Wałachowski: Chorzy na Igrzyska
Platforma Obywatelska niektóre rzeczy rozumie chyba zbyt dosłownie. Słynny okrzyk starożytnego poety Juwenalisa, Chleba i igrzysk, tak mocno utkwił w pamięci koalicji rządzącej, że po niebywałym marketingowym sukcesie Euro 2012 i nieco bardziej wątpliwym rozwoju całego kraju członkowie PO chcą nam zapewnić powtórkę z rozrywki. Chodzi oczywiście o Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 w Polsce i na Słowacji.
Pomysł ten od początku wydawał się absurdalny. Zimowe Igrzyska są bardzo wymagającą imprezą, która nie przyciąga takiej rzeszy fanów, jak ich letnia odmiana czy turnieje piłkarskie. Większość obiektów musiałaby dopiero powstać, a patrząc na doświadczenia miast organizujących podobne zawody, ogromnym wyzwaniem staje się utrzymanie budynków po rozegraniu Igrzysk. Zwolennicy bronili się argumentami o szansie na szybki rozwój gospodarczy czy o zwiększeniu rozpoznawalności Polski na świecie. Tak jak w innych krajach, temat ten podlegał ogólnej dyskusji; część miast zagranicznych zdecydowała się na odrzucenie tej inicjatywy, m.in. Monachium i Sztokholm.
Ścieranie się przeciwników i zwolenników najlepiej mogliśmy zaobserwować w Krakowie, gdzie wśród zwolenników prym wiedli lokalna PO oraz prezydent miasta Jacek Majchrowski. Patrząc jednak na okoliczności towarzyszące inicjatywie, zdiagnozować możemy chorobę umysłową rządzących: swoistą schizofrenię, której objawy odczuł już budżet miasta.
Pierwszym jej objawem jest nagła zmiana stanowiska wśród prezydenta i krakowskich „elit”.
Jacek Majchrowski, który wraz z PO postawił za jeden ze sztandarowych celów organizację Igrzysk w Krakowie, w ostatnich dniach wykonał obrót o 180 stopni, inicjując referendum w tej sprawie.
Prezydent jeszcze w grudniu był przeciwnikiem tej formy demokracji bezpośredniej, używając argumentu ogromnego poparcia dla inicjatywy i całkowicie lekceważąc grupy będące przeciw. Długoletnie plany inwestycyjne dla miasta w ciągu kilku godzin legły w gruzach, tracąc poparcie samego prezydenta i większości Rady Miasta. Nie zważano na już wydane pieniądze, które poszły na proces aplikacyjny, reklamowanie inicjatywy czy wreszcie osławione logo.
Drugim objawem jest niebywała i postępująca ignorancja osób odpowiedzialnych za organizację imprezy, na czele z jej twarzą: Jagną Marczułajtis. Pewna siebie snowboardzistka jeszcze w listopadzie zeszłego roku zapewniała wszystkich, że maksymalne koszty wyniosą 21 mld zł. 16 mld miało pochodzić z budżetu państwa, a minimum 800 mln zł z pieniędzy miejskich. Z tygodnia na tydzień, wraz z postępującym procesem aplikacyjnym, podpisaniem umowy ze Słowakami etc. poseł Marczułajtis była coraz mniej dokładna w szacunkach dotyczących kosztów. Finałem był słynny cytat, który obiegł całą Polskę:
Ja nie chodziłam z kalkulatorem i nie dodawałam tych liczb do siebie.
Trzeci objaw dotyczy spójności ogólnokrajowej Platformy Obywatelskiej. Cały pomysł, opierający się na ogromnych subsydiach ze strony rządu, został pogrzebany w ostatnich dniach za sprawą premier Bieńkowskiej, która oświadczyła, że to samorządy powinny wziąć na siebie odpowiedzialność za organizację imprezy. Tylko 50-60% pieniędzy mogłoby pochodzić z budżetu państwa. Pani premier bardzo precyzyjnie strzeliła w kolano kolegom z Małopolski i to tuż przed maratonem wyborczym. Należy też zauważyć sprzeczność planów całego rządu, który z dnia na dzień zmienia plany inwestycyjne.
Ostatnim objawem choroby psychicznej jest podejście do samego referendum. Finalnie mają znaleźć się w nim cztery pytania: pierwsze dotyczy organizacji Igrzysk w Krakowie, następne trzy budowy metra, ścieżek rowerowych oraz monitoringu wizyjnego w mieście. Radni także mają problemy z demokracją bezpośrednią, ponieważ zadawanie tego typu pytań w referendum trąci absurdem i niezrozumieniem samej idei tej instytucji. Faktem pokazującym, że Rada Miasta posiada jednak przebłyski świadomości, jest odrzucenie kilku poprawek do jego treści. Nie przyjęto pytań: Czy jesteś za zwiększeniem bezpieczeństwa w mieście?, Czy jesteś za obniżeniem smogu w mieście? Gdybym był radnym, bardzo chętnie spytałbym obywateli, czy są za bogaceniem się mieszkańców miasta.
Podsumowując nasze krakowskie podwórko: zmienny jak kobieta prezydent Majchrowski po raz kolejny ograł lokalną Platformę, która w dodatku została ograna przez partię matkę. Tracą jak zawsze mieszkańcy.