Komorniczak: Skończmy z tanim populizmem
Posłowie zarabiają za dużo, a mało co robią: taką tezę stawia w artykule Tomasz Synowiec. To od nich należy zacząć niezbędne w państwie oszczędności. Niestety artykuł pachnie tanim populizmem, a jego autor miesza wiele zagadnień. Osobiście uważam, że na naszych posłów wydajemy zdecydowanie za mało.
W szczególności dotyczy to kwoty przeznaczanej na prowadzenie biur poselskich. Dziesięć tysięcy złotych miesięcznie na ten cel to narzędzie, dzięki któremu partyjni bossowie utrzymują swoich posłów w stanie permanentnej bezradności. Popatrzmy – wynajęcie biura w dużym mieście wyniesie nas około dwa tysiące. Zatrudnienie jednego pracownika, który otrzyma na rękę dwa tysiące (więcej niż wielu z nas, ale to wciąż bardzo skromna kwota), to ponad trzy tysiące. Doliczając rachunki za prąd, telefon i materiały biurowe, okaże się, że jakieś 70% kwoty poseł przeznaczy na jedno biuro z jednym pracownikiem. A okręg wyborczy to często cztery, pięć, a nawet sześć powiatów; jeden pracownik oznacza problemy nie tylko z prowadzeniem aktywnej działalności, ale wręcz ze stałym funkcjonowaniem biura w okresie urlopów czy w razie choroby. A przecież, aby poseł mógł rzeczywiście podmiotowo realizować interesy wyborców, powinien mieć narzędzia umożliwiające zarówno pomoc mieszkańcom swojego okręgu, jak i aktywną pracę w parlamencie.
Obecne kwoty na utrzymanie biur pozwalają parlamentarzystom na utrzymywanie pozorów, nie dając im żadnych realnych narzędzi do sprawowania mandatu poselskiego.
Tylko większe kwoty na działalność pozwolą wyrwać posłów spod władzy partyjnych baronów – wystarczy popatrzeć na historię polityki w ostatnich latach. Wszelkie wolty polityczne zaczynały się w oparciu o posłów do Parlamentu Europejskiego, którym nowe wynagrodzenie i środki na działalność pozwoliły na samodzielność.
Kolejnym pomysłem ma być równomierne wypłacanie pensji wszystkim posłom, zarówno zawodowym, jak i tym, którzy pracują poza Sejmem. Jedyny sposób, w którym coś takiego byłoby możliwe, to całkowite uzawodowienie wszystkich posłów. W takim wypadku jednak wydatki wzrosną, pojawi się również tendencja do odchodzenia od sprawowania mandatu przez osoby osiągające wyższe dochody poza Sejmem. Taka równa „pensja” miałaby podlegać obcięciom wraz z nieobecnościami na głosowaniach sejmowych, a receptą na najczęstszy powód nieobecności – pokrywanie się terminów sesji z pracami komisji – ma być ustawowy zakaz zwoływania ich w tym samym czasie. Rozdzielenie prac komisji od posiedzeń Sejmu oznaczałoby tylko jedno: posłowie de facto zamieszkaliby w Sejmie.
Nawet obecna niewielka obecność posłów w okręgach zostałaby zlikwidowana, a jedyną szansą na ich spotkanie dla obywatela byłaby podróż do Warszawy albo spotkania wyborcze.
Pamiętajmy, że przepisy muszą być tworzone tak, aby uwzględniać potrzeby tych, którzy mandat chcą sprawować z zaangażowaniem i starannie wykonywać swoją pracę, a nie pod najgorszych i najbardziej leniwych parlamentarzystów. Wiem, że wizja zamknięcia na stałe posłów w murach Sejmu może się wielu wydawać atrakcyjna, ale dla mnie brzmi to jak wylewanie dziecka razem z kąpielą.
Realnych oszczędności można szukać w wydatkach na administrację, ale w innych miejscach – np. obciąć ilość urzędników zatrudnianych w Sejmie poprzez zmianę kilku absurdalnych przepisów, do których przestrzegania zatrudniana jest spora liczba ludzi (jak w ogóle niefunkcjonujący system nadzoru nad wydatkami biur poselskich), ale tak naprawdę musimy zdawać sobie sprawę, że na posłów wydajemy relatywnie mało. Hasła o „obcinaniu rozpasanych wydatków” to kolejny przykład taniego populizmu, którego efektem jest m.in. brak porządnego samolotu dla przewozu najważniejszych osób w państwie.
Poszukajmy pieniędzy tam, gdzie na pewno są marnowane: w rozbudowanych Urzędach Skarbowych, regionalnych oddziałach ZUS itp., a nie w funkcjonowaniu naszego parlamentu.
Posłom zaś zapewnijmy wreszcie środki, które pozwolą im na bycie podmiotem, a nie przedmiotem w pracach Sejmu; umożliwmy im wykonywanie ekspertyz i zatrudnianie personelu niezbędnego do aktywnego sprawowania mandatu.