Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  8 kwietnia 2014

Kaszczyszyn: Prawica w krótkich spodenkach

Piotr Kaszczyszyn  8 kwietnia 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Dzisiejsze pokolenia 20 i 30-letniej prawicy znajdują się w absurdalnej sytuacji. Z jednej strony z dala od politycznego zgiełku, na łamach czasopism i kwartalników podejmują poważną refleksję nad Polską i polskością. Z drugiej zaś jako partyjni aktywiści szermują publicznie „okrągłymi” hasłami-wytrychami, które zastępują im dojrzały program reformy państwa. Dopóki grupy te nie znajdą dróg porozumienia i współpracy, nowe generacje polskiej prawicy nie będą zdolne do zaoferowania alternatywy dla obecnie rządzących.

Blisko dwa tygodnie temu na łamach „Nowej Konfederacji” opublikowane zostały dwa bardzo ważne teksty. W pierwszym z nich Rafał Matyja poddał krytyce pokolenie dzisiejszych 30-latków, oskarżając ich o polityczną niedojrzałość oraz brak refleksji nad państwem i jego instytucjami. W drugim obrony rówieśników podjął się Bartłomiej Radziejewski, twierdząc, iż to właśnie krytykowany przez Matyję republikanizm stanowi alternatywę dla antymodernizacyjnych rządów obecnych elit. W moim przekonaniu prawda kryje się w obu tych diagnozach.

W eseju zatytułowanym „Uwagi o aktualnym stanie kultury politycznej w Polsce” prof. Jacek Bartyzel zwrócił uwagę na sposób, w jaki pojęcia praw człowieka i totalitaryzmu zaczęły funkcjonować w latach 80. wśród solidarnościowej opozycji. Początkowo służące za narzędzia refleksji i mobilizacji społecznej, z upływem lat wyjałowiły się, przekształcając się w pojęcia-wytrychy, swoiste zaklęcia pokrywające narastającą bezradność opozycjonistów wobec rzeczywistości. Pomimo upływu blisko trzech dekad od publikacji tego artykułu, diagnoza prof. Bartyzela niewiele straciła na aktualności. Wystarczy zamienić pojęcia totalitaryzmu i praw człowieka na socjalizm oraz wolny rynek i odnieść je do trzech ugrupowań polskiej prawicy: Kongresu Nowej Prawicy, Polski Razem Jarosława Gowina oraz Stowarzyszenia Republikanie.

Prawica w krótkich spodenkach

Tendencję najbardziej widać na przykładzie partii Janusza Korwin-Mikkego.

Jej lider, będący jednoosobowym think-thankiem, który analizy i raporty zastępuję anegdotami, wydaje się niewiele przejmować faktyczną refleksją nad stanem polskiego państwa.

Stara się podporządkować rzeczywistość powierzchownym diagnozom i pojęciom-zaklęciom, na czele z nieśmiertelnym wolnym rynkiem. Trochę lepiej ma się rzecz w przypadku ugrupowania Jarosława Gowina. Jego program gospodarczy jest dwukrotnie obszerniejszy od całego programu KNP. Więcej zaufania budzi także retoryka, która pomimo wyraźnego skrętu w stronę zaklęć wolnorynkowych (słynne „Czas zaorać socjalizm”), wciąż nie odrzuca początkowej prorodzinnej agendy. Przemysław Wipler i jego Republikanie wydają się znajdować na przecięciu obu postaw.

To, co łączy wszystkie te środowiska, to strach. Strach przed państwem. Traktując z góry jego instytucje jako opresyjne i zagrażające wolności – kolejnemu z pojęć-zaklęć – uciekają w wolnorynkową retorykę, umacnianie demonicznej figury socjalizmu i przywoływanie na poły mitycznej „ustawy Wilczka”. Umniejszając jednocześnie jej dwuznaczność, która umożliwiła komunistycznym aparatczykom uwłaszczenie na państwowym majątku. Konsekwencje takiej antypaństwowej fobii są opłakane.

Fiksując się wyłącznie na agendzie gospodarczej, ugrupowania te pozbawiają się narzędzi realnej reformy państwa.

Jest to szczególnie smutne w przypadku Polski Razem, której kształt nadają przecież doktorzy nauk politycznych.

Wielu pewnie zarzuci mi w tym miejscu idealizm. Kto w końcu wygrywa dziś wybory za pomocą programu? Pełna zgoda. Klucz do zwycięstwa leży w odpowiednim balansie chwytliwych propozycji, atrakcyjnej retoryki, medialnego wizerunku i sugestywnej narracji.

Ale nie zmienia to podstawowego faktu. Kiedy zgasną już telewizyjne flesze, staniemy się bezbronni.

Trzymając w rękach nasz infantylny ćwierćprogram, przyjdzie nam się zmierzyć z dylematami ustrojowymi i systemem partyjnym, wadliwymi instytucjami i urzędami państwowymi, tonami ustaw i kodeksów, setkami rządowych programów i unijnych inwestycji.

I przede wszystkim z milionami ludzi, na których trudniej niż na cierpliwym papierze snuć idealistyczne wizje, których bierna, inercyjna i pilnująca swoich interesów administracja i tak nie zechce zrealizować. Tej twardej rzeczywistości nie zaczarujemy naszymi hasłami-wytrychami, a wolny rynek nie zastąpi nam analiz, raportów, znajomości obowiązującego prawa, pomysłów na skomplikowaną reformę poszczególnych instytucji państwa.

Światełko w tunelu

Czy istnieje alternatywa dla tak ponurego obrazu nowej generacji polskiej prawicy? Według mnie jak najbardziej.

Szukając metapolitycznych wizji Polski i polskości, zaglądam do tekstów z „Pressji” i „Teologii Politycznej”. Konkretną polityczną diagnozę i refleksję nad instytucjonalną kondycją naszego państwa możemy znaleźć w starych numerach „Rzeczy Wspólnych” i artykułach publikowanych na łamach „Nowej Konfederacji”. Podbudowa społeczna? W tym celu należałoby zbrukać rytualną czystość prawicy i sięgnąć po autorów „Nowego Obywatela” oraz „Nowych Peryferii”. I wreszcie mamy problemowe analizy i tematyczne raporty tworzone przez Instytut Sobieskiego, Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej czy Ośrodek Studiów Wschodnich.

Czy z tak różnorodnej środowiskowej mozaiki możną ułożyć sensowną całość?

W moim przekonaniu tylko sojusz „jajogłowych” z „partyjniakami” pozwoli w dłuższej perspektywie zbudować kontrpropozycję dla obecnego politycznego establishmentu.

Jak to będzie wyglądało w praktyce? Miesiące, jeśli nie lata, personalnych konfliktów, programowych sporów, mniej lub bardziej „zgniłych kompromisów”, znojnego budowania struktur, problemów z pieniędzmi, nabywania praktycznych politycznych umiejętności przez dotychczasowych eseistów, analityków i przedsiębiorców.

W czasie dziesiątek wspólnych narad i setek godzin w podróży młoda prawica nie raz, mówiąc kolokwialnie, dostanie w ryja od realnej polityki, której daleko do zgrabnych traktatów wysublimowanych myślicieli.

Czy to, karkołomne w swojej istocie, przedsięwzięcie zakończy się sukcesem? Nie wiem. Ba, powiem więcej – wątpię w jego końcowy sukces. Ale czy mamy wybór? W moim przekonaniu nie. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedy los rzuci w ręce moich starszych kolegów złoty róg, utrzymają go choć trochę dłużej niż Jasiek. Inaczej zostaniemy tylko ze sznurem. Jak zwykle.