Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Michał Suchoński  4 września 2014

Suchoński: Sprawdzamy Twojego polityka

Michał Suchoński  4 września 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Okazuje się, że politycy wcale tyle nie kłamią. Nałogowo snują wizje i osądzające wywody bez żadnych wartości merytorycznych, obiecują niemożliwe do zweryfikowania rzeczy, a w wywiadach poruszają kwestie całkowicie oderwane od codziennej rzeczywistości. Ale kiedy trafi się wypowiedź merytoryczna, wystarczy źródło tej informacji, by przekonać się, że jednak częściej jest to prawda niż fałsz.

Factcheck zna każdy, kto chociaż raz pokłócił się o coś w Internecie. Po kilku komentarzach konflikt eskaluje i jeden z uczestników decyduje się na przygotowanie argumentu ostatecznego, wpisując omawianą kwestię w okienko wyszukiwarki. Chwilę później z mściwą satysfakcją szykuje ripostę zawierającą w sobie link, najczęściej do podstrony Wikipedii, mający ostatecznie pogrążyć  oponenta. W taki sposób, w sporym uproszczeniu, sprawdził, jak jest naprawdę – i dokonał tego magicznego factchecku.

Oczywiście między kłótnią w Internecie a działalnością wykonywaną przez Demagoga jest spora różnica. Chcąc otrzymywać jednoznaczne metodologicznie wyniki swoich „badań”, trzeba bowiem z factchecku – jak z każdego innego narzędzia – korzystać w jasno określony sposób, w myśl ścisłych zasad. Pamiętać więc należy, iż najważniejsze jest ocenienie samej wypowiedzi, nie osoby: sympatie czy antypatie trzeba odsunąć na drugi plan.

Niezwykle ważny jest także dobór źródeł, bo o ile napotkany w komentarzach pod artykułem Wojtek17 może ugiąć się przed powagą i autorytetem Wikipedii, to do uznania słów ministra za kłamstwo potrzeba trochę lepszych źródeł niż encyklopedia, którą rzeczony Wojtek mógłby samemu edytować.

Tu na szczęście z pomocą przychodzi nam konstytucyjne prawo każdego obywatela do informacji, objawiające się nie tylko tym, że Sieć ugina się wręcz od statystyk, raportów, budżetów i analiz sporządzanych przez aparaty państwowy i unijny, ale też w istniejącym po stronie każdej budżetowej instytucji obowiązku informowania obywatela o niemal dowolnej kwestii, którą ten byłby zainteresowany.

Niektórzy nasze uwagi przyjmują przyjaźnie, nierzadko wyjaśniając swoją pomyłkę…

W kontekście sprawdzania wypowiedzi należy pamiętać, że w końcu nadejdzie moment, w którym factcheck zostanie opublikowany i trafi do zwolenników danego polityka, często także do niego samego. O ile wypowiedziami uznanymi za prawdę dzielą się chętnie, to ich reakcje na negatywne recenzje, jak widać po wymianach tweetów, potrafią być różne – niektórzy otwarcie przyznają, że pomylili się w danym sformułowaniu, inni zaś gotowi są bronić swoich racji do ostatniej kropli krwi. I chociaż autorytet niektórych rozmówców może przytłaczać, to jeżeli przestrzegało się wcześniej przedstawionych zasad, można kłócić się w spokoju – to my mamy rację, popartą twardymi, oficjalnymi źródłami. Nie bawimy się w ich interpretację, w wierzenie plotkom czy dokumentom, które rzekomo istnieją, ale nikt ich nie widział.

Wracając do tematu poruszonego we wstępie – czy naprawdę w debacie publicznej łatwiej usłyszeć prawdę niż kłamstwo czy manipulację?

Owszem, acz nie ma powodu, by popadać w przesadny optymizm. Spoglądając na nasze statystyki dotyczące partii politycznych, można zobaczyć, że w niemal każdym wypadku prawd jest więcej niż pozostałych ocen (najmocniej wybijającym się wyjątkiem jest KNP, co w znacznej części można przypisać wciąż amatorskiemu sposobowi prowadzenia polityki przez tę partię oraz temu, że w jednym wpisie na blogu Korwin-Mikke zdołał zawrzeć aż siedem kłamstw i manipulacji). Wynika to przede wszystkim z tego, że politycy – wbrew obiegowej opinii – nie są głupi, a już z pewnością inteligentni są ludzie pomagający im w karierze.

Spójrzmy na dwa różne przykłady partii o bardzo dobrym stosunku prawd do przekłamań – Platforma Obywatelska i Ruch Narodowy. Pierwsza z nich w pełni korzysta z przywilejów partii rządzącej: za każdym ministrem znajduje się sztab ludzi przygotowujący go do medialnych wypowiedzi, pomagający mu w tworzeniu oświadczeń i przedstawianiu stanowisk, przez co spora część błędów i manipulacji platformerskich polityków polega na pomyleniu dwóch różnych, prawdziwych wartości czy przedstawieniu danych za zły okres albo w nieprawidłowym kontekście. Narodowcy są ich dokładnym przeciwieństwem: partią małą, nieposiadającą ani sztabu konsultantów, ani finansów na ich zatrudnienie, a jednak – przez trzymanie się dobrze opracowanej tematyki i używanie w wypowiedziach faktów tylko wtedy, kiedy są ich pewni – politycy tego ugrupowania także uzyskali świetny wynik.

Opieranie się na faktach to kolejny problem. Wystarczy spojrzeć na to, jak media – czy to tradycyjne, czy społecznościowe – zalewają nas codziennie natłokiem politycznych wypowiedzi, ile zdań wygłaszanych jest w wieczornych talk-show, a ile na twitterze, a potem zestawić to z Demagogiem, gdzie nierzadko mamy problem, by znaleźć materiał na wieczór. Wielu wypowiedzi nie oznaczamy jako kłamstw, gdyż bardzo często po prostu nie zawierają żadnych faktów. Nie da się sprawdzić, czy ktoś faktycznie ubolewa, pamięta czy szanuje; sprawdzanie wciąż przewijających się tematów dotyczących zdrady kraju, ojczyzny i wartości najczęściej po prostu mija się z celem (bo kiedy w danej sprawie dowody istnieją, samo oskarżenie z reguły zaczyna się od ich ujawnienia), a obietnice i prognozy to materiał na szerszy raport sporządzony po paru latach, nie na szybką i z natury zwięzłą formułę factchecku.

…inni traktują je jako osobisty afront (Panie Europośle, nadal czekamy na źródła!).

I stąd ogólny cel istnienia Demagoga, jego misja: próba podniesienia poziomu debaty publicznej. Która aktualnie oparta jest na emocjach, oskarżeniach i snuciu planów bez osadzania ich w jakichkolwiek realiach; debaty, w której dzisiejsze „dane” i „prawdy” są generalizowane i dostosowywane do własnych potrzeb. Przypomina bardziej kłótnie w Internecie, usilne próby „zmasakrowania” się nawzajem, niż rzeczową rozmowę – a ten właśnie dialog powinien pozwolić każdemu z nas poznać działania, osiągnięcia i zamiary danego polityka, pomóc kształtować poglądy i podjąć przemyślaną decyzję przy wyborczej urnie. Na ile skuteczne mogą być nasze działania?

Cóż, sprawdzimy to za parę lat.