Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Andrzej Bobkowski  30 kwietnia 2014

Bobkowski: Europejscy adwokaci Kremla

Andrzej Bobkowski  30 kwietnia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Najpierw imperium Romanowów, później Związek Radziecki, dziś państwo Władimira Putina. Rosji nigdy nie brakowało usprawiedliwień ich ekspansjonistycznej polityki przez zachodnich intelektualistów. Takich naiwnych adwokatów rosyjskiej polityki, Lenin określił mianem „pożytecznych idiotów”.

I jak przekonuje nas Sławomir Sierakowski w swoim felietonie na łamach New York Times’a nic się w tej materii nie zmieniło. Potwierdza to nieopublikowany wywiad Bartosza Wielińskiego z kandydatem Europejskiej Partii Ludowej na szefa Komisji Europejskiej Jeanem Claudem Junckerem. Po dziesięciu minutach rozmowy Juncker zakończył wywiad ze względu na rzekomą antyrosyjskość dziennikarza Gazety Wyborczej (sic!).

Oddajmy teraz głos Andrzejowi Bobkowskiemu, który w „Szkicach piórkiem” zapisał słowa będące doskonałym komentarzem do europejskich reakcji wobec rosyjskich poczynań na Ukrainie. I to pomimo upływu ponad 70 lat od przelania ich na papier.

2.1.1943

Wieczorem na kolacji u J. Od szeregu lat mieszka przy rodzinie francuskiej, a raczej przy matce staruszeczce, głowie tej rodziny. Na kolację przyszły obydwie córki. Jedna dziennikarka, pracująca w czasopismach mody, światowa; druga dentystka, skromna i nieefektowna. Rozmowa tego rodzaju, że siłą musiałem powstrzymywać się, aby nie zacząć mówić kpiarskich bzdur, nie nagadać impertynencji.

Francuzi, jak papugi, wyuczą się inteligentnych pytań, wygłaszają je i potem nie próbują nawet na nie odpowiedzieć.

Teraz jest modne czerwone niebezpieczeństwo, ale w gruncie rzeczy nikt nic o Rosji nie wie. Tak jakby Gide nigdy nie pojechał i nie wrócił, jakby od stu lat nic się nie wiedziało. A pisali o niej świetnie już Condillac i Rousseau, Michelet i de Custine, a z nowszych doskonałe stadium Bainville’a „La Russie et la barrière de l’est”. O Rosji plecie się głupstwa i najprzytomniejsi skądinąd ludzie już dają się brać na pozory. Kilka dni temu słyszałem „Rosja demokratyzuje się”. Bardzo możliwe, skoro Stalin kazał. Już Rambaud w swojej historii Rosji pisał, że Piotr Wielki waleniem kija i nahajkami przyzwyczaił swoich obywateli do czucia się ludźmi wolnymi i Europejczykami. Komunizm jest w tym wszystkim jednym zagadnieniem, a Rosja drugim- i najważniejszym. Bainville piszę już w 1937 roku: Pod bolszewizmem, zgodnie z prawami niejednej rewolucji zachodniej, urosła druga Rosja. I to odwieczna Rosja jest tą, która porusza się, szuka przestrzeni i oddechu w tym samym znaczeniu, w jakim Rosja szukała ich zawsze. Nie należało sobie zbytnio życzyć, aby Rosja, od czasu gdy jej bolszewicy opuścili nas (Francuzów) w środku walki, stała się znowu silną i ukazała światu jako mocarstwo polityczne… Nieostrożni ci, co w dalszym ciągu wzdychali do renesansu Rosji. Ona odradza się i pomimo anarchii i nędzy, robi to już ku zaniepokojeniu Europy… Sowiecka czy nie, Rosja jest Rosją. Bainville jest w tym studium niemal proroczy.

I dziś wcale nie cieszę się, gdy ludzie z figlarnym przymrużeniem oczu mówią mi: „Panie, wiele się zmienia… już w wojsku przywrócono epolety, oficerowie mają ordynansów… pagony i dieńszczyki… powoli przyjdą inne zmiany”. Że niby zmiany na lepsze.

Wcale nie boje się komunizmu, bo ideologie, nawet tak tępe jak marksizm, nie są wieczne.

Boje się Rosji, właśnie tych pagonów i dieńszczyków, i tego wszystkiego, o czym pisze Bainville, a szczególnie tego, że gdy chodziło o Rosję, to właściwie zawsze mylono się w jej ocenie, a głównie od czasu objęcia władzy przez Lenina. „Byłoby zatem nieostrożnością- pisze Bainville- ufać oznakom umiarkowania i rozsądku, jakie wydaje się wykazywać rząd bolszewicki. Abdul-Hamid i Cesarzowa Chin celowali również w sztuce obiecywania reform, gdy potrzebowali szlachetnych łask Europy”. Stalin jest niczym innym, niż rosyjskim Abdul-Hamidem i dla „Hurricanów”, „Spitfire’ów” i amerykańskich ciężarówek naobiecuje Bóg wie co.

Komunizm nie jest żadnym problemem, chyba tylko o tyle, o ile jest związany z Rosją, tą odwieczną Rosją, gdzie uczy się ludzi „być wolnymi” waląc kijem po plecach.

Wieczorem postawiłem na Wielkich Łukach czerwoną kropkę. Rosje idzie naprzód. Azja zaczynała się już w Warszawie. Jak dla Micheleta, dla którego świat prawa sięgał Wisły i Dunaju. 

Fragment pochodzi z dziennika Bobkowskiego pt. „Szkice piórkiem”.