Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Karczewski: Wyklęci muszą mieć swoje miejsce

przeczytanie zajmie 3 min

O początkach pierwszego w Polsce Muzeum Żołnierzy Wyklętych, napotykającego na swojej drodze ciągle nowe przeszkody –  mówi Jacek Karczewski, pełnomocnik prezydenta Ostrołęki ds. MŻW.

 

W jakim celu tworzycie Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce? Czy nie powinny wziąć się za to raczej większe miasta, jak Warszawa, Lublin czy Białystok?

Oczywiście muzeum mogłoby powstać w wielu innych miastach. Uważam, że analogicznych placówek powinno się założyć w Polsce więcej. W naszym przypadku pomysł zrodził się wśród historyków, osób zainteresowanych tematem Żołnierzy Wyklętych, a także parlamentarzystów i radnych miasta. Kiedy miasto otrzymało budynek dawnego aresztu śledczego, bezpośrednio związanego z historią Wyklętych, pomysł nabrał realnych kształtów. Ostatecznie w lutym 2013 r. podjęto uchwałę o powstaniu takiego muzeum.

Po tej decyzji w Ostrołęce utworzyły się dwie grupy: zwolenników i przeciwników. Nie wszystkim podoba się ta inicjatywa.

Cokolwiek się zrobi, zawsze będą jakieś za i przeciw. To dobre miejsce na taką placówkę, bo nasz region ma bogatą historię podziemia antykomunistycznego. Przypomnę tylko: w maju 1945 roku, gdy świat świętował zakończenie II wojny, w Polsce trwała ona dalej. Wtedy żołnierze  z AKO pod dowództwem NN „Zycha” zajęli Ostrołękę, na pewien czas przejęli władzę. To świadczy o sile podziemia.

Przeciwnicy nie zawsze odwołują się do kwestii światopoglądowych, często nie chcą po prostu wydawać pieniędzy. Postawmy sprawę jasno: kto za to zapłaci?

Nikt nie chce brać pieniędzy od podatników. Chociaż myślę, że poza ciepłą wodą w kranie są pewne sprawy, które wielu uważa za ważne i godne nakładów finansowych. Do nich należą kultura czy podtrzymywanie tożsamości narodowej, przekazywanie jej przyszłym pokoleniom. Ja jestem dumny, że mówię w języku polskim, i chcę mówić o tych, którym to zawdzięczam. Wnioski o fundusze państwowe zostały odrzucone; minister kultury uznał, że jest „zerowe zapotrzebowanie społeczne” na Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Ale to nie znaczy, że zamykamy sprawę. Staramy się uzyskać dotację z funduszy norweskich. Apelujemy do społeczeństwa, do ludzi dobrej woli. Powstała Fundacja „Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce” i okazało się, że mimo zdania ministra zapotrzebowanie jest ogromne. Ludzie z całej Polski i z zagranicy przysyłają darowizny, dzięki czemu możemy ruszyć. Zgłaszają się z pamiątkami, które chcą przekazać, przekazują informacje i zdjęcia. Odzywają się też prywatni kolekcjonerzy. Bogate zasoby ma IPN, który wyraża chęć współpracy. To daje nam duże pole do działania. 1 marca została odsłonięta makieta muzeum, teraz przygotowujemy wszystkie projekty wykonawcze i małymi etapami będziemy próbowali je realizować. Muzeum na pewno nie powstanie ani w rok, ani w dwa.

Czy macie zamiar rozdzielać jakoś organizacje podziemia antykomunistycznego? To wiele instytucji, które nie zawsze zgadzały się co do wizji wolnej Polski. Jak chcecie to przedstawić?

Ogólnie rzecz biorąc, możemy wyodrębnić dwa nurty: podziemie po-AKowskie i podziemie narodowościowe, bazujące na NZW. Oczywiście różnice co do wizji Polski były, ale łączyła je idea walki przeciw jednemu okupantowi. Myślę, że nie będzie trudno pokazać, jak w tej walce byli zjednoczeni.

Spojrzenie na temat będzie lokalne czy rozszerzone na cały kraj: Lubelszczyznę, Świętokrzyskie?

Nie tylko na obecny kraj, ale na całe podziemie w granicach II RP. Będzie to okazja, żeby pokazać, że podziemie antykomunistyczne, antysowieckie to właściwie już rok 1939. Znany jest „Hubal”, on walczył po październiku do wiosny 1940 roku. Ale mało kto słyszał o Jerzym Dąbrowskim, ps. „Łupaszka” – to po nim przyjął pseudonim Zygmunt Szendzielarz. Takie postacie warto przypominać.

W niektórych kręgach Wyklęci nadal uznawani są za bandytów. Czy da się w ogóle odróżnić bandytów od bohaterów?

Po pierwsze, za rzeczywistych bandytów uważamy system komunistyczny i jego aparat represji, czyli przedstawicieli UB, MO, KBW. Wystarczy skorzystać z ich raportów; same wskazują, kto był kim. Były rozkazy, by przebierać się za żołnierzy podziemia, AK, WiN czy NZW i rabować, palić wioski. Takie dokumenty wciąż istnieją. Żołnierze KBW opisują w listach, jak przebrani w partyzanckie mundury rabowali wioski, wymieniają, co już ukradli.

Jednak Wyklętym zdarzały błędy. Nie wszyscy byli szlachetni. Czy chcecie to w ramach pracy muzeum wyjaśniać? Jak do tego podejść?

Oczywiście każda sprawa powinna być wyjaśniona, jednak chcemy unikać generalizacji. Pewien ułamek ludzi odwracających się od idei można znaleźć w każdej grupie, czy to policjantów, harcerzy czy lekarzy. Ale to nie znaczy, że trzeba zlikwidować służbę zdrowia. Nie widzę wielu takich przykładów, niemniej prawdopodobnie miały miejsce i należy je wyjaśnić. W kadrze muzeum na pewno zatrudnimy profesjonalistów. To ma być również placówka badawcza, będziemy więc poszukiwać naukowców, którzy chcą pogłębiać temat.

Rozmawiał Kacper Kempisty