Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Karol Wilczyński  4 marca 2014

Wilczyński: Po co Putinowi Krym?

Karol Wilczyński  4 marca 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Zachodni komentatorzy, wyraźnie zaskoczeni grą Putina na Ukrainie, wysuwają tezę o nieobliczalności jego przywództwa. Sądzę jednak, że Putin dokładnie wyliczył wynik potencjalnych zysków i strat – do końca igrzysk w Soczi miał wiele czasu na kalkulacje. Po upadku nieudolnego tyrana Janukowycza przystąpił do ofensywy. Czy jednak wiemy, po co to robi? O co tak naprawdę walczy Putin?

Odpowiedzią jest Krym oraz jego porty – siedziba rosyjskiej Floty Czarnomorskiej (która, dodam na marginesie, dostała od reżimu Janukowycza pozwolenie na stacjonowanie tam aż do 2047 roku). Morska siła militarna wciąż znaczy wiele w XXI wieku, o czym wielu komentatorów niestety nie pamięta. Z tego powodu we Francji, Chinach, Japonii, Indiach i Brazylii inwestuje się w wielkie projekty budowy i rozwoju technologii lotniskowców i krążowników bądź ubolewa się nad brakiem takich projektów (jak np. w Wlk. Brytanii czy Stanach Zjednoczonych).

Dlaczego flota na Krymie jest kluczem do tej sprawy?

Krym znalazł się pod kontrolą Rosji w 1774 roku i już dziesięć lat później rozpoczęto – z nakazu carycy Katarzyny Wielkiej – budowę ogromnej fortecy w Sewastopolu, która wielokrotnie stawała się głównym ośrodkiem obrony: zarówno podczas wojny krymskiej (1854-55) jak i II wojny światowej (1941-2) była oblegana przez wiele miesięcy. Co ważne, forteca w Sewastopolu niemal od początku istnienia stała się największą bazą morską Rosji, dostępną przez cały rok (porty na północy, z wyjątkiem Obwodu Kaliningradzkiego, zamarzają na kilka miesięcy w roku). Do dzisiaj jest to miejsce stacjonowania potężnej floty, która mimo stosunkowo dużego spadku potencjału militarnego od czasu upadku ZSRR, umożliwia Rosji kontrolę nad regionem Morza Czarnego i realizację konkretnych celów Putina.

Co osiągnie Putin poprzez utrzymanie Krymu?

Atak Rosji na Półwysep Krymski, sprawiający wrażenie „histerycznego” i „nieobliczalnego”, jest jednak zupełnie racjonalny – oczywiście z punktu widzenia Putina. Flota Czarnomorska umożliwia mu bowiem realizację następujących celów:

– militarne, tj. utrzymywanie statusu globalnej potęgi morskiej, zdolnej do akcji wojskowych w rejonie Atlantyku (por. działania rosyjskiej floty podczas wojny w Gruzji i Syrii) i Pacyfiku;

– polityczne, tj. płynące z kontroli wojskowej korzyści polityczne: zamknięcie bazy w Sewastopolu zmieniłoby znacząco strefę wpływów Putina, szczególnie w basenie Morza Śródziemnego;

– ekonomiczne: w Noworosijsku, porcie rosyjskim nad Morzem Czarnym, znajduje się również centrum handlu ropą (pochodzącej przede wszystkim znad Morza Kaspijskiego – pola Tengiz); utrata pełnej kontroli nad Morzem Czarnym z pewnością negatywnie wpłynie na rosyjskie zyski z handlu paliwami w tym rejonie.

Czego możemy się spodziewać?

Powyższe skromne uwagi wskazują na to, że Putin za wszelką cenę nie może utracić kontroli nad Krymem. Radykalne kroki w celu utrzymania przewagi morskiej zdarzały się wielokrotnie w historii – dobrymi przykładami są choćby wojna krymska, w której Wielka Brytania i Francja zdecydowały się na kosztowne operacje w dalekim regionie, czy też operacja „Catapult” (3.07.1940), podczas której Wielka Brytania zdecydowała się na zatopienie (dotychczas) sojuszniczej floty francuskiej z ok. 1200 marynarzami na pokładzie. Nawet cywilizowane demokracje są gotowe na „histeryczne” i „nieobliczalne” kroki w obliczu utraty wpływów militarnych na morzu.

Co ważne jednak, jeśli Putinowi rzeczywiście chodzi przede wszystkim o kontrolę nad Krymem, to oznacza to, że osiągnął on już swój cel. W takim razie „demonstracje” dręczonych Rosjan w Ługańsku czy Doniecku to tylko przykrywka. Nie sądzę, aby Putin obawiał się przewrotów na Ukrainie i w Rosji czy też chciał zagarniać bogactwa naturalne Donbasu i anektować wschodnią część kraju – oligarchowie ukraińscy i tak są jego sprzymierzeńcami. Kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji jest Flota Czarnomorska na Krymie, a to oznacza, że Putin, wysyłając armię i prężąc muskuły, już osiągnął swój cel.