Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Juliusz Gałkowski  10 października 2014

Gałkowski: Wszyscy święci Pudelka

Juliusz Gałkowski  10 października 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Nie chciałbym być źle zrozumiany: szczerze współczuję dzieciom i partnerowi aktorki Anny Przybylskiej. Zapewniam o modlitwie i za nich, i za duszę zmarłej. Jednak osobiście nic nie umiem powiedzieć na temat tego, czy była kimś wybitnym, dobrą aktorką, wzorową matką… Nie umiem, ponieważ nie wiem. Nie oglądam seriali i komedii romantycznych, nie czytuję tabloidów ani „pudelków”.

Tekst poświęcam zatem nie osobie zmarłej, mam nadzieję, że teraz stojącej przed Miłosiernym Bogiem; poświęcam go pewnemu zdumiewającemu zjawisku, jakim jest świecki kult nowoczesnych świętych. Anna Przybylska jest jego doskonałym przykładem. Innym przykładem jest (na o wiele większą, bo globalną skalę) kult księżnej Diany. Ich sylwetkom towarzyszy powszechność przekonania, że mamy do czynienia z osobami doskonałymi, które powinny być wzorcami dla mas. Głównymi przekaźnikami owego nowoczesnego kultu są oczywiście tabloidy, kasa bowiem rządzi światem postsekularnym, podobnie jak rządziła modernistycznym zeświecczeniem.

Jeżeli ktoś ma wątpliwości, o czym mówię, doradzam przeczytanie tekstu na temat zmarłej aktorki zamieszczonej na fronda.pl. Droga ku niebu miała polegać na tym, że chciała w końcu wziąć ślub kościelny. Zdumiewające, że tak pryncypialne środowisko, jak ów portal, akurat w tym przypadku nie grzmi na temat niezrozumienia istoty sakramentu. Bo czym innym jest (cytuję) czekanie na jeden moment – aż Jarek pójdzie na piłkarską emeryturę? Nie chcę być – powtarzam raz jeszcze – źle zrozumiany, zapewne te intencje były uczciwe. Ciekawe jest jednak stosowanie podwójnych standardów przez taką na przykład frondę.pl w stosunku do pewnego zjawiska. Przyczyna jest jedna: portal oraz wiele innych (zarówno katolickich, jak i niekatolickich) redakcji wpisało się w nowy kult kolejnej świeckiej świętej, która jest wspaniała, ponieważ jest kochana przez media i lud, a nie z powodu znanych dokonań czy heroizmu życia. Każdy pisze, co mu w duszy gra, zatem zręcznym piórem fronda.pl uczyniła z matki nieślubnych dzieci dziewicę w białej sukni.

Głęboko wierzę (i nieco jej zazdroszczę), że zmarła pogodzona z Bogiem. I zapewne warto dobrze o niej mówić – tylko po co spłaszczać zagadnienie do poziomu portalu żyjącego z plotek o celebrytach.

Kłopot polega na tym, że my wszyscy, nawet o tym nie wiedząc, jesteśmy uwikłani w sieci postsekularnej rzeczywistości. Nasz świat, nasze społeczeństwa nie są bynajmniej areligijne. Coraz częściej uciekając od wiary, mitu czy kultu tworzymy je na nowo, wykorzystując media, które nas otaczają i jak molierowski mieszczanin nie zdajemy sobie sprawy, ze mówimy prozą.

Zatem nie potrzebujemy bohaterów, lecz świętych. Bohater musi spełnić pewne wymogi, z którymi paradoksalnie konfrontowani są masowi odbiorcy. I bywa to nieprzyjemne. Natomiast kult świętego stawia nas – w powszechnym przekonaniu – wobec ideału tak odległego, że nie ma konieczności za nim nadążać.

Współczesny święty musi tylko spełnić kilka warunków:

  1. być piękna (mężczyzna przystojny);
  2. żyć w odległych sferach;
  3. być zaangażowany w ważną społecznie akcję;
  4. wreszcie umrzeć młodo lub przynajmniej przeżyć ogromną tragedię.

Czyli – taka komedia romantyczna, bez standardowego happy endu, ale bez trudnej opowieści i wymagań. Całość musi nadawać się do spożycia z popcornem i fantą.

Czy jest w tym coś złego? Uważam, że tak. Sam fakt, że na świecie pustka duchowa nie jest możliwa, nie powinien nas uspokajać. Postsekularny kult pseudo-świętych nie wnosi niczego pozytywnego do naszego życia. Nie nadaje rozpędu, nie wskazuje celów, nie stawia wyzwań. Jest jeszcze jednym produktem do konsumpcji. W gruncie rzeczy stajemy wobec kolejnego zagrożenia. Łatwiej bowiem poczuć się lepszym, prezentując wrażliwość i współczucie wpisem na facebooku, niż na przykład poszukać sąsiada wdowca i pomóc mu w wychowaniu dwójki dzieci. Rodzinom świętych postsekularnych pomoc nie jest potrzebna, z definicji mają dużo pieniędzy.