Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Kędzierski  26 stycznia 2015

Kochana Iwonka Sulik

Marcin Kędzierski  26 stycznia 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Kilka miesięcy temu przestałem oglądać programy publicystyczne w telewizji i słuchać ich w radiu. Wcześniej porzuciłem wiodące portale internetowe. Dlaczego? Bo służą polityce pastiszu i przekonywania, że teatr jest rzeczywistością.

Nawet w ostatnim miesiącu obserwowaliśmy kilka takich polityczno-medialnych spektakli. Możemy oczywiście dywagować, kto jest reżyserem, a kto aktorem, kto zagrał dobrze, a komu nie poszło. Zresztą nie musimy dziś sami tego robić. Mamy przecież spore grono Iwony Sulik, ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego, którzy niczym krytycy teatralni mówią nam, co myśleć.

Żyjemy w dobie wszechobecnego infotainmentu. Znawcy tematu przekonują, że w mediach nie ma miejsca na poważną debatę o prawdziwych problemach. Stąd popularność tabloidów, których logika działania coraz mocniej przenika całą rzeczywistość świata medialnego. Dziennikarze narzekają, że nie ma sensu zgłębiać natury rzeczy, bo nikt tego nie oczekuje. Politycy ubolewają, że jakość debaty publicznej spada. Eksperci wzdychają, że dziennikarze i politycy nie spełniają swoich ról.

Ale obecna sytuacja jest niezwykle wygodna, bo ani dziennikarze, ani politycy, ani eksperci nie muszą się wysilać i marnować czasu. Wystarczy, że odegrają swoją rolę, napisaną kiedyś przez kogoś innego. Ludzie i tak to kupią: tak jak bilety do teatru na sztukę, którą już znają, byleby w prestiżowej obsadzie.

W zasadzie nikt nie jest zainteresowany zmianą i nic się nie da zrobić. Każda taka „deterministyczna” sytuacja budzi we mnie wątpliwość, bo życie to nie teatr, a my nie jesteśmy widzami, którzy muszą cierpliwie czekać na zakończenie dramatu. Przez cały czas, kiedy obserwowałem medialny spektakl o górnikach z piękną scenografią grafik przygotowanych przez Kancelarię Premiera (kopalnie na szalach wagi, kojarzycie?), który zakończył się spektakularnym finałem w postaci podpisania porozumienia, do mojej głowy cisnęły się pytania: dlaczego niektóre kopalnie są nierentowne, a inne nie? Czy dopłacamy do węgla więcej niż inne kraje? Ile mamy tego węgla, a ile go potrzebujemy? Czy inwestycje w kopalnie mogą przynieść zwrot, a jeśli tak, to w które? Wreszcie, dlaczego w czwartek trzeba było zamknąć, a w sobotę ratować? I tak dalej, i tak dalej. Dziesiątki pytań, zero odpowiedzi.

Zresztą, do ciężkiej cholery, te pytania w mediach nawet nie padły! Minęło 10 dni od finału górniczego dramatu w trzech aktach, i nic. Cisza. Minęły dwa miesiące od spektaklu z PKW i nieważnymi głosami. Dlaczego tyle głosów nieważnych? Czy miały wpływ na wynik wyborów? Kto na tym skorzystał? Znowu mnóstwo zawieszonych w próżni pytań. I co? Nic. Nawet nikt nie pyta. Ktoś w ogóle pamięta?! I jeszcze afera taśmowa i dyskusja o ustawie o NBP. Może Bank Centralny powinien mieć możliwość wspierania rządu? Jaka powinna być rola Rady Polityki Pieniężnej?

Halo? Halo? Jest tam kto? Nie, bo zajmujemy się jakąś Iwoną Sulik, z całym szacunkiem dla Iwony Sulik, która pewnie jest uroczą osobą. Ale czy ma wpływ na nasze emerytury? Na ceny energii elektrycznej? Wysokość podatków? Jakość kształcenia w polskich szkołach? Stabilność polityki gospodarczej?

Nie mam złudzeń. Złe drzewo nie wyda dobrych owoców. Potrzebujemy nowych mediów. Takich, które zadają realne pytania, i we współpracy z badaczami próbują udzielić konkretnych odpowiedzi. Taki będzie nowy Jagielloński24.pl, który ma stać się oknem na świat Zespołu Ekspertów Klubu Jagiellońskiego, a we współpracy z klubowym Demagogiem prezentować fakty, umożliwiające znalezienie odpowiedzi na naprawdę ważne pytania.

Czy w czasach infotainmentu jest miejsce na takie medium? Przed rokiem Robert Kagan opublikował na łamach „The Washington Post” artykuł, w którym próbował wyjaśnić, dlaczego polityka zagraniczna prezydenta Obamy jest tak źle odbierana, skoro de facto jest prowadzona na podstawie oczekiwań społecznych. Jego odpowiedź jest prosta – społeczeństwo w głębi serca nie oczekuje od elit, żeby robiły to, czego ono chce. Rozumiał to Steve Jobs tworząc swoje i-technologie (nie lubię go, ale tu miał rację). Jobs doskonale wiedział, że odbiorcy kupią pomysł dopiero wtedy, gdy będą go mogli dotknąć. Dlatego zamiast wpisywać się w oczekiwania, zaryzykował i stworzył konkretny produkt.

Wiemy, że nasi dotychczasowi czytelnicy, a zarazem sympatycy Klubu Jagiellońskiego, chcą pytać i szukać odpowiedzi, a nie bawić się tanią sensacją. Inaczej nie bylibyście z nami. Aby jednak te 4,5 tysiąca znaków, które już napisałem, nie pozostały bezowocne, oto konkrety.

W najbliższych dniach będziemy pisać o naszych działaniach na rzecz wyjaśnienia wątpliwości wyborczych oraz nowej ordynacji. Będziemy pisać o kopalniach – specjalnie dla Was przygotowujemy raport „Polskie górnictwo w liczbach”. Będziemy też szacować korzyści i koszty polityki rodzinnej, bo za rogiem czeka dyskusja o związkach partnerskich.

Pisanie to jednak za mało. Chcemy prowokować do merytorycznej debaty oraz poddawać w wątpliwość wszelkie determinizmy typu „nie da się/nie ma sensu”, i to nie tylko na łamach portalu. Jednym z takich tematów, szczególnie mi bliskich, jest Grupa Wyszehradzka i szerzej polska polityka wobec Europy Środkowo-Wschodniej. W odpowiedzi na mój artykuł „Pozwólmy umrzeć Grupie Wyszehradzkiej”, który ukazał się na łamach Jagiellońskiego24 oraz jego kontynuację, opublikowaną na łamach zaprzyjaźnionej „Nowej Konfederacji”, pojawiła się seria ważnych komentarzy polemicznych. Z jednej strony Tomasz Szatkowski, prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, w tekście „Nie ma przywództwa bez siły” oraz Tomasz Krawczyk z Centrum Europejskiego Natolin w komentarzu „Ucieczka w utopię” zarzucili mi naiwną wiarę w siłę integracji środkowoeuropejskiej, która ich zdaniem nie ma większych perspektyw. Z drugiej strony Wojciech Przybylski, naczelny periodyków „Res Publica Nowa” oraz „Visegrad Insight”, wytknął mi w artykule „The ebb and flow of the V4”, że za wcześnie pochowałem Grupę Wyszehradzką, bo jest żywa i kopie. Sami widzicie. Przepaść.

I bardzo dobrze, bo to prawdziwy spór polityczny, który najlepiej pokazuje, że warto szukać nowych rozwiązań. Pora się spotkać na ubitej ziemi i rozmawiać, a potem wypracowywać konkretne postulaty. Polityka zagraniczna jest przecież ważniejsza niż Iwonka Sulik czy nowe dzieci Korwina. Niech echa i produkty tej oraz innych debat trafiają do gabinetu prezydenta Komorowskiego, premier Kopacz, premiera Piechocińskiego, ministra Kosiniaka-Kamysza, ministra Schetyny, a może nawet redaktora Kuźniara! Przekonajmy siebie i innych, że merytoryczną pracą w Polsce (a nie „w tym kraju”) da się coś zmienić.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 4 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

Klub Jagielloński
Nr konta: 16 2130 0004 2001 0404 9144 0001
W tytule: „darowizna na cele statutowe: jagiellonski24”
Dziękujemy!