Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Bajor  2 listopada 2014

Bajor: Wyborcze wyzwania Ukrainy

Piotr Bajor  2 listopada 2014
przeczytanie zajmie 6 min

Wybory na Ukrainie przebiegły bez większych zakłóceń i aktualnie w Kijowie trwają rozmowy na temat stworzenia proeuropejskiej koalicji rządzącej. Kraj stoi jednak przed wyzwaniem wyborczym. Tym razem chodzi o lokalne wybory organizowane przez separatystów. Ich przeprowadzenie utrudni przywrócenie kontroli władzy centralnej nad tymi terenami i będzie dużym ciosem dla dotychczasowej polityki prezydenta Poroszenki.

Wyborcze rozstrzygnięcia

Przeprowadzenie wyborów parlamentarnych stanowi ważny moment w procesie legitymizacji nowych ukraińskich władz. W głosowaniu zwyciężyły proeuropejskie partie, które otrzymały silny mandat na wprowadzenie w państwie niezbędnych zmian. Wbrew przedwyborczym sondażom i badaniom exit pools w dniu głosowania, w wyborach proporcjonalnych zwyciężył Front Ludowy premiera Arsenija Jaceniuka, dzięki czemu szef rządu utrzyma stanowisko. Drugie miejsce zajął faworyzowany w sondażach Blok Petra Poroszenki, co jest pewnym zaskoczeniem, uwzględniając wspomniane sondaże i świetny wynik głowy państwa w niedawnych wyborach, w których Poroszenko zwyciężył w pierwszej turze.

W komentarzu udzielonym portalowi jagielloński24.pl Anatolij Romaniuk – szef Centrum Analiz Politycznych Uniwersytetu Lwowskiego – podkreśla, że wzrost poparcia dla partii Jaceniuka w ostatnim czasie wynika z niechęci wyborców wobec monopolistycznej pozycji jednej z formacji politycznych.

Duża część obywateli głosujących w wyborach prezydenckich na Poroszenkę teraz zdecydowała się opowiedzieć za partią Jaceniuka, by nadmiernie nie wzmacniać władzy prezydenta. Mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju ukraińską wersją zasady checks and balances – tłumaczy prof. Romaniuk.

Czarny koń

Dużym zaskoczeniem jest zajęcie trzeciego miejsca przez partię Zjednoczenie Samopomoc lwowskiego mera Andrija Sadowoho, która nie liczyła się w przedwyborczych sondażach. Sam mer zajmował 50 miejsce na liście, co oznacza, że nie wejdzie do parlamentu. Kampania tej formacji była oparta na podobnych hasłach jak partii Jaceniuka i Poroszenki, jednak od konkurentów odróżniała ich taktyka. Podkreślali oni, że na listach wyborczych nie znajdują się deputowani, którzy dotychczas sprawowali władzę. Zwracali również uwagę, że wszyscy kandydaci są nowymi twarzami w ukraińskiej polityce i zostali zaproszeni przez liderów partii do udziału w wyborach w związku z wysokimi kwalifikacjami zawodowymi i bogatym doświadczeniem.

Mieszana ordynacja

W wyborach proporcjonalnych do parlamentu dostały się jeszcze następujące siły: Opozycyjny Blok, Partia Radykalna Ołeha Laszki oraz Batkiwszczyna Julii Tymoszenko. Laszko głosi populistyczne i radykalne hasła, dzięki czemu znajduje akceptację części wyborców. Wynik Partii Radykalnej jest jednak zdecydowanie słabszy niż pokazywały sondaże i gorszy niż osobisty wynik Laszki w niedawnych wyborach prezydenckich. W rozmowie z portalem jagielloński24.pl Wołodymyr Horbacz, ekspert z Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej w Kijowie, podkreśla, że słabszy wynik tej partii związany jest z oparciem jej funkcjonowania na jednym liderze: To teatr jednego aktora, którego gwiazda obecnie gaśnie, a frakcja radykałów w parlamencie najprawdopodobniej się rozpadnie.

Wspomniany Opozycyjny Blok stanowi zaplecze dla dotychczasowych polityków Partii Regionów, którzy nie zdecydowali się na start pod szyldem dawnego ugrupowania.

Wielu z polityków niegdysiejszego obozu Janukowycza dostało się do parlamentu w wyborach większościowych. Zgodnie z ordynacją wyborczą połowa z 450-osobowego parlamentu wybierana jest w wyborach proporcjonalnych, druga część zaś w jednomandatowych okręgach większościowych. W tych ostatnich mandat uzyskało kilku przedstawicieli nacjonalistycznych partii Swoboda oraz Prawy Sektor. W wyborach proporcjonalnych nie przekroczyły one progu wyborczego i nie wejdą w skład nowego parlamentu. Porażka tych radykalnych sił politycznych może jednak oznaczać, że swą „aktywność” polityczną będą realizować na ulicach. Swoboda już stwierdziła, że wyniki wyborów zostały sfałszowane i wezwała swoich zwolenników do protestów.

Ustępstwa na rzecz pokoju

Ostatnie wybory parlamentarne to nie jedyne głosowanie, od którego zależeć będzie przyszłość Ukrainy. Dzisiaj własne wybory organizują separatyści, w których deklarują wybranie nowych „władz”. Przeprowadzenie tego głosowania oznaczać będzie porażkę dotychczasowej polityki prezydenta Poroszenki, który zdecydował się na negocjacje z separatystami. Formalnie prowadziła je Grupa kontaktowa ds. Ukrainy, w skład której wchodzą przedstawicielka OBWE Heidi Tagliavini, były ukraiński prezydent Leonid Kuczma oraz ambasador Federacji Rosyjskiej na Ukrainie Michaił Zurabow. Grupa ta wynegocjowała z separatystami tzw. porozumienia mińskie, które we wrześniu zostały podpisane przez ich przedstawicieli: Igora Płotnickiego i Aleksandra Zacharczenkę.

Przyjęty 5 września protokół przewidywał przyjęcie przez Ukrainę ustawy o amnestii, ustawodawstwa dotyczącego specjalnych uprawnień dla separatystycznych regionów oraz przeprowadzenie 7 grudnia na tych terenach wyborów władz samorządowych na podstawie ukraińskiego ustawodawstwa. Zapisy te wzbudziły na Ukrainie olbrzymie kontrowersje, jednak prezydent Poroszenko przeforsował w parlamencie ich przyjęcie. Argumentował wówczas, że ustępstwa są szansą na przywrócenie pokoju w państwie i dają gwarancję zachowania przez Ukrainę suwerenności, integralności terytorialnej i wręcz niepodległości państwa. Wskazywał, że jest to ważny krok na drodze do przywrócenia pokoju, który jest absolutnym priorytetem podzielanym przez cały ukraiński naród.

Wyczekiwany przez Ukraińców pokój jednak nie nastąpił, a mimo formalnego zawieszenia broni w dalszym ciągu trwały walki, w których zginęło kilkudziesięciu ukraińskich żołnierzy i podobna liczba ludności cywilnej.

Co więcej, separatyści zdecydowali się na rozpisanie własnych wyborów „władz republik”, mimo wyrażenia w protokole z Mińska zgody na przeprowadzenie wyborów samorządowych zgodnych z ukraińskim ustawodawstwem.

Kogo wybierają?

Po wzajemnych konsultacjach pomiędzy Donieckiem i Ługańskiem ustalono, że nieuznawane przez Kijów głosowanie w obu podmiotach odbędzie się 2 listopada. Z przyjętych przez separatystów uregulowań wynika, że w głosowaniu mają zostać wybrani szefowie republik oraz deputowani parlamentów. Ustalono, że w skład „parlamentu” Donieckiej Republiki Ludowej wejdzie 100 deputowanych. Do udziału w głosowaniu komisja wyborcza separatystów dopuściła dwie organizacje: Wolny Donbas oraz Doniecką Republikę. Z kolei na stanowisko szefa republiki zarejestrowanych zostało trzech kandydatów: urzędujący „premier” Aleksandr Zacharczenko, weteran Bierkutu Jurij Siwokonenko i członek „parlamentu” Noworosji Aleksandr Kofman. W przypadku drugiego separatystycznego regionu do udziału w „wyborach” 50 deputowanych Rady Ludowej dopuszczone zostały trzy organizacje: Pokój dla Ługańszczyzny, Ługański Związek Gospodarczy i Związek Ludowy. O stanowisko szefa republiki ubiegać się będzie czterech kandydatów: obecny przywódca separatystów Igor Płotnicki (stoi na czele pierwszej z powyższych organizacji), szef Federacji Związków Zawodowych Ołeh Akimow, „minister” zdrowia ŁRL Larysa Ajrapetian oraz przedsiębiorca Wiktor Penner.

Według przyjętych przez separatystów uregulowań, o stanowisko szefów republik mogą ubiegać się kandydaci, którzy ukończyli 30 rok życia, od 10 lat mieszkają na kontrolowanych przez nich terenach oraz zebrali tysiąc głosów poparcia. Ustalono również, że kadencja na tym stanowisku wynosić będzie 4 lata. W przypadku „parlamentów” wybory odbędą się według ordynacji proporcjonalnej, z zachowaniem 5 proc. progu wyborczego. Kadencja tych organów wyznaczona została na 4 lata, a bierne prawo wyborcze przyznane zostało osobom od 21 roku życia, z uwzględnieniem zasady domicylu wyznaczonego na 5 lat.

Ukraiński sprzeciw

Władze w Kijowie nie uznają tego głosowania i twierdzą, że jest ono nielegalne.

Dodają, że jego przeprowadzenie oznacza złamanie zawartych w Mińsku porozumień, pod którymi podpisała się również Rosja. Moskwa podkreśla jednak, że w Mińsku była przecież mowa o przeprowadzeniu głosowania i nie widzi nic niestosownego w umożliwieniu obywatelom swobodnego udziału w wyborach lokalnych władz. Co więcej, minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow już zapowiedział, że Kreml uzna wyniki niedzielnego głosowania.

Odnosząc się do tej kwestii MSZ Ukrainy dyplomatycznie stwierdziło, że rosyjski minister miał zapewne na myśli wybory przewidziane w protokole mińskim, które zaplanowane zostały na 7 grudnia. Ministerstwo podkreśliło, że uznanie przez Rosję jakichkolwiek innych wyborów oznaczać będzie złamanie zarówno porozumień mińskich, jak i przyjętych na siebie zobowiązań mających na celu przywrócenie pokoju we wschodnich obwodach Ukrainy.

 

***

Ukraina wzywa wszystkie demokratyczne państwa, by nie uznawały wyborów separatystycznych oraz potępiły działania, które mogą doprowadzić do zburzenia procesu pokojowego i normalizacji trudnej sytuacji społeczno-gospodarczej na Donbasie. Wydawane w tej sprawie oświadczenia zachodnich rządów nic jednak nie zmienią i separatyści przeprowadzą wybory, które przyniosą istotne konsekwencje. Na ich podstawie będą twierdzić, że zostali wybrani w demokratycznych wyborach i mają pełną legitymizację sprawowanej władzy w niezależnych od Kijowa „państwach”. Taki scenariusz uniemożliwi przywrócenie zwierzchności terytorialnej Ukrainy nad tymi terenami i w cieniu porozumień mińskich potwierdzi de facto ich utratę przez państwo ukraińskie.