Wałachowski: Bez wizji, bez strategii, bez rozwoju
W ostatnich latach Kraków notorycznie przegrywa wszystkie duże inicjatywy. Drugie największe miasto w Polsce od długiego czasu znajduje się w sytuacji patowej. Z jednej strony brak jakiegokolwiek pomysłu na miasto blokuje jego potencjał rozwojowy, z drugiej strony polityka ciepłej wody w kranie jest dla z natury konserwatywnych krakowian pewną bezpieczną przystanią.
Igrzyska Olimpijskie miały odkupić winy ostatnich wielkich porażek miasta: ciągłego braku północnej i wschodniej obwodnicy miasta oraz przegranego boju o Euro 2012 z Wrocławiem, Gdańskiem i Poznaniem. Początkowy nastrój walki o kolejną dużą imprezę dla Polski, w efekcie niefrasobliwych działań Komitetu Organizacyjnego przerodził się w ogólną niechęć mieszkańców do całej inicjatywy i referendum w jego sprawie.
Głównym czynnikiem, który odpowiada za porażkę Zimowych Igrzysk jest brak umiejętności planowania przez miasto. Chaos towarzyszył imprezie już na etapie poszukiwań miast, które wraz z Krakowem miały organizować imprezę. Pogłębiał się on stopniowo, aż do afery związanej z próbą przekupienia lokalnych dziennikarzy. Jej finałem była dymisja Jagny Marczułajtis-Walczak z funkcji szefowej Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich. Nieudolność organizatorów całego procesu doskonale obrazuje boleśnie szczere zdanie pani Marczułajtis, które powoli staje się mottem procesu aplikacyjnego Krakowa: „Nie siedziałam z kalkulatorem i nie dodawałam tych wszystkich liczb“.
Sama impreza pierwotnie miała kosztować około 21 miliardów złotych, co przy standardowym, kilkukrotnym przekraczaniu wstępnych wyliczeń przez miasta organizatorów ( m.in. czterokrotnie przekroczony budżet w Vancouver, pięciokrotnie w Soczi) jest bardzo ostrożnym szacunkiem.
Przy krakowskim budżecie na poziomie 3,5 mld. złotych rocznie spowoduję to zamrożenie wielu innych, bardziej potrzebnych inwestycji i stratę energii miasta na organizację wątpliwej ekonomicznie imprezy. Wszelkie błędy organizacyjne skutkować mogą wizerunkową klapą i antyreklamą miasta.
Czy jednak Igrzyska Olimpijskie mogą być naczelnym projektem długofalowej wizji Krakowa?
Krótkoterminowa impreza, której najważniejszym składnikiem są niszowe areny sportowe, niemożliwe do utrzymania bez ciągłego dopłacania, nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek całościowym pomysłem na miasto.
Są raczej populistycznym sloganem mającym przykryć brak koncepcji rządzenia Krakowem.
Priorytetem dla Krakowa jest obecnie stworzenie długoterminowej i kompleksowej wizji miasta. Bez ambitnych planów oraz bodźców rozwojowych, miasto ulegnie degradacji i zamiast rozwoju, i stania się metropolią, zacznie grać w drugiej lidze Europy Środkowo-Wschodniej.