Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  18 marca 2015

Wyrzuć ten fejkowy herb. Tożsamość powojennego Polaka

Piotr Kaszczyszyn  18 marca 2015
przeczytanie zajmie 5 min

Dla wielu osób „Ida” jest dziełem polonofobicznym. Dla mnie jednym z nielicznych nakręconych po 1989 r. filmów arcypolskich. Opowieść o Idzie i jej ciotce Wandzie to jednocześnie opowieść o tragicznej, złożonej oraz wieloznacznej tożsamości powojennego Polaka.

W Polsce w latach 1939-1956 dokonała się rewolucja społeczna. Okrutna, brutalna, narzucona z zewnątrz, ale jednak rewolucja. Tak rozpoczyna się „Prześniona rewolucja” autorstwa Andrzeja Ledera. Na czym polegała ta transformacja? Po pierwsze na zasadniczym przekształceniu struktury społecznej. W wyniku zaplanowanych działań okupantów likwidacji uległa klasa szlachecka a wraz z nią z powierzchni ziemi zostały zmiecione tysiące przedwojennych dworków- nośników i symboli polskiego życia, którego uwodzący urok fantastycznie sportretował w „Pannach z Wilka” Andrzej Wajda. W konsekwencji Holocaustu a później „bitwy o handel” prawie całkowicie wyeliminowana został również klasa drobnomieszczańska i kupiecka. Po drugie doszło do zmian w strukturze własności oraz kształcie polskiej gospodarki. Przeprowadzona została reforma rolna, dokonano forsownej industrializacji.

W ten sposób PRL dokończył wielowiekowy proces przechodzenia od elitarnej koncepcji narodu polskiego, który ograniczał się wyłącznie do klasy szlacheckiej, do wizji egalitarnej, włączając w jego obręb także chłopów oraz powstałą w wyniku urbanizacji oraz uprzemysłowienia klasę robotniczą.

Polska jaką znam i w jakiej żyłem od urodzenia, to Polska zerwanej ciągłości. Tak rozpoczyna się słynny „Esej o duszy polskiej” napisany przez Ryszarda Legutkę. Jego lektura również jest bardzo potrzebna, gdyż profesor UJ zwraca uwagę na zasadniczy wymiar pomijany w „Prześnionej rewolucji”. Chodzi o podkreślenie faktu, że u korzeni rewolucji społecznej, o której pisał Leder, leżała nienawiść Niemców i Rosjan do Polski oraz chęć jej całkowitego podporządkowania.

Z lektury obu tych dzieł możemy wysnuć jeden fundamentalny wniosek.

Pomimo wielu sukcesów, II RP w ostatecznym rozrachunku przegrała. Dlaczego? Bo okazała się niezdolna do przeprowadzenia rewolucji społecznej na własnym warunkach i własnymi rękoma.

Zrobili to za nas wojenni okupanci, dokonując jednocześnie celowej destrukcji polskiego narodu i polskości w kształcie jaki znaliśmy z lat przedwojennych.

I w tym miejscu dochodzimy do „Idy”. W moim przekonaniu w inspirującym odczytaniu dzieła Pawlikowskiego kluczowe są postaci bezpośrednio nie pojawiające się w filmie, lecz „wywołane” przez Wandę (symbol „żydokomuny”), Idę (spolonizowaną żydówkę-zakonnicę), oraz chłopa- mordercę rodziców i braciszka Idy (symbol tych nielicznych Polaków, którzy w czasie wojny zabijali bądź biernie przyglądali się śmierci Żydów ze strachu o życie własne i własnej rodziny, nienawiści lub niechęci do przedwojennych żydowskich sąsiadów czy zwykłej chciwości). Owe postaci pojawiły się na arenie polskich dziejów w wyniku porażki II RP oraz tragicznych konsekwencji II wojny światowej.

Mamy więc żołnierzy wyklętych, mordowanych w katowniach UB oraz ich polskich oraz radzieckich oprawców na czele z Iwanem Sierowem, który instalował u nas radzieckie porządki. Mamy zdeklasowaną szlachtę, która wraz z chłopami budowała nowy świat na Ziemiach Odzyskanych; mamy chłopów, którzy zyskali na przeprowadzonej reformie rolnej, industrializacji, elektryfikacji oraz masowej edukacji; pojawiają się ci, którzy w konsekwencji Holocaustu oraz decyzji nowych władz państwowych zamieszkali w pożydowskich domach i kamienicach; wreszcie mamy miliony zwykłych rodzin- zdekompletowanych przez wojnę, pragnących powrotu do normalnego życia oraz uciekających od pytań i walki o kształt nowej państwowości.

Takich tożsamościowych „twarzy” powojennej Polski można by wymienić jeszcze wiele, ale kluczowe są wnioski jakie z tej złożonej społecznej mozaiki można wyciągnąć dzisiaj.

1. Należy dokonać fundamentalnej zmiany tożsamościowej narracji rozpowszechnionej wśród zdecydowanej większości współczesnej polskiej prawicy. Mówiąc o powojennej historii Polski, redukujemy ją bowiem do walki dwóch zantagonizowanych obozów: tych, którzy pragnęli niepodległej Polski oraz tych którzy wypełniali postanowienia jałtańskie. Jest to oczywiście ujęcie potrzebne i zasadne, ale niedojrzałe, bo niepełne, skupiające się tylko na tych, którzy podjęli „grę o państwo”, a eliminujące z historycznego horyzontu miliony zwykłych ludzi, budujących wówczas nowy polski naród.

2. Skupienie się wyłącznie na Wyklętych, którzy szybko skończyli swoją słuszną walkę o niepodległą Polskę w ubeckich kazamatach, skutkuje problematycznym spojrzeniem na PRL. Jeśli nie zauważymy innych społecznych podmiotów poza środowiskami stricte niepodległościowymi, ryzykujemy całkowitym pominięciem i zapoznaniem narodo- oraz państwotwórczego procesu, który odbywał się na polskich ziemiach w latach 1945-89.

Właściwsze od radykalnego potępienia PRL-u wydaje mi się potraktowanie tamtej państwowości jako kolejnego zaboru w historii Polski; jako czegoś na kształt Królestwa Polskiego Aleksandra I.

W ten sposób będziemy mogli z jednej strony słusznie potępiać stalinowskich siepaczy i upamiętniać ofiary kolejnych polskich „miesięcy”, a z drugiej docenić pracę milionów polskich rodzin, odbudowujących nasz kraj z wojennej ruiny. Jednocześnie pozwoli nam to zwrócić uwagę na fundamentalny fakt: czy nam się to podoba czy nie, PRL dokonał rewolucji społecznej, której nie udało się przeprowadzić w II RP. Traktowanie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej jako zaboru umożliwi nam dojrzałe spojrzenie na naszą powojenną historię. Piętnując radzieckich pomagierów, możemy jednocześnie nie potępiać wszystkich służących w milicji obywatelskiej oraz zwracać uwagę na państwotwórcze sukcesy dokonywane pracą naszych dziadków i ojców.

3. Należy wyrzucić wreszcie wszystkie fejkowe herby. Patrząc z genealogicznego punktu widzenia nie jesteśmy dziedzicami żołnierzy wyklętych, lecz potomkami chłopów. Nasi dziadkowie byli beneficjentami PRL-owskich reform społecznych, w tym przede wszystkim masowej edukacji. Nasi ojcowie wyjechali za pracą do miast, powstałych w wyniku kulawej realizacji kolejnych „pięciolatek”, a my dzisiaj wyjeżdżamy z nich na studia. Odwołując się do etosu (i róbmy to dalej, bo to wartościowe dziedzictwo!) niepodległościowego Podziemia, pamiętajmy jednocześnie, że w warunkach II RP dzieliłaby nas od ich żołnierzy społeczna przepaść, a część z nich nie byłaby chętna na realizację reform przeprowadzanych przez radzieckich okupantów.

4. PRL kończąc proces „egalitaryzacji” polskiego narodu, wprowadził de facto na arenę dziejów nowy podmiot polityczny. Tym nowym podmiotem Historii był kształtujący się w czasie kolejnych dekad komunizmu nowy naród polski, dla którego fundamentem była tragiczna i złożona tożsamość powojennej Polski. Większość prawicy, skupiając się wyłącznie na postszlacheckim Podziemiu, nie zauważa, że swojego rodowodu powinna szukać również pomiędzy kolejnymi rocznicami krwawych strajków. Wykuwana na budowie kolejnych fabryk, kombinatów i hut, w gierkowskich blokach z wielkiej płyty, w salach gomułkowskich „tysiąclatek”, w wiejskich domach zamieniających światło naftowych lamp na elektryczność, w zapchanych autobusach PKS, transportujących młodych ludzi ze wsi do rozwijających się miast, gdzie po zawarciu znajomości w robotniczych hotelach zakładali z czasem rodziny; przy świetle nielicznych kolorowych telewizorów, podczas seansów objazdowych kin, kiedy miliony ludzi w każdym zakątku Polski oglądały „Krzyżaków” i „Potop”. Tak stworzony nowy naród polski, ten chłopsko-robotniczo-inteligencki mix, odwołujący się do dziedzictwa oraz etosu I i II RP, przy wydatnym wsparciu polskiego Kościoła, który również przez te 50 lat przeszedł diametralną transformację, przyczynił się do przekształcenia kolejnego zaboru w polskiej historii w niepodległe państwo.

Czy z tej historycznej wycieczki wynika coś konkretnego dla współczesnych Polaków?

Świadomi własnej postchłopskiej tożsamości, odwołując się do dziedzictwa II RP, ale jednocześnie zwracając uwagę na wartościową spuściznę okresu PRL-owskiego zaboru, powinniśmy szukać inspiracji w obu tych formach polskiej państwowości dla budowania współczesnej nam III RP.

A, że wiele jeszcze jest do zrobienia, nie muszę chyba nikogo przekonywać.