Zieliński: Warszawskie dzieci
Patriotyczny zryw? Przelew krwi bez sensu? Czas honoru! Niewybaczalny błąd Bora-Komorowskiego. Niezależnie od poglądów i wygłaszanych haseł o Powstaniu Warszawskim, ten temat wypiera bezrefleksyjny „śmieszkizm”, o którym pisał Piotrek Kaszczyszyn.
Nie można się oprzeć fenomenowi tego, jak syreny o godzinie „W” zatrzymują prawie całe miasto. Oczywiście zawsze znajdzie się mniejszość, która symbolicznie będzie negowała uczczenie jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Warszawy. Jednak skala zjawiska i ranga tematu stawia błaznów, „ironistów” oraz ekspertów w bardzo trudnej sytuacji – nie wystarczy już założenie koszulki z Che lub wygłoszenie jednego zdania przemądrzałej opinii. Potęga zjawiska zmusza zblazowanych do dłuższych wywodów na temat „typowej polskiej martyrologii”.
Nigdy nie zapomnę zaangażowania moich harcerzy, którzy ledwo oddychając ze zmęczenia, biegali po Muzeum Powstania Warszawskiego. Atmosfera tego szczególnego miejsca potęguje wrażenie każdej gry lub innej formy pracy z młodzieżą. Rośliśmy wraz z marzeniami i lękami poprzedniego pokolenia warszawiaków. Przez wiele lat temat Powstania nie był obecny w mediach lub publicznej debacie, jednak większości mieszkańców nie trzeba o tym przypominać poprzez audycje, artykuły i programy telewizyjne.
Powstanie wygląda zza każdego rogu Warszawy przedwojennej: przez wiele lat obywatele stawiali znicze lub składali kwiaty w miejscach związanych z wydarzeniami 1944 roku.
Muzeum skumulowało emocje i pracę kilku pokoleń warszawiaków. Świadczą o tym ilości pamiątek przynoszonych przez powstańców oraz ich potomków, a także długie oblężenie po otwarciu placówki w 2005 r. To się sprzedało na zewnątrz! Gdy moi znajomi planują wizytę w stolicy, koniecznie muszę im zorganizować wizytę w Muzeum Powstania Warszawskiego…
Kolejne pokolenia połknęły bakcyla. Piosenka „Pałacyk Michla” zawsze krzesała z naszej drużyny harcerskiej dodatkową energię. W większości z nas zakiełkowała ponadto chęć przejścia pod miastem kanałami. Część z nas zrealizowała ten plan w ramach oficjalnych obchodów rocznicowych Powstania, a inni pocztą pantoflową przekazują sobie wiedzę na temat „partyzantki” w tym zakresie.
Muzeum realizuje kolejne plany wciągające młode pokolenie do kultywacji pamięci zrywu naszego miasta. Sala dla dzieciaków, koncerty, konkursy plastyczne, a ostatnio nowa aplikacja na smartfony.
Nie da się ukryć, że Muzeum wtopiło się na stałe w warszawską rzeczywistość. Na całe szczęście działania placówki nie są skierowane tylko i wyłącznie do kombatantów lub pasjonatów historii.
Ostatnio dowiedziałem się, że Muzeum zaprasza wszystkich chętnych do udziału w turnieju gier planszowych dla rodzin. Z kolei projekt muzyczny „Morowe Panny” wpisuje się w gusta muzyczne szerokiej rzeszy słuchaczy. Wielokrotnie widziałem uczniów, którzy przemycają do szkolnych ławek komiksy z serii „44”. W efekcie Muzeum stało się ogólnopolskim wyznacznikiem trendów muzealno-oświatowych.
Na obchodach upamiętniających rozpoczęcie i zakończenie Powstania Warszawskiego nie brakuje nigdy kibiców piłkarskich, którzy głośno śpiewają hymn i pomagają starszym wdrapać się na kopiec Powstania Warszawskiego. Oczywiście nie brakuje w ich rękach rac i polskich flag.
Tego wątku nie zabrakło podczas realizacji projektu Warszawiak:
Zwróćcie uwagę na fakt odwołania się w pierwszym dziele do motywu muzycznego tradycyjnej warszawskiej piosenki, wspominającej o rozliczeniu z Hitlerem! A dodajmy, że teledysk zaczyna się od migawki z logotypem „Głęboki OFF”…
Zostałem poproszony przez Piotrka Kaszczyszyna o napisanie krótkiego felietonu na temat warszawskiej „hipsterki” związanej z Powstaniem Warszawskim. Broniłem się przed tym, jak tylko mogłem i odkładałem na kolejne dni. Ten temat przewija się przez wszystkie ulice, które mijam w drodze do pracy.
Często tego w ogóle nie zauważamy – nazwy ulicy, rond, pomniki, tablice i kwiaty pod budynkami. Większość drużyn harcerskich na patronów wybrała bohaterów walk podziemnych i powstańczych z II wojny światowej.
Wszystkie pokolenia Polaków oglądają serial „Czas Honoru”, który w trwającym sezonie przedstawia Powstanie Warszawskie. Nigdy długo się nie zastanawialiśmy nad tym, czemu chcieliśmy przejść kanałami pod naszym miastem. Wszystko w tym temacie wydawało się zawsze jasne i oczywiste. Niezależnie od dyskusji o sensie decyzji o Powstaniu, większość warszawiaków po prostu czuje więź ze społecznością miasta z 1944 roku. Po co o tym pisać i czemu mnie o to proszą w krakowskiej części redakcji?
Może z drugiej strony centralnej magistrali nie jest to wszystko takie oczywiste? To pytanie zakiełkowało mi w głowie, gdy uświadomiłem sobie, jakie młode zespoły uliczne kojarzę ze swojego miasta i z Małopolski. W Warszawie aplauz wzbudza „Ferajna z Hoovera”, śpiewająca piosenki powstańcze. Widzowie nagrywają ich telefonami i wrzucają do Sieci. Tymczasem z młodym ulicznym krakowskim zespołem kojarzy mi się przede wszystkim Kraków Street Band, stawiający na świetne covery zagranicznych piosenek i program telewizyjny „Must be the Music”…