Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Paszcza  26 listopada 2014

Siła naukowego przyciągania

Bartosz Paszcza  26 listopada 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Drenaż mózgów jest powszechną praktyką. Dotychczas wydaje się, że to nasz kraj jest ofiarą tego trendu. Potrzebujemy więc ściągać najlepszych młodych naukowców z naszego regionu do Polski, aby w ten sposób zastąpić tych, którzy wyjechali z naszej ojczyzny na Zachód.

Praktyka przyciągania zagranicznych naukowców na rodzime uczelnie nie jest pomysłem nowatorskim. Stosują ją między innymi Chiny, które oferują pokaźne pensje zachodnim badaczom, mając w planach korzystanie z ich kultury pracy, doświadczeń oraz osobistej renomy. W ten sposób chińskie uniwersytety mają nadzieję zaszczepić u siebie najlepsze cechy europejskiej i amerykańskiej organizacji pracy naukowej, przy okazji podnosząc swój prestiż poprzez doliczenie indeksu cytowań ściągniętych naukowców.

Praktyka ta rodzi oczywiście pewien opór, głównie ze względu na różnice płac oferowanych naukowcom sprowadzanym z zagranicy i krajowym. Trzeba jednak zauważyć, że ten problem Polski raczej nie będzie dotyczył – w realiach finansowych polskich uczelni oferowanie wysokich pensji zachodnim badaczom należy postrzegać w kategorii fantasmagorii.

Co istotne, tego typu drenaż mózgów ma rzeczywiście ogromny wpływ na jakość nauki. Szanghajski uniwersytet Jiao Tong ma szansę stać się wkrótce jedną z najlepszych uczelni technicznych na świecie, w czym znaczący udział mają zatrudnieni w ciągu ostatniego dziesięciolecia zagraniczni naukowcy. Już teraz wspiął się w okolice pierwszej setki rankingów, a prowadzone na nim badania oceniane są jeszcze wyżej.

Oczywistym jest, że ściąganie talentów z zagranicy nie rozwiąże w pojedynkę ogromnej ilości problemów, trapiących polską Akademię, może natomiast być ważnym czynnikiem odbudowy jej prestiżu. Wymiana myśli, szczególnie z osobami posiadającymi staż pracy w innej jednostce, jest mocnym stymulatorem owocnych badań. Przede wszystkim: jest podstawą dobrej nauki. W nadwiślańskiej rzeczywistości mobilność na skalę krajową kuleje; zdecydowana większość doktorantów danej uczelni wcześniej na niej studiowała, a potem będzie pracować. Przypływ naukowców z zagranicy owocowałby mocniejszym otwarciem środowiska, ponieważ wymaga jasnych i przejrzystych konkursów na stanowiska. Jest to zresztą główny postulat działań na rzecz ograniczenia „chodu wsobnego”.

Delikatny problem pojawia się, kiedy zapytamy, czym polska uczelnia może przyciągnąć zagranicznego naukowca z zachodniej Europy. Nie bez powodu do naszego kraju nie pchają się nawet europejscy studenci, choć ich liczba rośnie. Wszystko to, co wiemy z opowieści i własnych doświadczeń, zapewne wystarczy do wyobrażenia sobie, że Polska nie jest wymarzonym miejscem do rozwoju kariery naukowej. Z podobnych powodów rokrocznie tracimy wielu perspektywicznych naukowców na rzecz zagranicznych uczelni, głównie z państw Starej Unii oraz Stanów Zjednoczonych.

Nieco inaczej sprawa ma się z „młodymi-zdolnymi” naszego regionu. W porównaniu do badań prowadzonych w ościennych krajach, nasza nauka nie wygląda źle, żeby nie powiedzieć, że prezentuje się wręcz zaskakująco dobrze.

Jesteśmy lokalnym liderem w liczbie publikowanych artykułów, dystansując wszystkie pozostałe kraje przynajmniej dwukrotnie. W liczbie przyznanych prestiżowych grantów ERC ustępujemy w Europie Wschodniej jedynie Węgrom. Wydatki budżetowe na badania pozostają na niskim poziomie, ale stopniowo rosną. Wykorzystanie funduszy europejskich pozwoliło nam wybudować rozliczne nowe, świetnie wyposażone laboratoria i infrastrukturę okołonaukową.

Tymczasem sytuacja nauki w państwach regionu jest zdecydowanie gorsza. Na Węgrzech,

pomimo o wiele lepszej pozycji startowej w 1989, dzisiaj mówi się o braku świeżości myśli. Spadek finansowania nauki w latach kryzysu oraz przeznaczenie znacznie mniejszej części Funduszy Strukturalnych na infrastrukturę naukową nie pomaga w wyjściu z zastoju. Rumunia, Bułgaria czy Ukraina mają o wiele poważniejsze problemy na głowie, więc nauka właściwie przymiera tam głodem. Parę mniejszych państw, jak Estonia czy Słowenia, radzi sobie coraz lepiej. Jednak ze względu na wielkość muszą się one specjalizować w paru wybranych dziedzinach. Jedynym państwem o lepiej funkcjonującym systemie naukowo-badawczym są Czechy. Pod względem funduszy rządowych, ale także ilości publikacji oraz pozycji uniwersytetów w rankingach, tamtejsza nauka wydaje się stać na zdecydowanie pewniejszym fundamencie niż nasz kraj.

Z tego powodu w Europie Centralnej i Wschodniej powinniśmy upatrywać szansy na wyrównanie postępującego drenażu zbiorowego umysłu polskiej nauki.

Oferta pracy (lub współpracy) z polskimi uczelniami może być dla wielu młodych badaczy w naszym regionie atrakcyjna. Ich wkład w budowę naukowej masy krytycznej byłby z pewnością nieoceniony i potencjalnie może zrównoważyć odpływ polskich umysłów na Zachód, z którego perspektywami walczyć nam będzie niezmiernie trudno.

Aby jednak tak się stało, potrzebujemy dokonać wielu zmian. Zaczynając od niskiego, nawet w porównaniu do regionu, poziomu finansowania z budżetu, kończąc na braku instytucjonalnego wsparcia w pisaniu wniosków o granty, polska nauka posiada wiele cech, które będą dla osób z zagranicy odpychające. Istotne jest, że zdecydowana większość tych wad dotyczy także rodzimych naukowców, których chcielibyśmy w kraju zatrzymać, oraz Polaków, którzy do ojczyzny planują wrócić. Ich poprawa będzie więc ukłonem w stronę wszystkich naukowców pracujących na polskich uczelniach.

Dopiero wówczas możemy zastanowić się nad instytucjonalnym programem wsparcia wymian naukowców i tworzenia zachęt dla zagranicznych badaczy do przybycia do Polski. Posiadamy przykłady sprawnie działających programów przyciągających polskich badaczy pracujących poza granicami kraju, jak „Homing Plus”, na wzór których moglibyśmy spróbować sprowadzić także osoby niebędące obywatelami Polski. Nie zapominajmy jednak, że warunkiem podstawowym jest rozwiązanie fundamentalnych problemów trapiących nasze uczelnie. Poradzenie sobie z nimi i stworzenie dobrych warunków do „robienia nauki” będzie samo w sobie istotnym czynnikiem przyciągającym osoby z zagranicy.

Podczas gdy codziennie tracimy na rzecz Zachodu wartościową i perspektywiczną młodzież, otwarcie na przybyszów z regionu może być podstawowym środkiem wyrównania tego bardzo negatywnego trendu. Reformy, potencjalnie zachęcające ich do przyjazdu, i tak są konieczne, jeżeli poważnie myślimy o rozwoju nauki w Polsce. Koszty dodatkowych programów są znikome w porównaniu do zastrzyku świeżej myśli, jaki mogliby zapewnić przyjeżdżający zagraniczni naukowcy. W obecnej sytuacji nie wolno nam lekceważyć jakiejkolwiek szansy na rozbudowanie sektora badań i rozwoju w Polsce.

Artykuł powstał w ramach projektu „Przyszłość Europy zależy od młodzieży” finansowanego ze środków programu Erasmus Plus.