Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Damian Kasperczyk  30 września 2014

Kasperczyk: Nie bójmy się wyzwań

Damian Kasperczyk  30 września 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Od pewnego czasu w sieci możemy trafić na istny ogrom wszelkiego rodzaju „wyzwań”. Próby zjedzenia łyżki cynamonu czy wypijanie piwa za jednym zamachem – każdy o tym słyszał, a pewnie niejeden został nominowany. Chociaż większości z nas kojarzą się one zazwyczaj po prostu z głupotą, czy aby na pewno są aż tak bezmyślne?

Chociaż podobne sytuacje zapewne miały miejsce znacznie wcześniej, to naprawdę głośno – przynajmniej w naszym kraju – zrobiło się od wyzwania cynamonowego. Zjedzenie łyżki tej przyprawy nie jest chyba możliwe, a sama próba nie należy do najmądrzejszych, ale właśnie wtedy wielu zaczęło próbować (choćby jeszcze wówczas popularny Szymon Majewski). Skutki nie zawsze należały do najprzyjemniejszych – zamiast zabawy kończyło się na wizycie w szpitalu, o czym zresztą często informowały nas media. Jednak prawdziwym hitem – wydaje mi się, że najbardziej popularnym do tej pory – wśród młodszej części polskich internautów było wyzwanie piwne, „przywiezione” do nas z Kanady. Powiem szczerze, że zupełnie go nie rozumiem. Nikt chyba naprawdę nie liczył, że nominowana osoba w przypadku niewykonania zadania kupi nominującemu skrzynkę piwa, skoro wypicie zaledwie 0,5 l za jednym zamachem nie jest trudnością nawet dla młodzieży licealnej. Nie zmienia to jednak faktu, że zabawa – być może dla samego faktu zabawy – toczyła się w najlepsze, a codziennie ogrom filmików-dowodów trafiał do sieci.

I do tego momentu ciężko dostrzec pozytywy wyzwań. Być może chęć przypodobania się rówieśnikom sprawiła, że tysiące młodych (i nie zawsze pełnoletnich) ludzi piły piwo na pokaz, a setki trafiły do szpitala z powodu głupoty i cynamonu. W tym jednak miejscu możemy zauważyć, że dokonuje się pewnego rodzaju podział. Część społeczeństwa dostrzega ciekawy pomysł i zamieniając zadanie na inne sprawia, że schemat i popularność tego rodzaju akcji zostają wykorzystane w zdecydowanie mądrzejszym lub nawet szczytnym celu. Oczywiście jest też drugie odgałęzienie, które wymyśla coraz głupsze i bardziej niebezpieczne zadania – ale tego i tak mogliśmy się spodziewać.

Ice Bucket Challenge było przykładem, że z naprawdę bezmyślnych inicjatyw też można wyciągnąć coś dobrego. Oczywiście część polskich nastolatków pod filmikami, na których oblewali się lodowatą wodą, dodawała wpis „Masz 24 godziny, jeśli nie udostępnisz filmiku – paczka żelków/duże Frugo dla mnie!” – ale tego też mogliśmy się spodziewać.

Pomijając jednak tych nieuświadomionych, mieliśmy do czynienia z niezwykle prostym i efektywnym sposobem na informowanie, że taka choroba jak stwardnienie zanikowe boczne w ogóle istnieje, jakie są jej konsekwencje oraz gdzie można (a w przypadku niewypełnienia zadania – trzeba) wpłacać pieniądze, aby pomóc chorym.

Prostota – i zapewne innowacyjność pomysłu w tego typu działalności – sprawiła, że w akcję włączyły się osoby z pierwszych stron gazet. Ciężko posłużyć się tutaj liczbami, ale jedno jest pewne: nie dość, że organizacje pomagające chorym na ALS na pewno zebrały zaskakująco dużo dotacji, to ich funkcjonowanie stało się dużo łatwiejsze. Znaczna część społeczeństwa została uświadomiona o istniejącym problemie, a to już naprawdę sporo.

Ale czy to jedyny przykład pozytywnych efektów? Czy nie mamy się z czego cieszyć, bo po Ice Bucket Challenge pojawiła się moda, na szczęście jeszcze nie w naszym kraju, na Fire Challenge (polega ono na oblaniu się alkoholem i – o zgrozo – podpaleniu)? Niekoniecznie. Pomysłów zapewne było bardzo dużo, lecz tylko nielicznym z nich udaje się faktycznie przebić, zyskać rozgłos, fanów oraz oczywiście tych najważniejszych – wykonujących i nominujących. Jednym z takich trafionych pomysłów okazał się Hot16Challenge. Zapoczątkował go Solar, kierując do polskich raperów.

Polega na napisaniu 16 wersów, a następnie nawinięciu pod wybrany przez siebie beat. Bez konkretnych konwencji. Artyści mają olbrzymie pole manewru. I chociaż zapewne wyzwanie to nie trafi do każdego, śmiem twierdzić, że dzięki niemu powstało wiele naprawdę dobrych zwrotek.

Wszystko powinno oczywiście zostać udokumentowane na krótkim filmiku na YouTube. Popularność potwierdzają wyświetlenia sięgające setek tysięcy oraz zaangażowanie i ciepłe przyjęcie przez największe gwiazdy polskiej sceny hip-hopowej. Moim zdaniem rozwój rodzimej sceny muzycznej to naprawdę duży plus, pomimo tego, że nie każdy może za nią przepadać. A wszystko dzięki wykorzystaniu schematu zaczerpniętego z innych wyzwań.

Nie chcę jednak ograniczać się do samych wyzwań i pójść krok dalej. Czego nas to wszystko nauczyło? Moim zdaniem wiele, bardzo wiele. Musimy zdawać sobie sprawę, że możemy (albo nawet powinniśmy) w naszej działalności zwracać uwagę na to, co jest obecnie modne i dobrze przyjmowane przez przynajmniej część społeczeństwa – nawet, jeśli nie jest najmądrzejsze i na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego z tym, co robimy. Nie odrzucajmy takich pomysłów. Oczywiście nie mam na celu skłonienia do próby ich absolutnej akceptacji czy przychylności. Weźmy jednak pod uwagę, że mamy podane jak na tacy to, co obecnie trafia do społeczeństwa. To olbrzymi dar. Musimy tylko wybrać poszczególne elementy, pewien schemat, i zmodyfikować je tak, aby pomagały nam w promocji tego, co właśnie organizujemy czy – jak w przypadku Ice Bucket Challenge – w zbieraniu wsparcia finansowego. Nie twierdzę, że jest to proste czy zawsze skuteczne, ale na własne oczy zobaczyliśmy, że może mieć niewyobrażalne efekty. Nie bójmy się tego, co nowe i nie zawsze zrozumiałe – wykorzystajmy to do celów i w sposób, który uważamy za słuszny.

Ciężko stwierdzić, co będzie dalej i w jaką stronę rozwinie się moda na wyzwania. A może po prostu zacznie umierać śmiercią naturalną? Sam mam cichą nadzieję, że czas po prostu głupich i niebezpiecznych pomysłów już mija, chociaż nie mogę powiedzieć, że w to wierzę.

Ale jeżeli co jakiś czas uda nam się wykorzystać popularny mechanizm do stworzenia „czegoś więcej” – to moim zdaniem wystarcza, aby dany trend zachować.