Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
dr Mateusz Tondera  8 kwietnia 2015

Jak zakończyć światopoglądowe wojny

dr Mateusz Tondera  8 kwietnia 2015
przeczytanie zajmie 5 min

Czy możliwe jest skuteczne zakończenie sporów wokół takich kwestii jak aborcja? Stary projekt ustawy ws. in vitro autorstwa Jarosława Gowina pokazuje, że realny kompromis jest czymś osiągalnym. Dla jego realizacji pomocne może okazać się spełnienie czterech kroków.

Rozwiązanie dylematu nie jest łatwe. Pomóc może jedynie takie uczestnictwo w sporach, które nie będzie kontynuacją rytualnego przerzucania się tymi samymi argumentami, o których z góry wiadomo, że nikogo nieprzekonanego nie będą w stanie przekonać. O skuteczności bądź braku takiej próby „naprawy dyskursu” będzie można mówić dopiero w dłuższej perspektywie czasowej. Spróbuję w kilku punktach przedstawić podstawowe postulaty, jakie mogłyby przyświecać próbie podjęcia dyskusji na tematy obyczajowe w taki sposób, by jej celem było wypracowywanie rozwiązań, nie zaś mobilizowanie elektoratów i przykrywanie afer politycznych. Celowo pomijam kwestię samej kultury dyskusji, która jest aktualna w każdej sytuacji, w zamian skupiając się na wątkach moim zdaniem specyficznych dla współczesnych debat światopoglądowych.

Rezygnacja z łączenia tematów w „pakiety światopoglądowe”

Jest to zadanie o tyle trudne, że różne środowiska budują tożsamość na podkreślaniu swojego stanowiska wobec całego „pakietu” spraw, niezależnie od tego, czy mówimy tu o afirmacji, czy negacji. Niestety taki sposób konstrukcji kieruje raczej na myślenie o stronach sporu jako o przeciwnikach w walce, oddala zaś od koncentracji na dyskutowanym problemie. Ponadto nie istnieje żaden konieczny związek między (przykładowo) stanowiskiem w sprawie aborcji a zdaniem w kwestii legalizacji związków partnerskich, nawet jeśli istnieją wyraźne korelacje między poglądami na te dwie sprawy. Dyskusja o każdej z nich osobno, bez petryfikującego debatę schematu „stron wojny cywilizacyjnej”, może pomóc w wychodzeniu poza utarte tory argumentowania, ale przede wszystkim umożliwia rozmowę o problemie jako takim, a na poziomie „taktycznym” umożliwia przekonywanie tych, którzy nie chcą identyfikować się z całym „blokiem programowym”, jaki zwykle jest łączony z danym zagadnieniem.

Świadomość aksjologicznego źródła różnic

Większość prób „rozwiązywania problemów bez wikłania się w aksjologiczne spory” nie przynosi satysfakcjonujących rezultatów właśnie dlatego, że usiłuje wypchnąć poza nawias dyskusji podstawową przyczynę różnicy stanowisk. Tak usilnie unikany aksjologiczny spór ostatecznie powróci, w mniej lub bardziej zawoalowanej formie, i uniemożliwi osiągnięcie kompromisu. Stawiam tezę, że spokojna dyskusja o realnych różnicach w przyznawaniu prymatu jednym wartościom przed innymi (czy to na poziomie absolutnym, czy relatywnym) pozwala dostrzec źródło tak ogromnych różnic w sprawach światopoglądowych u ludzi, którzy przecież na deklaratywnym poziomie chcą dobra. Rzeczowe wyartykułowanie źródeł własnych poglądów na dany temat pozwala na ich swoistą demitologizację w oczach oponenta. Ludzie mają w większości bardzo podobny zbiór wartości i zwykle różnią się przede wszystkim w ocenie relacji pomiędzy nimi. Umiejętność dostrzegania tego faktu może pozwolić na uspokojenie dyskusji, ale również może pomóc w wykrystalizowaniu się głównego i naprawdę istotnego wątku danej debaty.

Traktowanie każdej debaty jako istotnej samej w sobie, nie jako elementu taktyki

Środowiska konserwatywne bardzo często zarzucają ruchom LGBT stosowanie odmiany taktyki salami, gdzie kolejne umiarkowane postulaty służą utorowaniu drogi dla tych bardziej radykalnych. Uważny obserwator zmian obyczajowych w krajach zachodnich musi zauważyć, że taktyka salami nie jest jedynie projekcją, lecz co najmniej na wpół świadomie stosowaną metodą. W tym kontekście trudno się dziwić drugiej stronie sporu, że traktuje opór w każdej konkretnej sprawie jako umacnianie linii obrony przeciwko całej serii zmian społecznych. Każde ustępstwo może zostać łatwo zinterpretowane jako rodzaj całościowej kapitulacji; co więcej, taka interpretacja nie będzie całkowicie nieuprawniona. Tylko otwartość na traktowanie konkretnych kwestii naprawdę niezależnie od siebie może w ogóle umożliwić autentyczną debatę, która nie będzie podszyta wzajemną podejrzliwością i przede wszystkim nie będzie tak obarczona myśleniem „taktycznym”, które siłą rzeczy musi wypierać myślenie o istocie sprawy.

Postulowanie rozwiązań uwzględniających część aksjologicznych preferencji oponentów

Ten postulat wiąże się silnie z koniecznością posiadania świadomości aksjologicznych źródeł różnic. Jeżeli debaty mają stawiać sobie za cel wypracowanie kompromisowego rozwiązania, to ich uczestnicy muszą dokładnie wiedzieć, jakie przekonania aksjologiczne stoją u podstaw stanowiska oponentów.

Proponowane rozwiązania muszą przynajmniej w minimalnym stopniu premiować bądź chronić wartość istotną dla drugiej strony. Nie oznacza to konieczności automatycznych ustępstw na rzecz konkretnych, przedstawianych przez drugą stronę, rozwiązań; co więcej, takie podejście umożliwia wyjście poza schematyczne prezentowanie zawsze tych samych propozycji dla tych samych problemów.

Ciągła świadomość podstawowych celów (tak własnych, jak i oponenta) pomaga osiągnąć znacznie większą elastyczność – pozorne pozostawanie na poziomie dyskusji o konkretnych rozwiązaniach instytucjonalnych sprzyja petryfikacji i rytualizacji debaty. Z jednej strony zatem powinno się mieć na uwadze konkretny problem, z drugiej podstawowe preferencje aksjologiczne swoje i oponenta, konkretne rozwiązania instytucjonalne i prawne traktować zaś jako możliwe środki do osiągnięcia kompromisu, a nie twarde postulaty. Może się okazać, że tam, gdzie kompromis wydawał się niemal niemożliwy, da się odkryć rozwiązania możliwe do przyjęcia przez przynajmniej część środowisk sytuujących się po przeciwnych stronach.

W polskiej debacie publicznej mieliśmy już propozycję kompromisu spełniającą większość postulowanych przeze mnie założeń. Mam na myśli uregulowanie prawnego zapłodnienia in vitro przedstawione kilka lat temu przez Jarosława Gowina. Zarówno strona „konserwatywno-katolicka”, jak i „lewicowo-laicka”, kierują się w sporze o zapłodnienie pozaustrojowe dwoma podstawowymi blokami wartości. Są to odpowiednio: (1) troska o los zamrożonych zarodków i (2) zgodność prawa państwowego z katolicką nauką o rodzinie, a także (1) troska o los par dotkniętych problemem bezpłodności i pragnących mieć dzieci oraz (2) przekonanie o konieczności maksymalnej dopuszczalności wszelkich rozwiązań „udogadniających” życie.

Ówczesny minister sprawiedliwości zdiagnozował „bloki wartości” bezpośrednio związane z kontrowersyjną kwestią i skupił się na próbie znalezienia kompromisu w taki sposób, by obydwa zostały potraktowane poważnie i chronione przez nowe prawo.

Stąd z jednej strony zakaz zamrażania zarodków, z drugiej jednak dopuszczenie samej metody zapłodnienia pozaustrojowego. Zarówno konserwatywne pragnienie inkorporowania katolickiej wizji rodziny do prawa, jak i lewicowo-liberalna logika emancypacyjna zostały przez niego uznane za drugorzędne z punktu widzenia szukania realnego rozwiązania, które może być podstawą faktycznie funkcjonującego społecznie kompromisu.

Nakreślone powyżej postulaty mają oczywiście charakter bardzo ogólny. Dodatkowo, aby mogły być w rzetelny sposób stosowane, wszystkie strony musiałyby zrezygnować z części skutecznych z ich perspektywy praktyk, a nawet – w pewnej mierze – z decydujących o ich silnej tożsamości przekonań. Środowiska konserwatywne musiałyby porzucić logikę starcia cywilizacji życia z cywilizacją śmierci, a co za tym idzie, atrakcyjną moralnie (i do pewnego stopnia wizerunkowo) postawę obrońców wartości przed zalewem nowoczesnego barbarzyństwa. Jeszcze trudniejsze zadanie stoi przed środowiskami lewicowo-liberalnymi, które mogą dziś słusznie przekonywać, że taktyka konfrontacyjna działa na ich korzyść. Po co rezygnować z wygrywającej strategii? Jestem przekonany, że mimo wszystko warto.

Przetaczająca się przez świat fala zmian kulturowych nie jest żywiołem, lecz procesem społecznym. Możemy o nim dyskutować i możemy w pewnej mierze kształtować jego charakter.

Ani fatalizm, ani wiara w nieuchronność procesów dziejowych, ani poza moralnej wyższości, ani wreszcie bagatelizowanie znaczenia zjawiska – nie zastąpią nam realnej dyskusji.