Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Wygrała Polska gówniarzy

przeczytanie zajmie 3 min

„Przyszłość ma na imię Polska” – tak brzmiało hasło wyborcze Andrzeja Dudy. Poza swoją chwytliwością, kryje się za nim zasadnicza prawda, o której sztabowcy nowego prezydenta pewnie nie myśleli. Nasze pokolenie zaczyna wreszcie rozumieć, że ich prywatne interesy łączą się ściśle z długofalowym interesem Polski. To jest najważniejszy wniosek jaki wypływa z zakończonych wyborów.

Tegoroczne wybory prezydenckie to opowieść o wkurzeniu, które przyniosło skutek. Pierwszy wkurzył się Paweł Kukiz a wraz z nim 3 mln wyborców. Liczby nie kłamią. W przedziale wiekowym 18-29, muzyk uzyskał ponad dwukrotnie wyższy wynik niż Bronisław Komorowski.

Mówi się, że pycha poprzedza upadek. Tak właśnie wyglądała kampania wyborcza ustępującego prezydenta. Prawdziwą perełką była tragikomiczna reakcja sztabu Komorowskiego na rezultat Pawła Kukiza. Decydując się na referendum ws. wprowadzenia JOW-ów upiekli trzy niesmaczne pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze w ogóle nie zrozumieli emocji kryjących się za sukcesem Pawła Kukiza, po drugie potraktowali wyborców jak zwykłych idiotów, zmieniając zdanie na temat jednomandatowych okręgów wyborczych z piątku na poniedziałek, po trzecie w imię partykularnych interesów wyborczych podważyli zaufanie do państwa i obniżyli standardy kultury politycznej. Dalsza część kampanijnej dogrywki nie wyglądała lepiej. Bronisław Komorowski postanowił po raz enty zagrać straszakiem IV RP, swój przekaz adresując do tych mieszkańców dużych miast, którzy w I turze zdecydowali się pozostać w domach.

Reakcja dzisiejszych elit III RP na sukces Pawła Kukiza była równie kuriozalna co sztabu ustępującego prezydenta. Głosami Adama Michnika, Jacka Żakowskiego czy Janusza Czapińskiego establishment powiedział jasno: gówniarze, wynocha z naszej sterylnej piaskownicy, którą zbudowaliśmy dla siebie i swoich kolegów przez ostatnie 25 lat. Na szczęście czas paternalistycznej demokracji, gdzie glejty prawomyślności rozdawał swoimi wstępniakami Adam Michnik właśnie się kończy. To właśnie od tych roszczeniowych szczeniaków Andrzej Duda otrzymał duży kredyt zaufania.

W tym wszystkim chodzi o dwie zasadnicze rzeczy: ambicję i podmiotowość. Ambicję kreowania własnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej; ambicję realizacji własnych interesów na forum UE. Podmiotowość polityczną, która rozbija dzisiejsza partiokracjęwykracza poza kieszonkowe jakim są tak naprawdę budżety obywatelskie; podmiotowość gospodarczą, która zrywa z neokolonialnym modelem jakim podążamy od czasów transformacji ustrojowej suflowanej przez Jeffreya Sachsa i realizowanej z drugoobiegowych bibuł Hayeka i innych liberałów. Kwestie ustrojowe, demografia, polityka prorodzinna, prawdziwy spór o model ubezpieczeń społecznych, polityka mieszkaniowa, dyskusje o pożądanym kształcie uniwersytetu, pytanie co dalej, kiedy w 2020 r. skończą się fundusze unijne.

Na naszych oczach znika duopol PO-PiS, który zamroził dyskusję o polskim państwie na długie 8 lat. Nie chodzi tutaj o rozbicie obu tych partii, lecz fakt, że sama emocja anty- nie jest już wystarczająca do podtrzymania rządów PO. Porażka Bronisława Komorowskiego to porażka Platformy Obywatelskiej i jej opowieści o Polsce w krótkich spodenkach, która przed każdym z wymienionych wcześniej wyzwań chowa głowę w piasek.

Przed Andrzejem Dudą wielkie wyzwanie. Po raz pierwszy od lat wyższa frekwencja w II turze nie przełożyła się na zwycięstwo obozu władzy. Nawet nie do końca udana narracja Dudy, który szczególnie w pierwszej debacie kierował swój przekaz już do przekonanych, nie przeszkodziła mu w ostatecznym zwycięstwie. Otrzymał on od pokolenia 20-latków duży kredyt zaufania. Wbrew narracji o roszczeniowych gówniarzach, to głosy wołające o silne i sprawne państwo. Powoli zdajemy sobie sprawę, że bez niego nasz indywidualny wysiłek na niewiele się zda. Fałszywa indywidualistyczna opowieść, która legła u podstaw III RP traci na szczęście swoją moc oddziaływania. Czy nowy prezydent będzie w stanie zrealizować pokładane w nim nadzieje? Prawdziwa gra o państwo dopiero się rozpoczyna.