Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Brzyski  17 kwietnia 2015

Wyrachowany strateg czy polityczny singiel?

Bartosz Brzyski  17 kwietnia 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Prezydent Bronisław Komorowski, to jedna z najbardziej tajemniczych osób w polskim życiu publicznym. Jedni przypisują mu niezwykłe umiejętności politycznego stratega, inni utrzymują, że za jego karierą polityczną stoją służby specjalne. Aby nieco wyklarować obraz tego polityka, przyjrzymy się przede wszystkim jego zapleczu politycznemu, ponieważ to ono świadczy o ewentualnej wizji politycznej, realizowanej na Krakowskim Przedmieściu.

Z powodu wieloletniego stażu politycznego Prezydenta, opinia publiczna operuje utartymi kliszami określającymi charakter głowy państwa. Nie analizuje należycie jego poczynań, które zdecydowanie przeczą obiegowym opiniom. Aby zrozumieć decyzje zapadające w Belwederze, należy przede wszystkim spojrzeć z perspektywy czasu, na polityczną przeszłość Bronisława Komorowskiego. To ona sprawiła, że dziś w jego otoczeniu znajdziemy Jana Lityńskiego, prof. Tomasza Nałęcza czy gen. Marka Dukaczewskiego.

Platforma Obywatelska nie była dla urzędującego Prezydenta politycznym wyborem a koniecznością. Po rozpadzie AWS-u Bronisław Komorowski odszedł z SKL-u i dołączył do PO, nie należał więc do ojców założycieli projektu gdańskich liberałów.

Nie dążył jednak do wyrobienia sobie pozycji, poprzez stworzenie zaplecza politycznego. Czy wynikało to ze strachu, czy kalkulacji? Politycy Platformy zaznaczają, że Komorowski nie miał zdolności, aby stworzyć własne skrzydło wewnątrz partii.

Sławomir Nitras: Kiedy w ścisłym gronie zarządu partii była mowa o skrzydłach Platformy, marszałek zawsze wskazywał, że najważniejsze jest centrum, a nie, jak mówił, skrzydełka, które deprecjonował. Z perspektywy czasu można przyznać im rację, bowiem wszystko wskazuje na to, że aż do chwili obecnej nie zebrał wokół siebie lojalnych, dobranych z klucza współpracowników. Prawdopodobnie, dlatego, jego kariera polityczna potoczyła się tak dobrze. Kiedy odchodzili Gilowska, Olechowski, Rokita, Płażyński, Komorowskiemu nic nie groziło. Jednakże nie tylko nie miał ambicji na przejęcie władzy w partii, ale aktywnie grał na Tuska, nie wymagając za to wielkich politycznych awansów. Lojalnością i brakiem zaplecza zapewnił sobie stanowisko Marszałka Sejmu, a następnie urząd prezydenta. Jednak wyraźnie czuje miętę do środowiska, z którego się wywodzi, które jest mu najbliższe – kolejno OKP, UD i UW.

Nazwiska Lityńskiego, Nałęcza czy Dukaczewskiego to jedynie poglądowa, niewielka grupa osób, wywodząca się kolejno z Unii Demokratycznej, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, oraz wywiadu wojskowego. W czasie prezydentury powrócili współpracownicy jeszcze z lat 90-tych, między innymi, jako „Doradcy Etatowi” jak Tadeusz Mazowiecki, Henryk Wujec. W roli członków kancelarii pojawili się Krystyna Wóycicka, współpracowniczka Jacka Kuronia, członkini kolejno UD i UW, Stanisław Koziej współpracownik Prezydenta z czasów jego pracy w MON, Krzysztof Łaszkiewicz znany ze wspólnej działalności z SKL-u, były polityk UW Paweł Lisiewicz w końcu także polityk ze środowiska AWS i SKL Dariusz Młotkiewicz. Od momentu wygrania wyborów prezydenckich, tworzone bliskie grono prezydenckie przestało mieć wiele stycznych ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej, a nowo wybrany prezydent otwarcie zdystansował się względem partii. Wyjątkiem może być Szef Kancelarii Jacek Michałowski, który długo współpracował z Maciejem Płażyńskim, jednak wcześniej był współpracownikiem KOR-u, w późniejszym okresie także z Tadeuszem Mazowieckim. Okazało się, że prezydenta w dużej mierze łączą bardzo ciepłe relacje z szeroko pojętą lewicą, szczególnie żywe z postsolidarnościową, ale także i postkomunistyczną.

Ponadto, Bronisław Komorowski nominował Marka Belkę na stanowisko Prezesa Narodowego Banku Polskiego, przez prawicę nazywany był „Ojcem Chrzestnym Ruchu Palikota”. Oczywiście fakt, że spotykał się z Markiem Siwcem, czy twórcą „Ruchu” jeszcze o niczym nie świadczy, ale po rozpadzie partii potwierdzili tę teorię zarówno Andrzej Rozenek jak i Armand Ryfiński. Ten drugi przytacza wypowiedź Janusza Palikota, który m.in. wbrew interesowi politycznemu zmusił klub parlamentarny do głosowania za podniesieniem wieku emerytalnego, mówiąc, że to na wyraźną prośbę Bronisława Komorowskiego.

Jednak nie tylko zaplecze wokół głowy państwa składa się z ludzi UD. Także osoby promowane przez Prezydenta. Ciekawie pokazuje to Adrian Rajewski nazywając ambasadorów nominowanych przez Belweder „protegowanymi Bronisława Geremka”. To pokazuje jak ważnym i po latach trwałym środowiskiem jest to, skupione wokół Mazowieckiego, Geremka, Kuronia. Ale tak jak UD a później UW wykazywało się polityczną indolencją, tak samo nic nie wskazuje na to, aby obóz Prezydenta miał jakiś polityczny plan. Wszystko zdaje się to przybierać jednak reakcyjne kształty, tak jak na przykładzie ustaw przedstawia to Marek Solon-Lipiński. Nie poprzez realizowanie wizji, ale odpowiadanie na niepokoje społeczne, czy naciski opinii publicznej.

Jeszcze kilka miesięcy temu w okolicach Pałacu Prezydenckiego pojawiał się Ludwik Dorn. Dziś na politycznym marginesie, łączony był przez media z rodzącym się obozem prezydenckim, jako zapowiedź poszerzenia się bardziej na prawą stronę sceny politycznej. Najwyraźniej Prezydent jednak nie jest zainteresowany trzecim bliźniakiem, być może przez nieufność a raczej zwyczajnie przez brak ambicji w tej sferze.

Jedno jest pewne – jeżeli do tej pory Bronisław Komorowski nie wyszedł z inicjatywą polityczną, to może w ogóle nie mieć szansy. A ponieważ ją przespał, można uznać, że jego środowisko, tak szczątkowe, jest niezdolne do przeprowadzania jakichkolwiek projektów politycznych.

Dziennikarze od lat sugerowali, że Prezydent może podzielić Platformę, nawet zaryzykować budowę partii politycznej. Jednak nic na to nie wskazuje. Sugerowana współpraca ze Schetyną czy Grupińskim, sympatia do Siemoniaka – to wszystko nie ma prawa przełożyć się na polityczne zdarzenia. Bronisław Komorowski jest politycznym singlem, w dodatku jego poparcie społeczne wykazuje tendencje spadkowe. Jeżeli więc ktoś liczy na jego inicjatywę, najlepiej żeby już dziś porzucił tę nadzieję. Tak jak Prezydent nie jest konserwatywnym Sarmatą, tak samo nie jest politycznym strategiem.