Strankowska: Między wojną a islamem
Ponad trzyletnia wojna w Syrii to bardzo skomplikowany konflikt, którego rozwiązanie wydaje się być odległe i szczególnie trudne do osiągnięcia. Ostatnie wydarzenia w regionie, zwłaszcza utworzenie kalifatu przez Państwo Islamskie, mogą nieco zmienić jego przebieg. Pokażą to najbliższe tygodnie. By lepiej zrozumieć zachodzące zmiany, warto przyjrzeć się specyfice walk prowadzonych od 2011 r. w tym państwie arabskim.
O trwającym ponad trzy lata konflikcie syryjskim można powiedzieć, iż odzwierciedla złożoność sytuacji w regionie Bliskiego Wschodu. Wojna domowa, która z czasem zaczęła rozlewać się poza granice kraju, rozwijała się bardzo dynamicznie: od zbrojnego tłumienia protestów prodemokratycznych, poprzez zbrojną walkę z wykształconymi formacjami opozycyjnymi – opierającą się na powodujących niewyobrażalne zniszczenia oblężeniach miast i wsi połączonych nawet z atakami chemicznymi – po trwającą obecnie wojnę etniczno-religijną, w której znaczny udział mają grupy ekstremistyczne, pochodzące spoza Syrii.
Globalny wymiar
Reakcja społeczności międzynarodowej przybrała formy grożenia interwencją zagraniczną, stworzenia kilku planów pokojowych i prób zawarcia rozejmu, zmuszenia Syrii do oddania broni chemicznej pod kontrolę międzynarodową oraz nieoficjalnego wsparcia materialnego, finansowego bądź szkoleniowego walczących stron. Niezmienne pozostawały dwa aspekty – brak woli politycznej zakończenia konfliktu wśród zaangażowanych aktorów oraz wzrastająca liczba zabitych, rannych i uchodźców.
2014 r – czas na zmiany?
Przebieg konfliktu w 2014 r. pozwala na dostrzeżenie kilku istotnych zależności i zjawisk: niechęci Zachodu do interwencji, determinacji Assada do utrzymania władzy oraz wzrastającego znaczenia fundamentalistycznych grup opozycyjnych. Rozwój wydarzeń w sąsiednim Iraku – utworzenie kalifatu Państwo Islamskie przez sunnicką grupę terrorystyczną o tej samej nazwie (dawniej Islamskie Państwo Iraku i Lewantu, IPIL), które objęło również część Syrii, zdobytą dotychczas przez IPIL, stanowiącą obszar pięciokrotnie większy niż terytorium Libanu, bezsprzecznie wywrze niemały wpływ na dalszy przebieg konfliktu.
IPIL – wspólny wróg Assada i opozycji?
Zaangażowanie dowodzonego przez Abu Bakr Al-Bagdadi IPIL w Syrii doprowadziło do zaostrzenia walk wewnątrz opozycji. Od początku roku ponad siedem tysięcy osób straciło życie w starciach pomiędzy zwaśnionymi grupami terrorystów walczących w Syrii. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) podało, że w wyniku wewnętrznej rywalizacji między terrorystami z ISIL oraz powiązanego z Al-Kaidą Al-Nusra Front zabito także 650 cywilów. Al-Bagdadi kilkakrotnie informował o współpracy z Al-Kaidą a po utworzeniu Państwa Islamskiego oświadczył, że Al-Nusra podporządkowała się jego władzy, przywódca Al-Kaidy, Ajman az-Zawahiri stanowczo temu zaprzeczył i odciął się od IPIL.
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo dynamiczna ekspansja IPIL stanowi ogromne zagrożenie dla pogrążonej w wojnie Syrii.
Niestabilna sytuacja wewnętrzna zachęca fundamentalnych bojowników do walki o kolejne tereny. Opór stawiają nie tylko syryjscy opozycjoniści, ale też siły rządowe, które zgodnie z informacjami władz irackich miały pod koniec czerwca przeprowadzić atak bombowy na irackie miasto opanowane przez IPIL. W zależności od rozwoju sytuacji w związku z działalnością państwa islamskiego, może zmieniać się oblicze konfliktu syryjskiego. Choć na chwilę obecną interwencja Stanów Zjednoczonych wydaje się być mało prawdopodobna, jednak należy zwrócić uwagę na to, iż Al-Bagdadiemu, jako „przywódcy muzułmanów na całym świecie” przysługuje prawo do kontroli nad wszystkimi terenami zamieszkiwanymi przez sunnitów, w tym np. Jordanią, bliskim sojusznikiem USA.
Ekspansja IPIL na kolejne kraje zagrażać będzie również Izraelowi, Iranowi a nawet Arabii Saudyjskiej, konsekwencje mogą zatem doprowadzić do wybuchu wielkiego konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Odbije się to również na Syrii oraz jeszcze bardziej pogorszy sytuację syryjskich uchodźców. Warto zatem śledzić bieżące wydarzenia, gdyż mogą one w niedalekiej przyszłości wywierać niemały wpływ na życie Europejczyków, w tym również Polaków.
Dalsze losy IPIL będą się rozstrzygać w najbliższych dniach i tygodniach. Jeśli ich działania nie stracą rozpędu, to mają szansę na spowodowanie niemałych zmian w rejonie. Choć oficjalnie Biały Dom nie uznaje faktu powstania kalifatu za istotny, to z pewnością wywiad amerykański uważnie śledzi bieżące wydarzenia. Konsekwencją najmniej szkodliwą dla stabilizacji regionu będzie podział Iraku, od którego w takim przypadku odłączyliby się również Kurdowie. Unaoczni to jednak słabość i kruchość państwa opuszczonego zaledwie trzy lata temu przez żołnierzy amerykańskich. Bardziej pesymistyczny scenariusz zakłada sytuację, w której Państwo Islamskie będzie podbijało kolejne kraje, żądając posłuszeństwa od sunnitów, a po zdobyciu wystarczającej siły – zwróci się przeciwko Zachodowi. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli na własnej skórze doświadczyć islamskiej potęgi.