Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  2 sierpnia 2014

Powstanie, mit, popkultura

Piotr Kaszczyszyn  2 sierpnia 2014
przeczytanie zajmie 6 min

Współczesna Polska narodziła się 1 sierpnia 1944 r. Opowiada o tym „Kanał” Wajdy, opowiadają dwie ostatnie produkcje Jana Komasy. 70 lat od wybuchu tego arcypolskiego wydarzenia nadszedł czas na stworzenie jego popkulturowego mitu. Blockbustera, gdzie używając efektów slow motion, opowiemy światu o naszym umiłowaniu wolności. I Niemcach, którzy byli tymi złymi.

Jest taka scena w „Kanale”, która nie ma sobie równych w historii polskiego kina. Kompozytor Michał, postać-symbol, odsyłająca do świata poezji i polskich wieszczów słyszy melodię, której nie słyszą jego towarzysze. Na wpół szalony, na wpół natchniony wyciąga flet i zaczyna grać, jakby w odpowiedzi na Tajemnicę, która wybrzmiewa w jego uszach. Po czym, nie zważając na groźby dowódcy, rusza samotnie w plątaninę kanałów. Brodząc w szlamie odchodzi powoli z melodią na ustach. Dalej jest już tylko ciemność Historii.

Polskość = wolność

Polityczność – wydestylowana i wyostrzona do granic możliwości – stanowiła zasadniczą oś zatrważającego konfliktu polsko-niemieckiego. Andrzej Bobkowski w dzienniku zatytułowanym Szkice piórkiem pod datą 13 sierpnia 1944 r. zanotował:

„Niemcy i Rosjanie unicestwiają TO SAMO, są zgodni w unicestwianiu TEGO SAMEGO. Niemcy na pożegnanie, Rosjanie na powitanie.”

Tym czymś była wolność i polskie jej umiłowanie, które Niemcy i Rosjanie starali się wykorzenić od czasów I rozbioru Rzeczpospolitej, w imię szaleńczo pojmowanej nowoczesności. Hitler – za pomocą karabinów, Stalin – biernością własnych wojsk stojących po drugiej stronie Wisły. Powstanie Warszawskie okazało się kulminacją tego historycznego boju o polityczną podmiotowość i odpowiedzialność za własny los, co doskonale opisał w swoim eseju Warszawa 1944: oślepiający blask wolności Dariusz Gawin. Alternatywą był polityczny niebyt, wyrzucenie poza historię symbolizowane przez ciemności rozciągające się poza bronowicką chatą z Wesela Wyspiańskiego.

Podobnie polskość pojmował i opisywał Jarosław Marek Rymkiewicz, dla którego polskie umiłowanie wolności stanowi naszą niepowtarzalną „formę istnienia”. Nie dziwi więc, że dla poety z Milanówka

„Powstanie Warszawskie było największym wydarzeniem w historii Polaków – w całej naszej historii nie było (i pewnie już nigdy nie będzie) większego wydarzenia”.

Popkulturowy mit w 3D

Karol Kleczka w swoim tekście „Czy powstaniec może uprawiać seks?” stwierdził, że historia nie polega na odkrywaniu niezależnych od nas wydarzeń z przeszłości, lecz na ich opisywaniu, reinterpretowaniu, wysuwaniu jednych elementów na pierwszy plan, innych skrywaniu w cieniu. To od nas zależy jaką narrację stworzymy, aby opowiedzieć historie budujące naszą współczesną tożsamość, wyznaczające hierarchię celów i wartości.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taką narracją stała się dziś popkultura.

Popkultura, która ze swoją tendencją do upraszczania rzeczywistości, może stać się naszym wielkim sojusznikiem w przekazaniu naszej arcypolskiej opowieści światu.

To właśnie owa tendencja do upraszczania pozwoli nam przekuć narracje Bobkowskiego, Gawina i Rymkiewicza w historię o walce dobra ze złem; zderzenia radykalnego umiłowania wolności z dążeniem do dominacji, zniewolenia, totalitaryzmu; walki o zachowanie ludzkiej godności z ideologią nadczłowieka. W ten sposób stworzymy popkulturowy mit opowiadający o uniwersalnych wartościach w sposób zrozumiały i atrakcyjny dla milionów widzów na całym świecie.

Doskonałym przykładem takiego blockbusterowego mitu jest dzieło Zacka Snydera „300”.

Film praktycznie w całości stworzony przy pomocy komputerowej grafiki, pełen hektolitrów krwi, stosów trupów, komiksowego przerysowania, stał się jednocześnie wizualnym majstersztykiem. I opowieścią, która przeniosła heroizm Spartan i słynną bitwę pod Termopilami w przestrzeń popkultury, tworząc z Leonidasa i jego trzystu towarzyszy bohaterów tysięcy kinowych sal. Uniwersalne pragnienie wolności, beznadziejna walka jednostki przeciwko tyranowi, niesamowity heroizm- to wszystko ubrane w filmowy kostium rodem z gier komputerowych, pozwoliło przekuć opowieść o bohaterstwie Spartan w popkulturowy mit, z którym każdy mógł z łatwością się utożsamić, kibicując Leonidasowi, posyłającemu na śmierć kolejnych żołnierzy Kserksesa.

Potrzebujemy więc filmu, który byłby połączeniem reżyserii Zacka Snydera z wizją Tomasza Bagińskiego, który w projekcie Hardkor 44, wraz z Łukaszem Orbitowskim pragnął stworzyć opowieść o walce powstańców z niemieckimi oddziałami bojowych cyborgów.

Adam Mickiewicz, mag bitewny

Jak więc mógłby wyglądać taki film? W tym miejscu powróćmy do kompozytora Michała z „Kanału” Wajdy, którego pozostawiliśmy samotnie błądzącego w kanałach. Prowadzony przez tajemniczą melodię trafia on ostatecznie na powierzchnię. Okazuje się, że Tajemnica zaprowadziła go ponownie do dnia 31 lipca, gdzie spotyka resztę swojego oddziału, który w filmie Wajdy zginął w czeluściach kanałów.

Zarówno Niemcy, jak i Polacy przygotowują się do zbliżającego się starcia. Czynią to jednak w niezwykły sposób. Dowództwo AK decyduje się ewokować do życia symboliczne imaginarium budujące naszą historię i nasze postrzeganie polskości.

Głosami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego oraz innych przedstawicieli pisma „Sztuka i Naród” powołują do życia avatarów Trzech Wieszczy, którzy swoją poezją, niczym potężni magowie i kapłani, mają pomóc zwyciężyć Niemców.

Mickiewicz i Krasicki stojący na szczytach warszawskich budynków, swoimi potężnymi głosami przywołują dziesiątki „Redut Ordona” i „Okopów Świętej Trójcy”, które składają się na linie polskich okopów przecinających ulice stolicy. Juliusz Słowacki z kart swojego najsłynniejszego dramatu ewokuje do życia Kordiana, który stanie na czele oddziału kompozytora Michała z „Kanału” Wajdy.

Na ulicach stolicy pojawiają się ci, którzy przez dekady budowali patriotyczną tożsamość kolejnych pokoleń. Kilkunastometrowy Kmicic, Wołodyjowski i Longinus Podpięta- gargantuiczne personifikacje polskości i jej umiłowania wolności stają do walki z oddziałami okupanta.

Towarzyszą im golemy, powołane do życia staraniem żydowskim rabinów, którzy wraz ze swoimi braćmi w wierze, ramię w ramię z Polakami, stają do walki z niemieckim najeźdźcą.

Echem po Warszawie niosą się również głosy Baczyńskiego i Gajcego, którzy, niczym magiczny zaśpiew, intonują kolejne wersy „Apeli Poległych”. Wraz z ich recytacją do walki ruszają kolejne oddziały: ze stoków Cytadeli Romuald Traugutt i powstańcy styczniowi; z browara pod Solcem Piotr Wysocki i powstańcy listopadowi; na Niemców szarżuje nieustraszona husaria, do boju ruszają kolumny Legionów prowadzone przez monstrualnej wielkości awatara Piłsudskiego, dosiadającego swoją nieodłączną Kasztankę.

Za okopami wyrastają dworki, łudząco przypominające ten jeden, najsłynniejszy, z Soplicowa, gdzie, ożywione modlitwami kobiet i ich malutkich córeczek, figury Maryi o łagodnym wzroku z dziesiątek warszawskich podwórzy, opiekują się rannymi i grzebią umarłych.

Ulrich von Jungingen, okultyzm i niemieckie demony

Po drugiej stronie, wysiłkiem Alfreda Rosenberga, autora „Mitu XX wieku” i jednego z twórców ideologii nazistowskiej oraz członków organizacji Ahnenerbe, która- stworzona m.in. przez Heinricha Himmlera- stawiała sobie za cel udowodnienie aryjskiego pochodzenia Niemców, przy pomocy okultystyczno-ezoterycznych praktyk powołują do życia demoniczne oddziały nowych żołnierzy.

Do walki z Kmicicem i jego towarzyszami staje równie monstrualnej wielkości Ulrich von Jungingen wraz z zakonnymi braćmi. U ich stóp maszerują kolumny Nadludzi, prowadzone głosem Fryderyka Nietzschego.

Obok nich spustoszenie w tkance miejskiej Warszawy sieją pół-maszyny, pół demony- personifikacje Lebensraumu. A za całością maszerujących oddziałów wyrastają kominy krematoryjnych pieców, służących do napędzania fantasmagorycznych czołgów okupantów.

Warszawskie Termopile

Czy w takim wypadku Powstanie zakończy się zwycięstwem Polaków? W żadnym wypadku. Główną osią fabuły stanie się historia wspominanego już wcześniej oddziału Michała. Prowadzeni przez Kordiana, niczym oddział specjalny, dostaną za zadanie zgładzenie Adolfa Hitlera, który przybędzie do Warszawy oglądać zagładę naszej stolicy.

Cały film otwierać będzie słynny cytat z rozmowy Himmlera z Hitlerem: „Mein Führer! Moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu-sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa – stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków, będzie starta. Tego narodu, który od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem (Grunwaldem) ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas – nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym”.

Ich misja, podobnie jak próba zgładzenia Kserksesa przez Leonidasa w końcówce „300”, zakończy się fiaskiem. Pozostanie tylko poświęcenie i umiłowanie wolności z panoramą płonącego miasta w tle.

Polskość w slow motion

Komiksowe przerysowanie, symboliczność, wizualny rozmach. Popkulturowa specyfika i blockbusterowy schemat daje nam szansę na filmowe opowiedzenie naszego losu, stworzenie z Powstania arcypolskiego, popkulturowego mitu; obrazu, gdzie w scenerii warszawskich Termopil pokażemy jednoznacznie światu, kto był dobry, a kto zły, odchodząc na moment od niezbędnych dyskusji o sensowności samego Powstania, kwestii ofiar cywilnych i innych tematach obecnych w debacie publicznej już od lat.

A to wszystko w rozdzielczości 3D, z efektami slow motion i monstrualnym Longinusem Podpiętą, który swoim dwuręcznym mieczem dekapituje samego Wielkiego Mistrza Krzyżackiego ze swastyką na piersi. Nie warto wyłożyć milionów choćby dla ujrzenia takiej sceny?