Karnowski: Nie ma miejsca dla centrowych mediów
Pierwsze co rzucało się w oczy to stojące na biurku kubki z logiem wPolityce.pl. Jacek Karnowski przyjechał do krakowskiego biura Andrzeja Dudy i Ryszarda Legutki, aby odebrać nagrodę Stowarzyszenia im. Lecha Kaczyńskiego. W czasie kiedy na sali zbierała się lokalna elita PiS-u, my porozmawialiśmy z naczelnym wSieci o sposobach finansowania mediów, o tym dlaczego na łamach wPolityce.pl można znaleźć obraźliwe teksty i czy możliwe są jeszcze media nie wpisujące się w podział PO-PiS.
Zaczynali Państwo od własnego portalu internetowego – wPolityce.pl. Potem dokooptowano jeszcze serwisy – wNas.pl i wSumie.pl, które teraz tworzą jedną kompleksową witrynę. Następnie papier – tygodnik wSieci, miesięcznik wSieci Historii i odkupienie Gazety Bankowej. Miesiąc temu do stajni grupy medialnej Fratria doszedł jeszcze lifestylowy miesięcznik Fronda. Przy okazji bliska współpraca z Radiem Wnet i portalem Stefczyk.info. Można już chyba powiedzieć, że przewodzicie w sektorze medialnym na prawicy radząc sobie znacznie lepiej od o. Rydzyka i Tomasza Sakiewicza.
Po pierwsze, mamy świadomość, że trzeba bardzo uważać, aby nie mieć za dużo. Naszym celem nie jest monopolizacja rynku. Środowiska, o których panowie wspomnieliście są tak silne i posiadają tak znaczący potencjał, że zawsze będą w takiej czy innej formie w przestrzeni medialnej funkcjonować. Na prawicy mamy do czynienia z bardzo silnymi podmiotami; „media toruńskie”, prasa Tomasza Sakiewicza, tygodnik Pawła Lisickiego, wreszcie nasze media. Daleki jestem od przypisywania nam roli dominującej na prawicy.
Zwróćmy uwagę, że gdyby istniały tylko jedne silne media prawicowe, to one w dzisiejszych czasach znalazły by się pod ogromnym ostrzałem.
A dzięki takiej sytuacji jaką mamy, ta ogromna agresja rozmywa się na kilka podmiotów. My również mamy swoje problemy, mamy świadomość naszych ograniczeń i pewnej bariery wzrostu.
Jak wygląda koncepcja na dalszy rozwój? Pomysłem Agory w latach ’90 była chęć kupna Polsatu. Czy mamy spodziewać się konkurencji dla TV Republika, której póki co mocno przeciętnie idzie tworzenie prawicowej konkurencji dla TVN-u czy nowego dużego tabloidu, o czym spekulowano w branży już wielokrotnie?
Na chwilę obecną nie mamy żadnych planów telewizyjnych. Telewizja jest szalenie drogim przedsięwzięciem, liczonym w dziesiątkach jak nie setkach milionów złotych. W tym miejscu pojawia się pytanie czy można utrzymać tylko jeden, osobny kanał informacyjny na rynku. TVN czy TVP są ogromymi koncernami, które od lat zarabiają na różnych płaszczyznach. Są w stanie opłacać dziesiątki dziennikarzy, prezenterów, korespondentów etc. Samodzielny kanał telewizyjny to istna studnia bez dna.
Myślimy natomiast o nowym tygodniku poświęconym sprawom gospodarczym.
Skupiamy się również na dalszym rozwoju wPolityce.pl. Będziemy chcieli wszystkie nasze portale komasować, żeby stworzyć, jeden naprawdę silny „czołg”. Sieć pozornie wydaje się bardzo rozproszona, a w rzeczywistości 90% ruchu internetowego skupia się na stronach kilku największych koncernów medialnych.
Przebył Pan drogę od reportera głównego wydania Wiadomości po redaktora naczelnego tygodnika wSieci, zatem pracował pan w różnego rodzaju mediach. Stąd moje pytanie z ekonomiki mediów: jak dziś utrzymać tygodnik i portal na tak wymagającym rynku? Czy istnieje jakaś uniwersalna recepta?
Za finansową opłacalność naszych przedsięwzięć w 80% odpowiada tygodnik wSieci. Medialność internetowa bardzo łatwo może wpędzić w pułapkę, gdyż pozostaje ona wciąż szalenie trudna do monetyzacji.
Aby zarabiać realne pieniądze w Internecie trzeba być prawdziwym gigantem, jak onet.pl czy Wirtualna Polska.
Pomimo tego, że pozostajemy „nad kreską”, mamy bardzo mało reklam w stosunku do naszego zasięgu i potencjału. Bardzo często miewamy problemy z reklamodawcami, musimy się o nie starać i to bardzo mocno. Ciekawy przykład obserwowaliśmy z PZU. Mieliśmy ich reklamy, jednak po aferze, po tym jak ostro wypominano im, że się u nas reklamują, bardzo szybko się z tego wycofali.
Reasumując, w mediach jest jak w życiu: trzeba nie mieć długów, trzeba wydawać rozsądnie, tyle ile się zarabia. Koszty są kluczem do każdego biznesu. Tym bardziej trudne jest to w branży medialnej, gdy współpracuje się z przyjaciółmi, kolegami, z dziennikarzami, pisarzami czy artystami. Ciężko mówi się ludziom- nie mogę Ci więcej zapłacić.
Wchodząc na Pański portal trochę razi forma: ostry, często potoczny, a nawet obraźliwy język. Nie da się dziś prowadzić „klikalnego” portalu bez ostrej retoryki? Analogiczną sytuacje widzimy po drugiej stronie m.in. na portalu NaTemat.pl.
Tutaj nie mogę się do końca zgodzić. Owszem jesteśmy wyraziści, ale proszę zwrócić uwagę, że na naszym portalu nie ma seksualnych odwołań czy obraźliwych wyrażeń. Zgoda – używamy zwrotów potocznych, czasem bezpośrednich ale jest to pewien element tabloidyzacji, któremu co ważne ulegają wszystkie współczesne media łącznie z Rzeczpospolitą czy Gazetą Wyborczą. Nawet tygodniki literackie podejmują mocne tematy.
Wszystkie próby budowy mediów, zwłaszcza internetowych, łagodnych i „centrowych” zakończyły się porażką.
Dużo zależy również od tego co chce się osiągnąć i gdzie dotrzeć. My od początku celowaliśmy w portal w miarę masowy. Można założyć sobie mały, elitarny portal operujący ładnym, bardziej ambitnym językiem, ale co z tego? Budując media trzeba od początku wymyślić swój wizerunek, konsekwentnie go budować i mieć pełną świadomość tego, co chce się osiągnąć.
W Europie widać coraz więcej portali finansowanych crowdfundingowo. W Holandii mamy portal The Corespondent, a w Polsce na mniejszą skalę Nową Konfederację czy Radio Wnet. Czy w naszym kraju pojawiły się już możliwości budowania na większą skalę mediów opartych na darowiznach? Spójrzmy na przykład wPolityce. Macie bardzo duże grono regularnych odbiorców. Czy są oni gotowi, żeby realnie wspierać Was finansowo?
Jak najbardziej. Tylko od razu pojawia się pytanie o skalę tego wsparcia. My zdecydowaliśmy się na sprzedaż prostych gadżetów: kubków i kalendarzy. Jak na ówczesne nasze potrzeby ta inicjatywa przynosiła bardzo przyzwoite rezultaty. Z czasem zauważyliśmy jednak, że szybko dochodzi się do pewnego pułapu, którego już nie przeskoczymy. Przykładowo kubków sprzeda się 1000 i koniec. Można apelować, motywować, ale tego poziomu i tak nie uda się już przekroczyć.
Moja konkluzja jest taka, że jako start-up, jako sposób na rozruch, czy jako źródło drobnych dochodów dla małych przedsięwzięć, crowdfunding jest idealnym rozwiązaniem. Natomiast w momencie, kiedy dziennie na stronę wchodzi 100 tysięcy czytelników, taki model funkcjonowania jest już nie do utrzymania. Profesjonalizacja działalności wymaga sięgnięcia po inne źródła finansowania.
Obecnie miesięcznie mamy blisko 2,5 miliona użytkowników i paradoksalnie jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. To jest taka pozycja anioła biznesu- rosną obroty, rosną wyniki, rosną koszty a przychody powoli za tymi wzrostami nie nadążają.
Jeśli umieszczamy w tygodniku reklamę, to dostajemy za nią 10 tys. zł. Zastanówmy się ile musielibyśmy zbierać, żeby dostać tę kwotę od pojedynczych ludzi? Medium, które ma koszty rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł miesięcznie, jak np. Radio Wnet, być może jest w stanie się z crowdfundingu utrzymać. My, jako tygodnik, ale również i portal już nie.
Czytając tygodnik wSieci bardzo często możemy natknąć się na reklamy SKOK-ów czy dziennikarskie projekty współinansowane przez ten bank. Czy postawienie na jednego reklamodawcę nie jest zbyt dużym zagrożeniem dla samego tygodnika?
Taka sytuacja na pewno ma swoje plusy i minusy, ale jest to po prostu nasz inwestor. Staliśmy przed dylematem- albo podjąć to wyzwanie, albo zostać na poziomie wPolityce.pl. Bez wsparcia SKOK-ów tygodnik nie miałby dzisiejszej pozycji i nakładu.
Pytanie, co w momencie kiedy tak kluczowy inwestor zdecyduje się wycofać.
Ten inwestor nie posiada oczywiście całości własności. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze istnieje mniejsze lub większe ryzyko, które na podstawie chłodnych kalkulacji trzeba podjąć.
Jeszcze kilka lat temu w dziennikarstwie wzorem był obiektywizm i dążenie do prawdy. Dzisiaj, nie tylko w Polsce, praktycznie każda partia ma medium, z którym jest związana w większym lub mniejszym stopniu. Według Pana to optymalny model, zdrowy dla społeczeństwa?
Chyba każdy by chciał, aby scena medialna była mniej spolaryzowana i zideologizowana. Trzeba jednak jasno wskazać, że dzisiejszy stan rzeczy nie wziął się znikąd. Ktoś jest sprawcą a ktoś ofiarą.
Najwyraźniej rządzącym od blisko ośmiu lat obecność konserwatywnych dziennikarzy w mediach publicznych nie jest na rękę. Jeśli się z nami regularnie walczy, to nie należy mieć do nas pretensji, że podejmujemy kontrakcję przed zepchnięciem w narożnik.
Istotną, negatywną rolę odegrała w tym procesie katastrofa smoleńska. Piotr Zaremba czy Łukasz Warzecha – umiarkowani, centroprawicowi publicyści zostali wypchnięci brutalnie ze swoich mediów. Redaktor Warzecha stał się nagle zbyt „prawicowy”, mimo, że jego poglądy nie zmieniły się nawet o jotę. Jasne, że należy dążyć do ideału, do rzeczy pięknych, czystych i szlachetnych, ale ten apel kierujmy głównie do obozu władzy. Prawica nie jest u władzy od siedmiu lat, a ma tłumaczyć się za kondycję całej III RP.
Rozmawiał Paweł Grzegorczyk i Michał Sroka
Spodobał Ci się ten artykuł? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 4 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.
Klub Jagielloński
Nr konta: 16 2130 0004 2001 0404 9144 0001
W tytule: „darowizna na cele statutowe: jagiellonski24”
Dziękujemy!
Paweł Grzegorczyk
Jacek Karnowski
Michał Sroka