Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Dawid Skrzypczak  6 października 2014

Skrzypczak: Krucjata przeciw Państwu Islamskiemu

Dawid Skrzypczak  6 października 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Co dokładnie czuli w czasie egzekucji zamordowani przez fanatyków z Państwa Islamskiego dziennikarze James Foley i Steven Sotloff, nie sposób odgadnąć. Jednak to dopiero ich egzekucje uświadomiły światu, że rodzący się w bólach twór państwowy – Państwo Islamskie – należy zdusić w zarodku. Widmo odrodzenia się potężnego kalifatu u granic Europy, który przez wieki zagrażał jej bezpieczeństwu, zaczyna spędzać sen z oczu przywódcom państw zachodnich. Historia i obecne wydarzenia na Bliskim Wschodzie uczą, że jest się czego obawiać.

Dwie egzekucje zachodnich dziennikarzy to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej. Radykalni bojownicy samozwańczego kalifatu dopuszczają się niewiarygodnych okrucieństw w imię islamu. W masowych mordach dokonywanych przez fanatyków zginęło już wiele tysięcy bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci. W szczególności na niebezpieczeństwo narażeni są „niewierni” – wyznawcy innych religii. Radykalni islamiści systematycznie dokonują czystek etnicznych na chrześcijanach, alawitach, jazydach i Kurdach. Niedawno świat obiegła wiadomość, że w rękach Państwa Islamskiego może znajdować się nawet kilka tysięcy kobiet jazydzkich. Bojownicy przetrzymują je jako niewolnice seksualne.

Prof. Peter Neumann, kierujący The International Center for the Study of Radicalization na King’s College London, uważa, że w szeregach ekstremistów walczy ponad 12 tysięcy obcokrajowców.

Państwo Islamskie jest aktywnie wspierane już przez ponad 3 tysiące obywateli Unii Europejskiej, którzy przyłączyli się do armii dżihadystów. Kalifat popierany jest zaś przez dużo większe rzesze ludzi zamieszkujących UE. Dla przykładu Badanie ICM Research z 2014 roku wykazało, że we Francji 15% społeczeństwa wyraziło pozytywny stosunek wobec Państwa Islamskiego, a w Wielkiej Brytanii i Niemczech poparcie to oscyluje wokół 4%. Liczby te mogą niepokoić, biorąc pod uwagę fakt, że jest w Europie aż tyle osób gotowych wspierać, a także przyłączać się do psychopatycznych morderców stosujących średniowieczne metody i chcących nas zabijać – przytaczając słowa premiera Wielkiej Brytanii, Davida Camerona. Liczby te niepokoją tym bardziej, że w pewnym stopniu korespondują z ilością muzułmanów zamieszkujących te kraje.

Pozytywny stosunek wobec dżihadystów Państwa Islamskiego oraz ich morderczych praktyk zapewne jest odpowiednio większy wśród mniejszości muzułmańskich oraz w krajach Bliskiego Wschodu. Wystarczy przytoczyć wyniki raportu z 2013 przygotowanego przez amerykański PEW Research Center, „Muzułmanie na świecie: religia, polityka i społeczeństwo”, z którego wynika, że odsetek muzułmanów, dla których zamachy samobójcze oraz inne akty przemocy przeciwko cywilom są przynajmniej czasem usprawiedliwione, wynosi 40% w Palestynie, 39% w Afganistanie, 29% w Egipcie i 8% w Albanii i USA.

Prof. Roberto de Mattei, wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych, uważa, że ogólnoświatowy kalifat nie jest marzeniem fundamentalistów, ale celem całego islamu.

Dlatego rozróżnienie na zwykłych muzułmanów i radykałów, stosowane przez zachodnich polityków i media, jest fałszywe. Uważa on, że problem ten jest tak naprawdę problemem globalnym, a nie lokalnym, ponieważ celem islamu, uważanego przez muzułmanów za jedyną prawdziwą religię, jest globalny dżihad. Tezyprof. de Mattei znajdują pewne potwierdzenie we wcześniej przedstawionych liczbach.

Przywódcy świata zachodniego oraz części państw arabskich zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi kalifat Państwa Islamskiego. Słowa Davida Camerona – Czy nam się to podoba, czy nie, oni już wypowiedzieli nam wojnę – nakreśliły kierunek, w jakim będzie się rozwijać konflikt na Bliskim Wchodzie. A wkracza on w nową fazę. Dokonywane przez islamskich bojowników rzezie przywodzą na myśl krwawe podboje muzułmańskie, które sprowokowały pierwsze krucjaty. Teraz jesteśmy świadkami organizowanej przez świat zachodni kolejnej, po „wojnie z terroryzmem”, wyprawy przeciwko ekstremistycznym wyznawcom Allaha. Powołana przez Stany Zjednoczone zbrojna koalicja międzynarodowa, której celem jest pokonanie Państwa Islamskiego, rośnie w siłę.

Wielka Brytania, Belgia i Dania są kolejnymi krajami, po Francji i Australii, które przyłączyły się do nalotów na pozycje dżihadystów na terenie Państwa Islamskiego.

Jeśli ekspansja ekstremistów islamskich nie zostanie zatrzymana, może wkrótce ogarnąć państwa sąsiadujące z kalifatem. To w rezultacie może szybko doprowadzić do ich upadku i wchłonięcia przez samozwańczy twór. Część przywódców Bliskiego Wschodu zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego nie powinno dziwić, że do nalotów przeciwko Państwu Islamskiemu przyłączyły się już między innymi Bahrajn, Jordania, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.Wiele krajów natomiast, z Niemcami, Włochami i Kanadą na czele, ciągle skupia się na dostarczaniu pomocy humanitarnej poszkodowanym w konflikcie oraz broni kurdyjskim bojownikom walczącym z dżihadystami w Iraku.

Znamienne słowa Johna Graya mówiące o tym, że religia po raz kolejny znalazła się w sercu konfliktów międzyludzkich, nabierają dosłownego znaczenia. Współcześni krzyżowcy starają się tym razem powstrzymać fanatycznych islamistów, zanim urosną na tyle w siłę, że staną się poważnym zagrożeniem zewnętrznym i wewnętrznym dla Europy. W walce z kalifatem Państwa Islamskiego oraz jego zwolennikami stosują służby specjalne oraz najbardziej zaawansowaną technologicznie broń: myśliwce, bombowce, drony i pociski Tomahawk.

Na razie nikt na Zachodzie nie chce nawet słyszeć o wprowadzeniu w rejon konfliktu wojsk lądowych.

To jednak w dłuższej perspektywie czasu może okazać się konieczne, jeśli wojska irackie, syryjskie i kurdyjskie nie będą w stanie sobie poradzić z bojownikami. Fanatyczni wyznawcy islamu mają jednak jedną przewagę nad swoimi wrogami – ślepo wierzą w słuszność swojej sprawy i do końca będą walczyć o zwycięstwo. Zachód, wyrzekając się chrześcijańskiej tożsamości, pozbawił się psychologicznego i moralnego zaplecza, które stanowiło o jego sile. W dodatku, praktykując politykę tolerancji wobec swojego wroga, cywilizacja zachodnia wydaje się być w dłuższej perspektywie czasu skazana na porażkę.

Opublikowane w „Nowym Czasie” [„New Times London”]