Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Maciej Sławiński, Adam Zieliński  30 września 2014

Sławiński: Edukacja według Opus Dei

Maciej Sławiński, Adam Zieliński  30 września 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Od dawna nurtuje mnie pytanie o ewentualne (lepsze?) wyniki edukacji nieuwzględniającej płci pięknej. Czy masz gotową odpowiedź?

Niestety nie znam statystyk mówiących o wynikach w nauce. Nie wiem, czy robi się poważne badania na ten temat.

Czy wszystkie panie mają wstęp wzbroniony do Żagli? Co ze zdolnymi nauczycielkami albo mamami odbierającymi pociechy?

Szkoła męska to instytucja oparta o zdrowy rozsądek, a nie myślenie magiczne. Sam wiele razy pokazywałem szkołę jakiejś mamie, ułatwiałem jej znalezienie nauczyciela itp. Natomiast założeniem Żagli (i Strumieni – szkoły dla dziewcząt prowadzonej przez to samo stowarzyszenie) jest to, że nauczyciel jest tej samej płci, co uczniowie. Może wydać się to paradoksalne, ale takie rozwiązanie zapobiega powstawaniu stereotypów, jakoby istniały zajęcia lub przedmioty typowo „męskie” lub „kobiece”. Kilka lat temu na festynie Opus Dei chłopcy z Żagli zaskoczyli wszystkich zapałem do śpiewania – wygrali konkurs piosenki. Trudno mi sobie to wyobrazić w szkole koedukacyjnej. Stereotyp, że śpiew to zajęcie dla dziewczyn, działa w niektórych miejscach bardzo silnie. W Żaglach nie.

Żagle to jedyna szkoła z takim pomysłem na wychowanie? Z wielu stron słychać nazywanie różnych placówek „szkołami Opus Dei”. To prawdziwe sformułowanie?  Kto założył Żagle?

Żagle stworzyli rodzice będący wiernymi Opus Dei oraz ich znajomi i przyjaciele. Inspiracją dla nich było nauczanie św. Josemarii Escrivy, założyciela Opus Dei. Podkreślał on rolę i odpowiedzialność rodziców za wychowanie dzieci. W latach 60. i 70. mobilizował wielu rodziców do obywatelskich inicjatyw edukacyjnych. Sądził, że zbyt łatwo odchodzi się od modelu edukacji zróżnicowanej – osobnych szkół dla dziewcząt i chłopców. Zachęcał, by taki model utrzymać i by dbać o indywidualne relacje nauczyciela z każdym uczniem. W tym sensie można potocznie powiedzieć, że Żagle to „szkoła  Opus Dei”. W Polsce powstało kilka podobnych placówek, między innymi w Szczecinie, Poznaniu i Krakowie.

Na Orszaku Trzech Króli młodzi chłopcy toczą katapultę przygotowaną przez siebie. To praca domowa z jakiego przedmiotu?

Sądzę, że to owoc zajęć dodatkowych – prawdopodobnie klubu rycerskiego.  

Czy Żagle to szkoła dla dzieciaków z bogatych rodzin? Wszystko podane pod nos nie rozpieszcza? Poza tym negatywna opinia rodzica o wymagającym nauczycielu w szkole publicznej nie przekłada się bezpośrednio na budżet placówki. 

Szkoła stale szuka nowych sposobów, by niezamożni rodzice mogli posyłać do niej swoje dzieci. Dlatego do Żagli chodzą chłopcy z domów ubogich i z domów zamożnych. Słowo wdzięczności należy się tu tym, którzy – bez rozgłosu – fundują stypendia.

Z zadowoleniem obserwujemy, że relacje między chłopcami wolne są od optyki portfela, adidasów i iPhone’a. Często największy autorytet wśród kolegów zyskują chłopcy z rodzin o przeciętnym statusie finansowym.

Ostatnio ojciec jednego ucznia, finansista kierujący dużymi inwestycjami, podał mi na przywitanie rękę ze śladami farby akrylowej. „Malowaliśmy z synem pokój”, wyjaśnił z uśmiechem.

Jaki jest wzór absolwenta Żagli?

Pracowity, otwarty na innych, szanujący drugiego człowieka, świadomy swojej tożsamości. 

Co w takim razie wyróżnia Żagle od innych niepublicznych szkół? Cokolwiek poza zrezygnowaniem z koedukacji oraz skojarzeniami z Opus Dei?

Pracując  w Żaglach nie staramy się zbyt dużo myśleć na ten temat.

Myślę, że mamy u nas zdrową równowagę  między zadowoleniem z własnej instytucji, szukaniem sposobów na jej polepszenie, i świadomością, że istnieje wiele innych prężnych ośrodków edukacyjnych, od których warto się uczyć.

Jeśli jednak miałbym coś specyficznego o Żaglach powiedzieć, to – o ile mi wiadomo – bardzo rzadko spotkać można szkołę, która instytucjonalnie kładzie taki nacisk na tutoring, regularne indywidualne spotkania uczeń-nauczyciel. 

Tutoring, relacja mistrz-uczeń… Czy można stwierdzić, że mamy do czynienia z pomysłem Opus Dei na edukację? Czy wpływa to również na Kowalskiego, który nie posyła swojego dziecka do Żagli?

Myślę, że nie. W zasadzie całość instrumentów edukacyjnych, z których korzystamy w Żaglach, została wymyślona i sprawdzona gdzie indziej i wcześniej: dydaktyka, tutoring, edukacja zróżnicowana. Jeśli miałbym wskazać miejsce, gdzie oddziałuje Opus Dei jako takie, to powiedziałbym, że to indywidualne duchowe wspieranie ludzi, którzy tworzą Żagle.

Każda inicjatywa obywatelska – także Żagle – wymaga wytrwałości, ciężkiej pracy, uczenia się na błędach itp. Wsparcie duchowe bardzo umacnia w tym wysiłku.

Oczywiście misja Opus Dei nie wyczerpuje się na wsparciu ludzi zaangażowanych w obywatelskie inicjatywy edukacyjne. Z formacji w ośrodkach Opus Dei korzysta bardzo wiele osób nie związanych bezpośrednio ze szkołami. Praca apostolska dociera do uczniów z innych szkół niż Żagle, do gimnazjalistów, do licealistów,  do studentów i do osób pracujących zawodowo. 

A jakie inicjatywy obywatelskie podejmą wychowankowie szkoły? Czy absolwent Żagli to chłopak przygotowany do pracy i życia w ciężkich warunkach? Jeśli zabierzemy uczniom wyselekcjonowaną kadrę, świetne warunki bytowe i zorganizowaną zabawę, jak sobie poradzą?

Z tymi świetnymi warunkami to bym nie przesadzał. Od lat czekamy na docelową siedzibę, a obecne warunki lokalowe trudno zaliczyć do optymalnych. Co do innych okoliczności: w tym roku pierwsze pokolenie żaglowców wchodzi na studia. Z tego, co mi wiadomo, nie zachodzi tzw. efekt cieplarniany. Chłopcy radzą sobie tak jak ich rówieśnicy z innych szkół. 

 

Rozmawiał Adam Zieliński