Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
[profil 285]  30 listopada 2014

Niedemokratyczna walka z brakiem demokracji

[profil 285]  30 listopada 2014
przeczytanie zajmie 3 min

W kontekście ostatnich wydarzeń przeciętny obywatel może powziąć wątpliwość (o ile w ogóle przeciętny obywatel się nad tym zastanawia), co tak naprawdę oznacza zasada demokratycznego państwa prawnego, wyrażona w art. 2 Konstytucji RP. Artykuł ten stanowi: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Co to znaczy? Jak można ocenić ostatnie wydarzenia w świetle tej zasady?

Na początku trzeba podkreślić, iż zarówno w Konstytucji, jak i w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego nie sformułowano jednolitej definicji zasady demokratycznego państwa prawnego. W doktrynie i judykaturze wymienia się poszczególne jej elementy. Dla naszego wywodu najważniejsze będą dwa z nich, które wymienia prof. Bogusław Banaszak w swoim komentarzu do Konstytucji:

1. prawo jako podstawa i granica wszystkich działań państwa, tj. związanie ustawodawcy normami konstytucyjnymi, a władz wykonawczej i sądowniczej – ustawą;wszystkich zaś organów normami pozakrajowymi, których państwo zobowiązało się przestrzegać. Patrząc od strony jednostki – pewność prawna, rozumiana jako trwałość prawa i przewidywalność państwowych rozstrzygnięć (ochrona zaufania obywatela do państwa).

2. odpowiedzialność organów państwa za błędne działania.

W przypadku wyborów trzeba stwierdzić, że ogromna część kompetencji została przekazana władzy sądowniczej. W skład PKW wchodzi 9 sędziów najwyższych organów sądowniczych w Polsce. Odwołać członka Komisji może jedynie prezydent na wniosek prezesa sądu, z którego został on powołany. Taka konstrukcja ma zapewnić niezależność PKW od innych organów władzy – wykonawczej i ustawodawczej.

Po tym dosyć długim wstępie chciałbym skupić się na tym, co działo się 20 listopada pod biurem PKW. Jak wiadomo, grupa osób sfrustrowanych okolicznościami przeprowadzenia wyborów zebrała się tam w celu pokojowej manifestacji. Jest to niewątpliwie obraz społeczeństwa obywatelskiego, które reaguje na wydarzenia polityczne i nie zajmuje się jedynie swoim ogródkiem, ale dba o sprawy dotyczące dobra wspólnego. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, co działo się już po zakończeniu manifestacji.

W ferworze związanym z walką o demokratyczne państwo prawa i reguły, które powinny nim rządzić, niewielki odsetek manifestantów (w tym dziennikarzy) próbuje wtargnąć do biura PKW. Po co? Do dziś nie można tego zrozumieć. Najgorsze jest to, że nikt nie zauważa, iż pomimo walki o szlachetne idee osoby, które usiłowały wtargnąć (a ostatecznie – wtargnęły) do siedziby PKW same zaprzeczyły, jakoby idea demokratycznego państwa prawnego miała dla nich jakiekolwiek znaczenie. Państwo prawa to państwo, w którym istnieje poszanowanie zarówno dla prawa, jak i dla instytucji państwowych, które są przez to prawo zorganizowane. Wtargnięcie do PKW w swojej istocie bardziej przypomina rewolucję niż konserwatywną, ewolucyjną walkę o „wyborczą prawdę”. Takie zachowanie nie może być traktowane jako „obywatelskie nieposłuszeństwo”. Wydaje się, że była to swego rodzaju psychologia tłumu – swoiste shouting fire in a crowded theater.

Nie ukrywam, iż sam jestem oburzony tym, jak przeprowadzono tegoroczne wybory samorządowe. Niewątpliwie jest to blamaż całej PKW. Ale szczególnie w takich sytuacjach nie można kierować się w stronę szeroko pojętej, na wskroś fanatycznej walki o prawdę i traktować instytucji państwowych w taki sposób, w jaki traktują je anarchiści – jako źródła opresji społecznej i zagrożenia dla wolności. Wręcz przeciwnie: w takich sytuacjach trzeba zachować spokój i działać w granicach prawa, choć rozumiem, że nie jest to łatwe.

Zarówno demokracja, jak i konserwatyzm nakładają na obywatela pewien ciężar odpowiedzialności za dobro wspólne, jakim jest Rzeczpospolita Polska (art. 1 Konstytucji). Szarża na drzwi jednej z najważniejszych instytucji w państwie na pewno nie jest przykładem działania na rzecz dobra wspólnego.

Warto przypomnieć, że szef PKW podał się do dymisji, co zamierzają zrobić również pozostali członkowie. Jest to postawa rzadko spotykana w polskim życiu publicznym. To właśnie odróżnia władzę sądowniczą od wykonawczej: łatwiej jej przyznać się do błędu, gdyż nie gra o kapitał polityczny. I tak też można rozumieć drugi przytoczony element demokratycznego państwa prawnego – wzięcie odpowiedzialności organów państwa za błędne działania.

Cała sytuacja związana z przeprowadzaniem wyborów jest też pewnym ogólnym postulatem do ustawodawcy, szkoda tylko, że na razie to głos wołającego na pustyni. Bez wątpienia zmian wymagają wzory kart, bo nie dam sobie wmówić, że co piąty Polak nie potrafi postawić krzyżyka w odpowiednim miejscu. Wymóg jasności i przejrzystości jest jednym z podstawowych elementów dobrego prawa. Tym bardziej odnosi się to do formularzy wyborczych, które w swej formie mają odzwierciedlać system prawny.

Wszystkich poczuwających się do obywatelskiej odpowiedzialności zachęcam do wzięcia udziału w prawdziwie demokratycznych i odwołujących się do idei państwa prawa przedsięwzięciach organizowanych przez Klub Jagielloński: po pierwsze, w podpisaniu petycji chroniącej karty do głosowania przed zniszczeniem, po drugie (w razie uzasadnionych wątpliwości) do złożenia protestu wyborczego, w której to procedurze KJ pomaga. Bez wątpienia będą to kroki bardziej racjonalne niż forsowanie drzwi jakiejkolwiek instytucji – a już na pewno mniej bolesne.