksizmu-leninizmu i jego przekonanie o istnieniu naturalnych praw rozwoju historycznego. Z pewnością jednak Leninowska wersja marksizmu była o wiele bardziej woluntarystyczna niż wiele innych interpretacji.
Platonizm polega więc na uznaniu istnienia wzorców determinujących kształt życia społecznego, a konstruktywizm polega na odrzuceniu istnienia takich idei i uznaniu konieczności samodzielnego tworzenia od podstaw swojego świata. Czy rzeczywiście stoimy przed dylematem mimetycznego platonizmu i awangardowego stalinizmu? Czy nie da się w jakiś sposób połączyć istnienia natury z autentyczną twórczością kulturalną?
Idee i konstrukcje można ze sobą połączyć, ponieważ natura człowieka nie jest w pełni dookreślona i może być dopełniana przez kulturę na rozmaite równoprawne sposoby. Innymi słowy, natura nie jest − w pewnym ważnym sensie − wielką narracją. Nie jest wielką narracją, ponieważ nie rozstrzyga wszelkich problemów, jest niezupełna, niedookreślona. Choć natura może mieć charakter obiektywny i absolutny, nie musi rozstrzygać wielu szczegółowych kwestii. Nie można na przykład, kontemplując ideę człowieka, sformułować jedynie słusznych szczegółowych rozwiązań ustrojowych, zasad życia społecznego czy sposobów postępowania. Można tylko określić je ogólnie, można ocenić, że niektóre z nich są sprzeczne z naturą, a inne − zgodne. Może się jednak okazać, że istnieje wiele różnych sposobów życia systemów społecznych, ustrojów politycznych i gospodarczych, które są w tym samym stopniu zgodne z naturą ludzką.
Wydaje się, że tak rozumiany konserwatywny awangardyzm stanowi właśnie połączenie platonizmu i stalinizmu.
Element konserwatywny i mimetyczny zawiera się w tym, że ustroje te muszą respektować pewne warunki brzegowe nakładane przez naturę. Element awangardowy i konstruktywny polega zaś na tym, że warunki te nie determinują ostatecznego kształtu rozwiązań.
Z tej perspektywy porządek społeczny okazuje się więc − tak samo jak u Platona i Stalina − dziełem sztuki, ale nie − inaczej niż u Platona i Stalina − totalnym. Są sfery, które nie podlegają konstrukcji, podobnie jak istnieją obszary, które nie naśladują żadnych wiecznych wzorców.
Mało tego, konserwatywny awangardyzm wydaje się w pełni zgodny z tradycyjnym poglądem teistycznym. Moment mimetyczny można traktować jako wyraz stworzoności świata, natomiast moment awangardowy − jako wyraz wolności człowieka, jego współudziału w stwórczej działalności Boga. W ten sposób w awangardowym konserwatyzmie podają sobie ręce Platon i Stalin, a z nieba spogląda na nich łaskawie Opatrzność.
Pełna wersja artykułu do przeczytania w 25. Tece Pressji pt. I love lewica. Zachęcamy również do wyboru jednej z trzech opcji prenumeraty pisma.