Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Jarosław Komorniczak  3 marca 2015

To nie było święto państwa

Jarosław Komorniczak  3 marca 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych stał się fundamentem kultu, którym polskie społeczeństwo, a zwłaszcza spora część młodego pokolenia, otacza dziś bohaterów walki z komunizmem. Oddolnie organizowane uroczystości ku czci Wyklętych stały się prawdziwym społecznym fenomenem. Pytanie tylko czy ta fascynacja przełoży się na realną pracę na rzecz państwa.

W naszym kalendarzu jest wiele świąt (niektórzy uważają, że zbyt wiele), jednak ich obchody odbywają się zwykle według prostego schematu – Msza święta, przemarsz pod jakiś pomnik, gdzie grupa oficjeli wygłasza okolicznościowe kazania i składa kwiaty. Do tego czasami jakiś koncert czy wydarzenie artystyczne. A to jedno święto jest wyjątkowe. Wyjątkowe ilością wydarzeń, ich różnorodnością i zakresem czasowym. W ciągu lutego i marca przetacza się przez Polskę fala spotkań: wykładów, dyskusji, wystaw, koncertów, rekonstrukcji, marszów i wszelkich innych form uczczenia pamięci Żołnierzy Wyklętych. Skala zjawiska jest nieporównywalna z jakimikolwiek innymi obchodami.

Jednak najbardziej interesujący jest charakter tych uroczystości. W przeciwieństwie do 3 maja czy 11 listopada, za ich organizację biorą się bowiem nie państwowi urzędnicy, ale tak zwani zwykli ludzie. Ilość i różnorodność wydarzeń wynika ze spontaniczności i oddolności samego zjawiska. Jest to jedyne święto, które przynajmniej część społeczeństwa rzeczywiście „świętuje”, rzeczywiście myśli o nim jako o „swoim” święcie.

Dlatego na obchodach przedstawiciele władz państwowych czy samorządowych pojawiają się z rzadka i zazwyczaj w charakterze „pasożytów”, podczepiając się do czegoś, co już zostało wcześniej zorganizowane przez społecznych pasjonatów.

Wszystko to przekłada się również na inne ważne zjawisko – obecność Żołnierzy Wyklętych w kulturze masowej. Tematyka z nimi związana zatacza kręgi nieosiągalne praktycznie dla żadnego innego fragmentu naszej historii. Żołnierze Wyklęci i ich symbolika pojawiają się już na każdym elemencie garderoby – koszulkach, bluzach, czapkach, szalikach, a nawet skarpetkach! Wybór wzorów i grafik idzie już w setki. Każda firma zajmująca się odzieżą „uliczną” czy „prawicową” posiada własną linię produktów poświęconych tej tematyce. Sklepy internetowe wypełnione są akcesoriami – kubkami, kalendarzami, plakatami, smyczami – wszystkim, co tylko da się zadrukować. Ale tematyka wykroczyła już dawno poza prostą „gadżetologię”. Żołnierze Wyklęci przebojem weszli w kulturę popularną – mamy już nie tylko książki, ale i komiksy, gry planszowe czy komputerowe, a także całą odnogę produkcji muzycznych w różnych, często niespodziewanych stylizacjach. Co więcej, Wyklęci pojawiają się we wszystkich formach kultury ulicznej – na muralach, na wlepkach, plakatach, oprawach meczów piłkarskich. Jednym słowem, stają się wyraźnym elementem kultury masowej młodego pokolenia Polaków.

Oczywiście warto zastanowić się ilu z tych, którzy na koszulkach noszą Łupaszkę, Nila czy Inkę naprawdę wie coś na temat tych postaci. A jeżeli już wie, to na ile jest to wiedza historyczna, a na ile mitologiczna.

Czy zastanawiamy się jeszcze kim byli i dlaczego walczyli, czy już tylko czcimy? Można dyskutować w jakim stopniu ten hołd oddawany antykomunistycznemu podziemiu jest przejawem patriotyzmu, a nie tylko mody. Noszenie takiej a nie innej koszulki nie musi przekładać się na pracę nad Polską, czy choćby refleksję nad własną historią. Może Ci, którzy wrzucają na Facebooka zdjęcia Wyklętych nie mają o nich zielonego pojęcia. Może jest to tylko prawicowa odmiana bezrefleksyjnej „lemingozy”. A może to początek? Jeszcze nie ziarno, ale przygotowywanie ziemi przed siewem? Pewnie po części jedno i drugie.

Fenomen kulturowy już mamy. Teraz to od nas zależy w co go zmienimy: w realny fundament dla budowy postaw propaństwowych, zaangażowanie w życie lokalnej wspólnoty, motywację do osobistego rozwoju, czy w kolorowy patriotyczny piknik, zredukowany do manifestacji i koszulek.