Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Łukasz Żarski  23 kwietnia 2014

Żarski: Nim zapłoną barykady

Łukasz Żarski  23 kwietnia 2014
przeczytanie zajmie 5 min

W połowie lutego w Wenezueli wybuchły antyrządowe wystąpienia, które przerodziły się w ciężki wewnętrzny kryzys zagrażający stabilności regionu i przyszłości państwa.

Jak podają oficjalne dane, do tej pory w walkach zginęło 41 osób. Trwający konflikt zaostrzył istniejący wcześniej podział na zwolenników polityki Hugo Chaveza i jego następcy Nicolasa Maduro oraz opozycję, która poparła Henrique’a Caprilesa Radonskiego. Wzrastające od zeszłorocznych wyborów napięcie potęgowane było przez rosnącą w zawrotnym tempie inflację (57,3% w lutym 2014 r.), coraz mniejszą dostępność podstawowych artykułów konsumpcyjnych, szalejącą w kraju przestępczość oraz korupcję szerzącą się w wymiarze sprawiedliwości i między państwowymi urzędnikami wszystkich szczebli.

Początkowo protestujący występowali przeciwko pogarszającym się warunkom życia, jednakże szybka eskalacja przemocy z obu stron doprowadziła do radykalizacji postulatów i otwartej ulicznej wojny pomiędzy ugrupowaniami opozycyjnymi a zwolennikami Maduro i służbami bezpieczeństwa. Doszło do licznych prześladowań opozycjonistów, tym samym do przypadków łamania praw człowieka przez funkcjonariuszy państwowych.

Na ulicach protestujący zaczęli wznosić barykady, które z czasem zaczęły przypominać te z ukraińskiego Majdanu.

Wokół nich często dochodziło do starć ze służbami bezpieczeństwa bądź prorządowymi aktywistami.

Wraz z początkiem kwietnia część opozycji, zgromadzona w partii Mesa de la Unidad Democrática (MUD), i rząd prezydenta Nicolása Maduro podjęli rozmowy mające doprowadzić do ustabilizowania sytuacji. Ważną rolę w zainicjowaniu dialogu odegrały państwa członkowskie Unii Narodów Południowoamerykańskich (UNASUR). Dodatkowo na życzenie zwaśnionych do grona mediatorów dołączył watykański sekretarz stanu. Rozpoczęcie rozmów zbiegło się w czasie ze zmniejszeniem skali brutalności starć ulicznych i usuwaniem barykad ulicznych. Wystąpienia antyrządowe trwają nadal, ale teraz mają przede wszystkim pokojowy charakter. Po ponad dwóch miesiącach od początku kryzysu dzięki działaniom społeczności międzynarodowej pojawiła się szansa na jego zażegnanie.

Organizacja Państw Amerykańskich podjęła próby przeciwdziałania destabilizacji Wenezueli już pod koniec lutego. Usilne starania Panamy o podjęcie zdecydowanych kroków w celu doprowadzenia do zmniejszenia konfliktu spotkały się z ostrą reakcją prezydenta Maduro i zerwaniem wszelkich dyplomatycznych oraz handlowych powiązań pomiędzy państwami. Do spotkania w ramach OPA jednak doszło i po dwudniowej debacie, 7 marca, wystosowana została deklaracja, która wyrażała solidarność państw członkowskich OPA z rządem Wenezueli. Jednocześnie wzywała do podjęcia rozmów pokojowych, zaprzestania stosowania przemocy przez obie strony oraz poszanowania wartości demokratycznych, wolności słowa i praw człowieka. Wydźwięk deklaracji, mimo tych zapisów, pozostał jednoznacznie prorządowy. Państwa OPA powstrzymały się od jakiejkolwiek krytyki działań Maduro, co spotkało się z protestem USA, Kanady i Panamy, które jako jedyne odmówiły podpisania tekstu deklaracji przyjętego przez pozostałych 29 państw członkowskich. Organizacja powstrzymała się jednak od zaangażowania w powstrzymanie kryzysu, ograniczając się do wyrażenia poparcia dla rządowych konferencji lokalnych, do których zapraszano przedstawicieli opozycji, jednak bez skutku ze względu na bojkoty.

Skuteczną inicjatywą okazały się działania podjęte w ramach Unii Narodów Południowoamerykańskich.

Już 12 marca doszło do spotkania ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich. Dalsze działania organizacji doprowadziły do wysłania na terytorium Wenezueli pod koniec marca specjalnej komisji, której zadaniem było wciągnięcie w rozmowy i przyszły proces pokojowy jak najszerszego spektrum społeczeństwa. Delegacji zapewniono możliwość nieskrępowanego działania. Dzięki temu spotkała się nie tylko z opozycją i przedstawicielami rządu, ale również z innymi istotnymi przedstawicielami społeczeństwa: od studentów począwszy, na przedstawicielach biznesu skończywszy. Dało to wymierne efekty w postaci zgody na podjęcie rozmów, wyrażonej przez stronę rządową i opozycję. Kilka dni później w Caracas pojawiła się delegacja dyplomatów państw członkowskich UNASUR, a 8 kwietnia doszło do pierwszego od czasu początku protestów spotkania liderów opozycji i rządu. Obie strony zgodziły się na podjęcie szeregu drażliwych tematów, dotyczących między innymi sposobów rozwiązania problemów ekonomicznych, przestępczości, korupcji czy wreszcie sprawiedliwego osądzenia osób podejrzanych o łamanie praw człowieka oraz uniewinnienia więźniów politycznych.

Rozpoczęcie rozmów oznacza przełom w kryzysie. Do tej pory obie strony nie chciały wzajemnie uznać się za równoprawnych partnerów i raczej obrzucały się oskarżeniami niż poszukiwały porozumienia. Rozpoczęcie dialogu jest zatem niewątpliwym sukcesem, ale nie oznacza jeszcze, że kryzys zostanie zażegnany, gdyż na drodze do pełniej normalizacji wciąż stoi szereg przeszkód. Brak zaufania opozycji do aparatu państwowego spowodował, iż jej radykalna część nie zasiadła do rozmów z rządem. Radykałowie różnią się w stawianych żądaniach: jedni wprost domagają się dymisji rządu i prezydenta Maduro, nadal licząc na wybuch „Wenezuelskiej Wiosny”, a podjęte rozmowy nazywają farsą; inni natomiast deklarują, iż wezmą udział w rozmowach dopiero po zwolnieniu z więzień wszystkich przetrzymywanych członków opozycji.

Z drugiej strony powodzeniu dialogu zagrażają uzbrojone prorządowe gangi i inne grupy, które za jedyne słuszne rozwiązanie kryzysu uznają usunięcie opozycji i w ten sposób doprowadzenie do końca Boliwariańskiej Rewolucji.

Podział na ugrupowania umiarkowane, dążące do rozwiązania konfliktu poprzez dialog, i radykałów, którzy nie uznają rozmów, wydaje się bardzo szkodzić opozycji. Maduro wciąż posiada pełną kontrolę nad administracją, służbami bezpieczeństwa i armią. Może pozwolić sobie na zamykanie w więzieniach wybranych w legalnych wyborach burmistrzów, którzy w swoich miastach nie podjęli działań przeciwko rosnącym na ulicach barykadom, a nawet je wspierali. Dodatkowo przemoc stosowana przez radykalną opozycję zraziła do niej część wenezuelskich obywateli. Dla wielu z nich Maduro, który na potrzeby prowadzenia wiarygodnego dialogu przyjął postawę uczciwego i praworządnego męża stanu, któremu zależy na uzyskaniu w kraju spokoju opartego na kompromisie, stanowi atrakcyjną alternatywę wobec wewnętrznie skłóconej opozycji.

Pomimo piętrzących się przeszkód i niepewności co do powodzenia negocjacji, pozostają one jedyną drogą do zakończenia kryzysu.

Żadna ze stron nie posiada wystarczająco dużo siły, aby kompletnie zmarginalizować drugą, a wznowienie walk będzie prowadzić do pogrążenia Wenezueli w chaosie i ekonomicznej zapaści.

W razie spełnienia się tego scenariusza zagrożony może zostać cały region: świadczy o tym zaniepokojenie, z jakim trwające wydarzenia śledzone są w państwach ościennych. Konsekwencje destabilizacji Wenezueli może też odczuć globalna gospodarka, przede wszystkim poprzez wzrost cen ropy. Dlatego ważne jest, aby w tej krytycznej chwili zarówno opozycja, jak i rząd wykazali się polityczną dojrzałością. Jest to też sprawdzian dla pozostałych państw Ameryki Łacińskiej i ich umiejętności do radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi w ramach wypracowanych mechanizmów i instytucji. Podjęte do tej pory działania i szerokie zaangażowanie państw latynoamerykańskich w kryzys wenezuelski dają nadzieję na jego pozytywne rozwiązanie. Nadchodzące dni, a w nich kolejne spotkania rządu i opozycji przy współudziale mediatorów, pokażą, czy wola osiągnięcia kompromisu po obu stronach barykady jest wystarczająco silna, aby przezwyciężyć animozje.