Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Dariusz Mącarz  6 sierpnia 2014

Witamy w niespokojnych czasach

Dariusz Mącarz  6 sierpnia 2014
przeczytanie zajmie 6 min

Amerykański geopolityk Nicholas Spykman pisał, że ten, kto kontroluje Rimland, obrzeża lądowej masy euroazjatyckiego kontynentu, ten kontroluje światową politykę. Strategia ta pozwoliła wygrać USA II wojnę światową i powstrzymać ekspansję ZSRR w kolejnym półwieczu, a także utrzymać stabilność układu międzynarodowego po rozpadzie dwubiegunowego świata. Niekwestionowane przywództwo światowe Stanów Zjednoczonych przyniosło 15-lecie optymizmu, w którym triumf liberalizmu, wolności i poszerzającego się dobrobytu zdawał się przypieczętowany.

Drzemka lat 90. (z krótką pauzą w obszarze bałkańskiego kotła) skończyła się definitywnie wraz z kryzysem gospodarczym i kolejnymi próbami rewidowania światowego układu sił. Spykman, pisząc o Rimlandzie, wymieniał Europę Zachodnią, Bliski Wschód i Azję Południowo-Wschodnią jako kluczowe obszary. Obecność militarna i mocne związki gospodarcze imperium morskiego z wybrzeżem mają zatrzymać ekspansję mocarstwa rodzącego się w sercu euroazjatyckiego kontynentu.

Dzisiaj amerykańska i natowska obecność została zakwestionowana, bo rzucono jej poważne wyzwanie we wszystkich najważniejszych miejscach. Najaktywniej przystąpiła do tego Rosja.

Rosja krajem rewizjonistycznym

Wojna rosyjsko-gruzińska, interwencja na Ukrainie, inicjatywy międzynarodowe oraz gazowe umowy skłaniają do sformułowania tezy, że rewizjonizm polityki rosyjskiej jest stałym elementem relacji międzynarodowych. Oznacza on trwałą niezgodę na obecny układ globalnych interesów i wpływów, tj. niezgodę na świat, w którym stabilność gwarantuje jeden gracz międzynarodowy. Eksperci od stosunków międzynarodowych taki układ nazwali jedno-policentrycznym. W globalnej rywalizacji funkcjonuje jeden hegemon i kilku graczy średniego rzędu. Rosyjska polityka będzie więc kwestionować każdą obecność i osłabiać przy każdej okazji te elementy polityki amerykańskiej i europejskiej, które stabilizują i utrwalają amerykańskie przywództwo.

Celem Rosji jest taka przebudowa porządku międzynarodowego, w którym kluczowe decyzje podejmuje klub 8-10 wielkich graczy akceptujących swoją równą pozycję i potencjał.

Zdegradowanie USA do takiej rangi da Kremlowi próżnię strategiczną, konieczną do realizacji planu rekonstrukcji zasięgu wpływu z czasów Imperium Romanowów i częściowo okresu sowieckiego. Podobny układ, choć może zdawać się bardziej demokratyczny i sprawiedliwy, jest tym samym, czym zasada stref wpływów. Najsilniejsze państwa regionu przejmują odpowiedzialność za swoją strefę i zyskują autonomię w narzucaniu woli innym podmiotom.

Rosyjskie wyzwanie dla układu międzynarodowego rzucane jest na trzech płaszczyznach: wewnętrznego osłabiania związków transatlantyckich, budowania „rewizjonistycznej” koalicji międzynarodowej oraz bezpośredniego kwestionowania układu międzynarodowego w swoim polu oddziaływania.

Przykładem pierwszego instrumentu jest konsekwentne kierowanie opinii publicznej przeciw asertywnej i zdecydowanej polityce Zachodu, w tym kwestionowanie relacji euro-atlantyckich. Sprawa Edwarda Snowdena, amerykańskie podsłuchy w Niemczech (i wątek rosyjskich służb specjalnych w tle), podsycanie antyamerykańskich nastrojów wśród opinii publicznej np. w kontekście konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Rosyjska polityka będzie też wspierać wszystkie te pomysły, które pojawiają się w głowach europejskich elit – mając na celu stworzenie zdecentralizowanego układu międzynarodowego z samodzielną Europą jako jednym z graczy strategiczno-militarnych oraz zdystansowanie od Ameryki. Podręcznikowe są rosyjskie działania w budowie gazociągów i polityce energetycznej.

Refleksja powinna przyjść nawet przy oglądaniu Ligii Mistrzów, której głównym sponsorem stała się firma symbol – Gazprom.

Można zadać pytanie, po co w Europie budować za niemałe pieniądze wizerunek firmy, która nie sprzedaje swoich produktów na takim rynku, jak Coca-Cola czy McDonalds.

Drugim instrumentem rosyjskiej polityki jest animowanie klubu „rewizjonistów”. Konferencja BRICS – Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA; dwustronne, silne relacje rosyjsko-irańskie; niedawna umowa gazowa z Chinami. Rosja będzie zachęcać te ostatnie do śmielszej polityki i mocniejszego zakwestionowania status quo w Azji Południowo-Wschodniej. Podobnie będzie podtrzymywać antyamerykańską politykę Iranu oraz utrzymywać tradycyjną niechęć Ameryki Południowej do USA. Doskonale wykorzysta także „kupieckie” podejście Europy Zachodniej wobec transferu technologii do Rosji, zakupów broni i umów gazowych (vide francuskie Mistrale i South Stream). Przyzwolenie na ingerencję w konflikcie w Syrii to także element tej polityki.

Czym więcej punktów zapalnych i wiązania uwagi mediów oraz polityki amerykańskiej poza sąsiedztwem Rosji, tym korzystniej dla Kremla.

Trzeci instrument jest najbardziej widoczny i spektakularny: odmrożenie konfliktu i interwencja w Gruzji w 2008 roku jako przeciwdziałanie planom rozszerzenia NATO oraz obecna próba wewnętrznego rozbicia Ukrainy. Wydaje się, że Rosja straciła szansę na przejęcie całkowitej kontroli nad Ukrainą i zniecierpliwiona zdecydowała się na rozwiązanie mniej ambitne. Celem może być stworzenie kolejnego zamrożonego konfliktu u granic dawnego ZSRR (obok Górnego Karabachu w Azerbejdżanie, Naddniestrza w Mołdawii, wciąż kwestionowanych granic Gruzji). W przyszłości będzie on służył jako punkt nacisku na Kijów i wykorzystywany przeciwko próbom zbliżenia się do Zachodu. Drugi scenariusz, dzisiaj mniej prawdopodobny, zakłada podział kraju: prorosyjskie prowincje wschodnie (być może wcielone do Rosji) oraz pogrążony w problemach gospodarczych i społecznych zachód, szukający oparcia w Unii Europejskiej.

Ofensywne kroki Rosji są jej odpowiedzią w sporze, czy kraje dawnego ZSRR mogą prowadzić niezależną politykę zagraniczną i samodzielnie decydować o swoich sojuszach i związkach gospodarczych.

Pytania o polską politykę

Administracja Baracka Obamy zdawała się od początku być mało zainteresowana Europą, skupiając się raczej na Azji Południowo-Wschodniej, Bliskim Wschodzie czy Afryce. Przyniosło to refleksję, że Polska zniknęła z pierwszej linii geopolitycznego układu światowego, a historia, tak jak życzył sobie tego Francis Fukuyama, wreszcie znika z tej części świata. Europa Środkowo-Wschodnia faktycznie nie jest już kluczowym obszarem rywalizacji, ale pozostaje ważnym polem przesądzającym o kształcie relacji europejskich. Polska polityka nie doprowadzi do zmniejszenia ambicji Kremla. Realnym działaniem będzie stałe korygowanie unijnej polityki o element realizmu i chłodnej oceny wobec Rosji, a także wspieranie tych głosów w NATO, które chcą wzmocnienia „twardego” bezpieczeństwa militarnego w tej części kontynentu. Naszą siłą jest również świadomość, że te same dylematy rozumieją kraje bałtyckie, Szwecja czy Rumunia. Część inicjatyw zmienia się realne sukcesy.

Gdyby nie Partnerstwo Wschodnie, Ukraina znalazłaby się w całości w sferze rosyjskiej polityki bez zdolności zmiany swojej orientacji gospodarczej i politycznej.

Udało się również doprowadzić do zbliżenia z Mołdawią. Kryzys ukraiński stworzył moment otwarcia w polityce, w którym polska ostrożność wobec Rosji zyskuje bardzo mocno na wiarygodności.

Rosjanie popełniają również błędy. Zestrzelenie malezyjskiego boeinga może być punktem zmieniającym scenariusz na Ukrainie. Bez wątpienia ważnym zadaniem jest przekonanie polskiej opinii publicznej, że asertywna polityka wobec Rosji, nawet kosztem konfliktu o polski handel, jest kluczowym wymogiem naszego bezpieczeństwa i interesu. Polacy, wrażliwi na krytykę i zagraniczną opinię o swoich elitach, muszą zostać przygotowani na obecność konfliktu (choćby tylko dyplomatycznego) w sferze politycznej.

Na poziomie polityki zagranicznej konieczne jest utrzymanie jednoczesnej bliskości z USA i Niemcami.

Wbrew pozorom nad Sprewą działa spora grupa proatlantyckich polityków, którzy najskuteczniej mogą korygować prorosyjski kurs innych stolic europejskich i sami hamować niemieckie lobby przemysłowe, szukające dobrych relacji z Rosją. Lepiej, żeby nasz głos był tam rozumiany i wzmacniał „atlantycką korektę” polityki niemieckiej.

Wreszcie, atlantyckość polskiej polityki przestaje być wygodnym skrótem dla polskich polityków, pozwalającym bezrefleksyjnie poruszać się w koleinach interesów i sposobów działania na arenie międzynarodowej. Błędy popełnione podczas bezowocnej interwencji w Iraku były realne, a tamte działania nie wniosły mocniejszego wkładu w nasze bezpieczeństwo.

Dlatego wciąż aktualna pozostaje potrzeba umiejętnego radzenia sobie z opinią „proamerykańskości” na drodze do zdecydowanego wzmocnienia bezpieczeństwa poprzez przekonanie natowskich partnerów do zwiększenia fizycznej obecności w polskich bazach.

Polską strategią w Europie powinno być również osłabianie antyamerykańskich nastrojów oraz prób podkopywania więzów gospodarczych i strategicznych. Amerykanie, ściągając niezadowolenie na swoje posunięcia, nie pozostają bez winy i mogą irytować ruchami właściwymi dla gracji giganta w przysłowiowym składzie porcelany. Nie zmienia to jednak faktu, że Europa z obecnością amerykańskich kuzynów jest bezpieczniejsza i stabilniejsza.

Nadrzędnym celem naszej polityki jako odpowiedzi na rewizjonistyczny paradygmat polityki Rosji jest więc wmontowanie Polski w wysunięty europejski Rimland.

Policentryczny układ międzynarodowy, którego chce Rosja, z punktu widzenia Polski naruszy elementarne filary suwerenności, podmywając kościec gospodarki – energetykę – i kontrolę nad tworzeniem zmiany w kluczowych obszarach. Stabilność międzynarodowa i zakorzenienie w strefie trwałego bezpieczeństwa stworzą warunki dla prawdziwego wyzwania dla podmiotowej polityki XXI wieku: budowy nowoczesnego przemysłu i zmierzenia się z zagrożeniem pułapki średniego dochodu.