Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartłomiej Walentyński  21 maja 2015

Ucz się za państwowe. Finansowanie studiów zagranicznych przez rząd

Bartłomiej Walentyński  21 maja 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Zapowiedziany w expose przez premier Ewę Kopacz program stypendiów rządowych na studia dla Polaków na najlepszych uczelniach zagranicznych wzbudził wiele oczekiwań. Nie wiem kto podsunął rządowi ten pomysł, ale idea sama w sobie wydawała się genialna. Niestety wszystko wskazuje, że nie udało się uniknąć poważnych błędów w implementacji, które mogą zaważyć na sensie całego programu.

Jak się okazuje, pierwszy problem pojawił już się w samym opisie programu, bo ministerstwo korzystając z Rankingu Szanghajskiego za świetną uczelnię przyjęło University of California in Santa Barbara, a zignorowało tak prestiżowe instytucje jak University of Pennsylvania, London School of Economics and Political Science czy Georgetown University. 

Przyjmując jednak optymistycznie, że na plaży w Santa Barbara oprócz surfowania można rzeczywiście zdobywać cenną dla polskiej gospodarki wiedzę, należy zauważyć, że program znacząco zawęża typ sponsorowanych studiów przyjmując, że edukacja w USA wygląda podobnie jak w Polsce – czyli 3 lata licencjatu, 2 lata magisterium oraz kilka lat doktoratu. W rzeczywistości w USA edukacja dzieli się na trzy podstawowe typy: college (odpowiednik licencjatu), studia doktoranckie (na które idzie się bezpośrednio po college’u) i profesjonalne studia magisterskie takie jak MBA, które wymagają zdobycia wcześniej kilku lat doświadczenia zawodowego. Dlatego też sponsorowanie przez rząd polski studiów magisterskich i to tylko tym osobom, które ukończyły studia licencjackie najpóźniej rok wcześniej, praktycznie skreśla trzy najbardziej popularne i zarazem prestiżowe typy studiów w USA.

Co przy tym wydaje się tym bardziej absurdalne to fakt, iż ministerstwo pomyślało jednak, że trzeba zapewnić pewną dozę elastyczności i zaprosić do programu osoby z ukończonym 3 rokiem studiów jednolitych, czyli osoby, które z powodu braku dyplomu nie będą miały żadnego prawa dostać się na jakąkolwiek uczelnię zagraniczną.

Z drugiej strony by jednak nie być zbyt elastycznym zdecydowano o nieobjęciu stypendiami osób obecnie studiujących za granicą, argumentując, że osoby te znalazły już finansowanie na studia i poradziły sobie bez pomocy państwa. Zapominając tylko, że wspomniani studenci znaleźli pieniądze najczęściej korzystając z oprocentowanych pożyczek, których wielkość liczona była w setkach tysięcy złotych.

Mimo wspomnianych wyżej problemów sama idea programu stypendialnego wydawała się być słuszna. Program miał na celu wykształcenie ambitnych młodych Polaków i ściągnięcie ich do Polski by wspierali oni polską gospodarkę.

Postanowiono jednak po raz kolejny wykazać się elastycznością, dzięki czemu program w obecnym kształcie w żaden sposób nie gwarantuje, że stypendyści kiedykolwiek powrócą do kraju. Wymóg płacenia składek przez 5 lat w ciągu 10 lat od ukończenia studiów, pozwala założyć jednoosobową działalność i żyjąc gdziekolwiek na świecie w ten sposób spłacić kilkaset tysięcy długu wobec państwa. Co więcej, problem ten został zignorowany przez ministerstwo, które „wierzy w dobrą wolę stypendystów” i zauważa, że brak powrotu nie musi być rzeczą złą (dając za przykład Hindusów, którzy tworzą społeczności za granicą) zapominając o tym, że każdy stypendysta zagranicznego rządu po ukończeniu studiów może zostać w USA maksymalnie na 1,5 roku, a następnie spędzić dwa lata w kraju pochodzenia (bądź UE w przypadku Polski) by móc kiedykolwiek później pracować w USA bądź dostać zieloną kartę.

I nawet te setki tysięcy złotych mogłyby być zrozumiałe gdyby tylko nie zapomniano o gospodarności. Fundowanie w pełnym zakresie kosztów studiów i życia pozwoli stypendystom nie ubiegać się o inne stypendia (chociażby uczelniane) by odciążyć wydatki rządu. Ponadto zapomniano, że uczelnie amerykańskie wskazują ile kosztuje życie i zastosowano własne stawki, które przewyższają rzeczywiste koszty utrzymania za granicą.

Tych wszystkich problemów dałoby się uniknąć gdyby ministerstwo postawiło na szeroką współpracę z osobami, które obecnie studiują za granicą bądź, które ukończyły już tam studia.

Zamiast tego zdecydowano się na odrzucenie każdej wniesionej do tej pory poprawki przez organizacje zewnętrzne

Dzięki temu w tej chwili mamy do czynienia z programem, który ma na celu wysyłanie za granicę tych co sobie nie poradzili i na te uczelnie i kierunki, które nie zawsze są uznawane za prestiżowe, nie mając nawet gwarancji tego czy stypendyści wrócą do Polski. Oczywiście przepłacając i wydając 336 mln zł w ciągu 5 lat. Dodatkowo warto zauważyć, że program obejmie nie tylko Polaków ale także innych obywateli Unii Europejskiej i nawet tych, którzy skończyli licencjat w wieku 50 lat.

Rozwiązanie problemów związanych z systemem stypendialnym można ująć w kilku punktach:

1. Znieść wymóg związany z datą obrony licencjackiej w zeszłym roku i rozszerzyć program stypendialny na dowolne studia na poziomie graduate (studia magisterskie i doktoranckie). Umożliwić aplikację o stypendia niezależnie od wcześniej zdobytego wykształcenia. Jedynym wymogiem powinno być posiadanie oferty przyjęcia na studia na wskazanej prestiżowej uczelni.

2. Stworzyć wymóg powrotu do Polski i pracy w polskim sektorze publicznym, co pozwoli na zbudowanie wykwalifikowanej kadry i umożliwi sprawdzenie czy stypendyści rzeczywiście wrócili do kraju.

3. Fundować stypendia wyłącznie do wysokości pozwalającej na podjęcie studiów. Ograniczyć wydatki w przypadku możliwości uzyskania przez stypendystę pieniędzy z innych źródeł.

Te trzy kroki pozwolą nie tylko przyciągnąć większą pulę aplikantów ale także pozwolą ograniczyć wydatki i wzmocnić polski sektor publiczny. To naprawdę takie proste.