Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Pawlik  30 listopada 2014

Zawsze biedni

Marcin Pawlik  30 listopada 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Dwadzieścia pięć lat po zdobyciu upragnionej wolności, także, a może przede wszystkim tej gospodarczej, duża część polskiego społeczeństwa żyje w biedzie. W publicznym dyskursie grupa ta funkcjonuje niemal tylko jako siedlisko patologii. Ładny pan z telewizji nie jest przecież z Sosnowca. Im więcej czasu mija od upadku komunizmu, tym wykluczonych jest więcej. Żyjemy dziś w jednej wielkiej porównywarce.

Pamiętam początek lat 90. Wstyd się przyznać, ale obraz dzieciństwa mimo (wciąż) młodego wieku powoli mi się zaciera, ukochana twierdzi, że to przez brak edukacji przedszkolnej. Ja twierdzę, że to przez słabą pamięć, tak czy inaczej z tym czasem kojarzy mi się koszulka zespołu Paris Saint Germain z nazwiskiem jakiegoś przeciętnego kopacza, kupiona na targu prosto z łóżka polowego. Inne dzieciaki miały podobne: Raul, Elber czy inny Nesta. Wszystko jedno, i tak do wyboru było dziesięć wzorów. Jak ktoś grał w kosza, to nosił za duży trykot Iversona. Wszyscy znali prawdę o pochodzeniu swoich skarbów, ale paradowali w nich z uśmiechem na twarzy, bo czemu nie?

Bal przebierańców dla uczniów w bogato zdobionej sali i dziesiątki dzieciaków biegające pod żyrandolami, niech im będzie, że za 1000 zł sztuka. Klasyka – Batman, Superman, księżniczki liczone w dziesiątkach i jeden z moich kolegów, ubrany w strój słynnego czerwonego kota z programu Zygmunta Chajzera, Zonka. Dzisiaj „zginąłby” facebookowo, a do ukończenia szkoły nie miałby szans u żadnej dziewczyny. Mam wrażenie, że chęć porównywania wśród ogółu była wtedy o wiele słabsza. Bieda nie rzucała się w oczy, bo bogactwa nikt nie widział. Chyba, że nazwiemy tak odmalowanie klatki schodowej.

Dzisiejsze rozwarstwione społeczeństwo świetnie wpisuje się w zasłyszany przeze mnie hip-hopowy wers  Bogaci strzeżcie się, obok was mieszkają średni, a obok średnich biedni.

Kłopot w tym, że w naszych realiach nie znajdziemy średnich. Bogaci są obok biednych; kontrast boli pomimo tego, że pierwsi uciekają w strzeżone osiedla. Są jednak ciekawe przypadki, gdy zamknięte osiedle wrzucone jest w sam środek wielkiej płyty. Pod choinkę sterowane samochody kontra plastikowe badziewie.

Światy tak nie przystające do siebie tworzą dziś jedno, a poczucie wykluczenia w grupie „biednych” wzrasta z każdym rokiem. Nie dlatego, że są biedni. Dlatego, że klasa średnia nie istnieje, więc siłą rzeczy muszą porównywać się z bogatymi. Kłopot polskiej transformacji to przede wszystkim początkowe założenie, że prędzej czy później każdy dokupi sobie brakujące elementy życia. Ogromna liczba Polaków to ludzie nie na tyle biedni, aby załapać się na socjal, ale też nie na tyle bogaci, by móc toczyć normalne życie. Zawsze mogą skorzystać z systemowego półproduktu – renty lub wcześniejszej emerytury.

Abstrahując od systemu, mam wrażenie, że w wielu mniej zamożnych częściach Polski dorasta pokolenie głębokiej nienawiści i krzywdy, pozbawione reprezentantów.

Strony konfliktu nie mogą się dogadać, bo jednych reprezentuje Jarosław Kuźniar naśmiewający się z bułki z jajkiem, a drugich wszyscy i nikt. Zarówno mama Madzi, jak i Piotr Tymochowicz.

Szczególny wymiar ubóstwa, w którym jednostka pomimo aktywności zawodowej sytuuje się poniżej granicy biedy, wzrasta. Wyniki badania spójności społecznej przeprowadzonego przez GUS mówią, że takie dochody w roku 2011 miało około 15% gospodarstw domowych. Ubóstwem dochodowym dotknięte są głównie osoby posiadające najniższy stopień wykształcenia. Odsetek domów, których „chlebodawca”posiada wykształcenie co najwyżej gimnazjalne, jest niemal dwukrotnie wyższy niż średnia i wynosi ok. 29%. Wyższy od przeciętnej jest on również w przypadku gospodarstw osób z dyplomem ukończenia zasadniczej szkoły zawodowej (ok. 21%). Rodzi się więc pytanie, jak wiele osób w Polsce podpada pod kategorię „patologii”?

Wszystko wskazuje na to, że w naszym kraju pod powierzchnią wciąż tkwi potężna siła niezadowolenia, niezdolna póki co do artykułowania swoich racji. To, co obudził swego czasu ś.p. Andrzej Lepper, nie skończyło się wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Śpiących jest naprawdę wielu. Pytanie, kto przyjdzie ich obudzić.

 

Artykuł powstał w ramach projektu „Przyszłość Europy zależy od młodzieży” finansowanego ze środków programu Erasmus Plus.