Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Talaczyński  30 września 2014

Talaczyński: Zacznijmy wychowywać

Tomasz Talaczyński  30 września 2014
przeczytanie zajmie 6 min

Przestaliśmy być społeczeństwem wychowującym, dlatego wychowanie, zwłaszcza w szkole, wymaga reaktywacji. Jego celem ma być wsparcie młodego człowieka w dojrzewaniu do wzięcia odpowiedzialności za los swój i innych.

Wyrzućmy na śmietnik indywidualistyczny model edukacji, nauczmy młodych ludzi, że celem życia nie jest wyłącznie jednostkowy sukces, że nie mniej ważne jest postrzeganie siebie jako członka większej społeczności, a w ten sposób wychowamy ich na osoby posiadające szeroką perspektywę, zdolnych do wspaniałomyślnej troski o wspólnotę – proponuje Jan Maciejewski i zaprasza do dyskusji nad wychowaniem.

Dyskusję z tekstem Maciejewskiego wypada zacząć polemicznie. Teza, że dzisiejsza szkoła chce wychowywać młodego człowieka do odnoszenia rzeczywistych indywidualnych sukcesów, nie jest przekonująca.

Obecna konstrukcja systemu oświaty nastawiona jest przede wszystkim na przekazywanie wiedzy przedmiotowej oraz badanie matematycznie mierzalnych wyników przyrostów wiedzy ucznia. Sukces ucznia zatem cieszy, ale ten, który można zmierzyć poprzez jego wyniki na olimpiadach przedmiotowych, testach kompetencji i egzaminach kończących kolejne etapy edukacji.

Szkoła nie pyta, jak uformowany jest młody człowiek; czy umiejętności, sprawności, cechy charakteru, które nabył przez kilka czy kilkanaście lat przebywania w placówce przygotowały go do budowania i realizowania rozważnej, ambitnej i zintegrowanej osobistej strategii życia. Nietrudno wyobrazić sobie absolwenta współczesnej szkoły, który dysponując niemałą wiedzą, będąc przygotowanym merytorycznie do realizowania zadań w jakimś obszarze rzeczywistości, jest jednocześnie osobą niecierpliwą, niewytrwałą, nieuporządkowaną w działaniu, mało stabilną emocjonalnie, wreszcie podatną na pokusę maksymalnego korzystania z rozrywek, do tego stopnia, że w szybkim czasie, podejmując nierozważne decyzje, trwoni swój osobisty potencjał.

Innymi słowy, współczesna polska szkoła bardziej nastawiona jest na kształtowanie posiadających wiedzę specjalistów niż zintegrowanych osób, które rozumieją, że zdobyta wiedza jest ważnym, ale jednak jednym z wielu elementów, które pomagają odnieść życiowy sukces.

Oczywiście każda ze szkół realizuje uchwalane przez odpowiednie organa (radę pedagogiczną i radę rodziców) programy wychowawcze czy profilaktyczne, ale często są to jedynie zbiory słusznych postulatów, których realizacja pozostaje na papierze albo prowadzona jest w sposób niesystematyczny, przypadkowy, a przede wszystkim metodami, które w żaden sposób nie są w stanie poruszyć uczniów. Tym samym mają one żaden lub prawie żaden wpływ na młodego człowieka.

Jak zresztą może być inaczej, gdy sami nauczyciele postrzegają siebie jako specjalistów od przekazywania przedmiotowej wiedzy, a nie wychowawców, których zadaniem jest pomóc młodym ludziom wejść w dorosłość? Nauczyciele fizyki, chemii, języka polskiego posiadają wiedzę i umiejętności o zjawiskach przyrodniczych czy kulturowych, o których uczą, nie zostali jednak przygotowani do przemyślanej, systematycznej pracy z dorastającym człowiekiem, nie zostali w dostateczny sposób zapoznani z mechanizmami działającymi w grupie rówieśniczej, środowisku kulturowym, a przede wszystkim z praktycznymi metodami pozytywnego oddziaływania na nastolatka. Ostatecznie zatem nie posiadają ani dostatecznej wiedzy i umiejętności, ani chęci, by współuczestniczyć w procesie wychowania, rozumianego jako wprowadzenie młodego człowieka ku dorosłości, będąc mistrzem i przewodnikiem.

Naturalnie trudno zaprzeczyć, że w szkołach pracuje wielu nauczycieli, którzy troszczą się o swoich uczniów z zaangażowaniem, a często i sukcesem, ale jest to efekt ich jednostkowego poczucia misji wobec uczniów i osobistego talentu, a nie efekt przemyślanej koncepcji działania systemu edukacji. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że nauczycieli pragnących wychowywać młodego człowieka jest coraz mniej, a system edukacji ograniczający możliwości oddziaływania nauczyciela na ucznia zniechęca tych, którzy przychodzą uczyć pełni zapału.

Szkoła jest instytucją, a edukacja i wychowanie obszarami, które może bardziej niż inne obnażają deficyty, sprzeczności i ślepe zaułki naszych czasów. To nie indywidualistyczny model edukacji jest winny brakowi wzniosłych ideałów młodego pokolenia.

Schorzenie sięga o wiele głębiej. Przestaliśmy być społeczeństwem wychowującym. I to co najmniej w dwojaki sposób. Po pierwsze jako dorośli przestaliśmy chcieć być przewodnikami i mistrzami młodego pokolenia. Być może z wygodnictwa, być może z braku mocnych własnych ideałów, być może z zachłyśnięcia się ideą indywidualnej wolności, która mówi, że każdy sam musi odnaleźć własną drogę; być może z naiwnej wiary, że żyjemy w poukładanym, wygodnym świecie, gdzie wszystko biegnie ustalonym torem – przestaliśmy wierzyć, że mamy coś ważnego do powiedzenia i przekazania młodym ludziom.

Wychowanie zakłada istnienie jakiegoś zarysowanego celu, jakiejś wizji dobrego, sensownego życia, do której próbujemy doprowadzić młodego człowieka. Trudno być mistrzem, gdy jest się pełnym wątpliwości, nie posiada się mocnych przekonań, a często niewiele od siebie wymaga.

Po drugie zaś przestaliśmy być społeczeństwem wychowującym, ponieważ obezwładnieni brakiem wspólnych ideałów i szeroko dzielonej koncepcji dobrego życia, wiele zjawisk dziejących się w przestrzeni kulturowej pozostawiliśmy bez kontroli i bez refleksji na temat, jaki będą miały długoterminowy wpływ na kształtowanie się postaw społecznych naszych i naszych dzieci.

Obecnie najmocniejszym albo co najmniej niezwykle wpływowym graczem na polu wychowania młodych ludzi jest popkultura z jej mocnym przesłaniem o tym, że uczestnictwo w rozrywce, szybko osiągnięty i niewymagający wielkiej pracy sukces, doznawanie przyjemności są drogą prowadzącą do spełnionego życia.

Dla wielu nastolatków znaczącym dorosłym, mentorem, kimś kto objaśnia świat, jest Kuba Wojewódzki lub jakikolwiek inny wystylizowany na wiecznego młodzieńca telewizyjny gaduła, a nie rodzic czy nauczyciel. Mądrzy po szkodzie coraz lepiej rozumiemy, że nie jest wszystko jedno, jakie filmy produkujemy dla naszych dzieci, jakie książki dla nich piszemy i z jakim przesłaniem emitujemy dla nich programy w telewizji, wciąż jednak milczymy wobec zaborczości popkultury. Tymczasem wobec milczenia dorosłych w domu, w szkole, w świecie tworzącym kulturę oraz strategie polityczne, popkultura ze swoimi płaskimi i źle opisującymi rzeczywistość ideałami powoli, ale konsekwentnie pożera dusze naszych dzieci.

Nie wątpię, a nawet wiem, że wielu rodziców dokłada wielkich starań, by towarzyszyć dorastającym dzieciom i na ile tylko możliwe uchronić je przed wpływem wątpliwych wzorców, ale troska ta, gdy jest walką pojedynczych osób mierzących się z naciskiem grupy rówieśniczej i siłą medialnego przekazu, nie zawsze kończy się zwycięstwem.

Postulat, by szkoła wychowywała młodego człowieka przede wszystkim jako członka wspólnoty, to propozycja zbyt skromna i nietrafiająca w sedno problemu. Zbyt skromna, bo dotycząca tylko pewnego, ważnego, ale przecież nie jedynego istotnego wymiaru dojrzałego życia. Nie mniej ważne od więzi z ojczyzną jest choćby poczucie odpowiedzialności za rodzinę, wytrwałość w podtrzymywaniu więzi w małżeństwie, rzetelne i twórcze wywiązywanie się z zadań pracownika czy pracodawcy, cierpliwość w realizowaniu życiowych strategii. Mam również wątpliwość, czy ludzi zmielonych przez kulturę hedonizmu i szybkiego sukcesu łatwo uczynić patriotami, gotowymi poświęcić osobiste plany lub życie dla ojczyzny. Nietrafiająca, ponieważ – jak sądzę – nie ma ważniejszego celu wychowania niż wspieranie młodego człowieka w dorastaniu do wzięcia dojrzałej odpowiedzialności za los swój i innych. Będąc bowiem członkiem mniejszych i większych wspólnot, wciąż pozostaje człowiek celem w samym sobie. Dopiero doprowadzenie go do dojrzałości będzie owocowało między innymi umiejętnością rozsądnego podejmowania ról i zobowiązań wobec siebie, swoich bliskich oraz wszelkich społeczności i wspólnot, w których przyjdzie mu żyć. Do tego potrzeba osób zintegrowanych wewnętrznie, to znaczy takich, które rozumieją znaczenie panowania nad osobistymi namiętnościami, są wytrwałe w realizowaniu celów, cierpliwe w oczekiwaniu na efekt swoich wysiłków, odpowiedzialne za swoje decyzje, potrafiące współpracować z innymi i wreszcie krytycznie analizujące wzorce podsuwane przez przekaz medialny.

Na koniec powróćmy do ważnej kategorii sukcesu indywidualnego. Skoro jest ona tak ważna dla ducha współczesnego świata, nie odwracajmy się do niej plecami, lecz szukajmy sposobów, by stała się sojusznikiem w wychowywaniu dojrzałych, zintegrowanych młodych osób. Zamiast podpowiadać młodym ludziom, że ich indywidualny sukces nie jest tak ważny (najprawdopodobniej zignorują takie przesłanie), uczmy ich, że życie uporządkowane, polegające na współpracy z innymi, takie, w którym wysiłek i cierpliwość mają znaczenie, częściej prowadzi do sukcesu niż życie pełne rozrywki i miotane namiętnościami.

Końcowy postulat Jana Maciejewskiego, by reformować edukację, jest słuszny. To zadanie wciąż czeka na odważnych i zmotywowanych do starcia o duszę młodego pokolenia. Aby się na nie zdobyć, trzeba zanegować dotychczasowe podstawy obecnego edukacyjnego wszechświata. Wśród niezwykle ważnych postulatów zmian w systemie edukacji wymieniłbym:

1) zerwanie z metodologią milczenia wobec wpływów ideałów popkultury wobec naszych dzieci, a w konsekwencji przywrócenie znaczenia odważnego wychowania w szkole i stworzenie spójnego jej programu, tak by uczeń spędzający 12 lat w placówkach oświatowych wychodził z nich jako człowiek znacząco uformowany, rozumiejący siebie w kontekście życiowych wyborów i ich konsekwencji;

2) wsparcie nauczycieli, by dysponowali adekwatnymi narzędziami i umiejętnościami, które pozwolą im stać się osobami znaczącymi dla uczniów, nakładając na nich jednocześnie obowiązek rzeczywistej pracy wychowawczej z młodym człowiekiem;

3) wypracowanie takich metod wpływu na młodych ludzi, które dla nich samych będą pociągające.

Wychowanie ma w sobie coś z uwodzenia. Chcemy wychować do wielkości, nauczmy się mówić o niej takim językiem, który będzie dla młodych zrozumiały i atrakcyjny.