Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Joanna Warchał  11 października 2014

Warchał: Jesteś tym, kogo znasz

Joanna Warchał  11 października 2014
przeczytanie zajmie 4 min

W Stanach Zjednoczonych za powszechny uchodzi pogląd, iż okres studiów to czas, w którym zawiązują się najważniejsze znajomości, warunkujące przyszłą karierę zawodową. Furorę robi słowo „networking”, oznaczające zdobywanie jak największej ilości wartościowych kontaktów – najczęściej poprzez przynależność do różnych grup i bractw studenckich.

Każdemu, kto miał kiedykolwiek styczność z amerykańskim systemem wyższej edukacji, ciężko jest go sobie wyobrazić bez networkingu. Budowanie sieci kontaktów staje się dla niektórych studentów równie istotne co zdobywanie wiedzy. Nikt nie ma złudzeń – pracę dostaje się po znajomości. Jednak są to znajomości, które trzeba sobie sumiennie wypracować.

Praktyka networkingu ma przy tym ogromne wsparcie instytucjonalne uczelni.

Od werbalnej zachęty na przemówieniach inauguracyjnych dla świeżo upieczonych studentów, poprzez kolacje profesorów ze studentami, aż po organizację współpracy z poważnymi firmami już na etapie zaliczeń semestralnych – np. konkursów na strategię marketingową, w których nagrodą jest nie tylko ocena, ale i możliwość wdrożenia tej strategii w międzynarodowej korporacji.

Naturalnym miejscem do uprawiania networkingu są oczywiście wszelakie organizacje oraz kluby studenckie. Trzeba być bardzo opornym, żeby nie znaleźć niczego dla siebie. Od pierwszych dni na uczelni student bombardowany jest ze wszystkich stron ulotkami, plakatami czy różnego rodzaju gadżetami i przekąskami, przygotowanymi przez poszczególne organizacje. Networking na poziomie organizacji studenckich ma dwojaki charakter.

Po pierwsze – daje możliwość zakolegowania się ze studentami o podobnych zainteresowaniach. Po drugie – pozwala poznać profesjonalistów z branży, karierą w której jesteśmy zainteresowani, np. dzięki konferencjom czy spotkaniom z absolwentami.

Jakkolwiek pierwszy ze wskazanych celów networkingu może wydawać się banalny – w końcu studia to najlepszy okres życia, poznawania przyjaciół na lata etc., to trzeba mieć świadomość, że amerykański system studiów nie ułatwia nawiązywania znajomości. Wielu studentów pierwszego roku jest „niezadeklarowanych”, tzn. skupia się na zaliczeniu obowiązkowych przedmiotów wprowadzających, by potem móc bardziej świadomie wybrać konkretny kierunek studiów. Nie jest to miejsce do oceny tego systemu, natomiast faktem jest, że nie ułatwia on budowania grupy znajomych „z roku”, jak to często ma miejsce w Polsce. Tutaj organizacje studenckie okazują się bezcenne.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na pewną pułapkę omawianego zjawiska. Młody student, zastanawiający się, jak i gdzie zacząć poznawać nowych ludzi, często dochodzi do wniosku, że najlepiej jest upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, a zatem zakolegować się z ludźmi, którzy „mogą się przydać” w przyszłości. Skoro są w danej organizacji, to być może zrobią karierę w branży i dzięki temu staną się zawodowymi kontaktami, które mogą przynieść bardzo konkretne owoce.

Ciężko się oprzeć wrażeniu, że mimo pewnej racjonalności takich wyborów jest to zjawisko w zasadzie przykre. Świadome zawężanie listy potencjalnych kolegów zamyka studenta na przypadkowe znajomości, które może niekoniecznie byłyby pomocne w karierze, ale za to wzbogacające życiowo. Z perspektywy polskiego studenta uderzające są szczególnie przypadki, w których jedyną motywacją do przystąpienia do danego bractwa w słynnym systemie greckim staje się to, ilu synów i córek CEO jest wśród jego członków.

Nie do przecenienia jest natomiast szansa osobistego poznania światowej klasy naukowców i profesjonalistów z interesujących nas branż, jaką zwiększa przynależność do organizacji studenckich. Absolwenci uczelni, a przede wszystkim byli członkowie danej organizacji, najczęściej odwdzięczają się jej poprzez dzielenie się wiedzą i doświadczeniem z kolejnym pokoleniem studentów. Ta mentalność może dziwić, jeśli popatrzymy na kwoty, jakie zapłacili za swoją edukację – zwłaszcza w porównaniu z sytuacją w Polsce. Amerykańskie uczelnie mają jednak niesamowitą zdolność budowania poczucia przynależności. Czynią to na wiele sposobów, a jednym z nich – zapewne najlepiej u nas kojarzonym – jest tzw. gear, czyli odzież i wszelkiego rodzaju gadżety z logo uniwersytetu, ale także rozgrywki sportowe, zwłaszcza futbolu amerykańskiego, które śledzone są przez tysiące wiernych fanów. Jeśli więc ktoś ukończył Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, którego oficjalną maskotką jest niedźwiedź, sam na całe życie pozostanie już „niedźwiedziem” – zobowiązanym do pomagania młodszym „niedźwiedziom”.

Oczywiście nie wszystkie organizacje studenckie są stricte nastawione na rozwój określonej kariery zawodowej. Jest wiele takich, do których przystępuje się z powołania czy też żeby rozwinąć swoje hobby.

To, co wyróżnia amerykańskich studentów, to ich samoświadomość odnośnie do kompetencji i oczekiwań od życia. Zdają oni sobie sprawę, że działając w organizacji studenckiej, zyskują określony pakiet umiejętności: komunikacyjnych, przywódczych, edytorskich, organizacyjnych itp. Co istotne – świetnie wiedzą, jak później sprzedać to w CV i na rozmowach kwalifikacyjnych.

Jak już wspomniano na początku: jedną z kluczowych ról w networkingu zajmują profesorowie. To oni najczęściej pośredniczą w kontaktach między studentami i absolwentami. Największe znaczenie ma jednak ich partnerskie podejście do studenta. Na prestiżowych amerykańskich uczelniach wykładowcy widzą w uczniach potencjalnych liderów i specjalistów. Zdają sobie sprawę, że nawiązując z nimi ścisły kontakt, nie tylko spełniają misję dydaktyczną, ale też pracują na własne realne korzyści w przyszłości.

Koło networkingu, raz wprawione w ruch, toczy się samo. Studenci, którzy dziś korzystają z pomocy profesorów i absolwentów, kiedyś wrócą, żeby się odwdzięczyć.