Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Błażej Zych  8 listopada 2014

Dalekie zbliżenia

Błażej Zych  8 listopada 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Obserwując pojawiające się tuzinami filmy o superbohaterach i niesamowitych wydarzeniach, warto odnotować, że wciąż istnieje kinematografia mówiąca o codzienności, w której widać chęć spojrzenia na człowieka i jego naturę.

Od 24 października w kinach można oglądać najnowszy film Magdaleny Piekorz pt. „Zbliżenia”. Po sześciu latach reżyserka „Senności” wróciła na duży ekran obrazem pełnometrażowym, trzecim w swoim dorobku artystycznym. Pomiędzy kolejnymi kinowymi realizacjami zajmowała się między innymi tworzeniem spektakli teatralnych. Na przykład w Teatrze Śląskim powstała jej doskonała „Wizyta Starszej Pani” według Friedricha Dürrenmatta. Piekorz stworzyła scenariusz „Zbliżeń” wspólnie z Wojciechem Kuczokiem, który współpracował z nią również we wcześniejszych obrazach. Jej debiut fabularny „Pręgi” opierał się na jego książce „Gnój”. Film nagrodzono Złotymi Lwami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, był też nominowany jako polski kandydat do Oscarów w 2005 r.

Niewiele ze współcześnie powstających produkcji daje chociaż pretekst, aby spojrzeć na aktualny, społeczny problem. Na pierwszy rzut oka „Zbliżenia” to obraz opowiadający o wchodzeniu w dorosłe życie, małżeństwie oraz samodzielności. Dwie główne bohaterki, jakie poznajemy na początku filmu, to matka i córka. Mieszkają razem w pięknym, klasycznym domu; od początku widać, że łączy je mocna, choć odrobinę niezdrowa relacja. Marta – córka – skończyła studia na ASP, w związku z czym musi borykać się z niełatwą karierą artystki.

Na jednej ze zwiedzanych przez nią wystaw eksponatem jest stos jabłek. Odróżnia go od tego widzianego na targowisku tylko to, że został umieszczony w galerii oraz opatrzony opisem. Można ten element potraktować humorystycznie, jednak wskazuje również na absurd, w jaki popada współczesna sztuka.

Marta, grana przez Joannę Orleańską, mimo, że jest urodziwa, szuka miłości przez Internet. Bez rezultatu. Kolejni absztyfikanci okazują się diametralnie odbiegać od przedstawianych w wirtualnym świecie wizji. Wydaje się, że tymi zabiegami reżyserka stara się pokazać pewien chaos społeczny, powodowany brakiem wspólnych wartości. W takim momencie najważniejsza jest rodzina. W związku z tym wreszcie pojawia się ten wybrany – Jacek, grany przez Łukasza Simlata, z którym Marta będzie się starała ułożyć sobie życie. W tym przeszkadza jej jednak toksyczny kontakt z rodzicielką. Na uwagę zasługuje bardzo sugestywna kreacja Ewy Wiśniewskiej, która miejscami przejmująco pokazała osamotnienie i rozbicie wewnętrzne matki.

Bardzo dużym walorem filmu są piękne kadry operatora – Marcina Koszałki – pokazujące rozkwitające architektonicznie Katowice. Oglądamy między innymi budynek oraz salę koncertową Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego, Bibliotekę Uniwersytecką czy imponujący, nowy gmach Muzeum Śląskiego na terenach byłej kopalni „Katowice”. W ten sposób został utrwalony krajobraz architektury oraz mieszkańców nowoczesnego miasta, z impetem wchodzącego w XXI wiek.

To jednak nie meritum filmu, gdyż najważniejszy wydaje się konflikt psychologiczno-moralny wzrastający wraz z rozwojem wydarzeń. Widz jest skłonny dostrzec słuszne intencje każdego z bohaterów, którzy pragną wzajemnego dobra.

Nasuwa się jednak pytanie dotyczące uzależniających relacji między matką a córką, które pozornie chcą dla siebie jak najlepiej: czy aby czynić dobro, wystarczą tylko dobre intencje? By rozstrzygnąć ten dylemat, należałoby się odwołać do światopoglądu bohaterów, stawiając pytanie, w co wierzą. Niestety ten aspekt został pominięty, jak w wielu innych współczesnych dziełach. Mając na względzie religijność Ślązaków, a na Śląsku przecież dzieje się akcja filmu, dobrze by było, gdyby autorzy scenariusza wskazali, czy bohaterowie wierzą w Boga, czy też nie. Bo na płaszczyźnie moralno-etycznej film mógłby sprowokować do pewnych ważnych pytań.

Sama intencja ludzkich działań, chociażby najdoskonalsza, nigdy nie wystarcza, aby zrealizować zamierzenie. Człowiek posiada władzę woli, ale i rozumu. A to on pełni funkcję nadrzędną. Inaczej rzecz ujmując – poznanie praktyczne poniekąd pochodzi od poznania teoretycznego. Wtedy pożądany przedmiot poznania można nazwać dobrem. Co za tym idzie, samo chcenie czegoś nie wystarcza. Trzeba realnie poznać, zinterioryzować przedmiot naszego dociekania i na podstawie posiadanej wiedzy podjąć decyzję. Tylko prawdziwie poznana rzeczywistość powinna stać się obiektem naszego działania. Jednym z czynników wpływających na podejmowanie właściwych decyzji jest ciągła pielęgnacja cnót. Być może tych sprawności brakuje filmowym bohaterom?

Reżyserka przygląda się wykreowanym postaciom, jakby analizowała ludzkie rzeźby, które zresztą pojawiają się na ekranie w pracowni głównej bohaterki Marty. Co widzi? Pójdźcie i zobaczcie.