Musiałek: Barack, pokaż karty
Przemiany polityczne na Ukrainie są bardzo niesprzyjające dla Rosji. Kreml zdaje sobie sprawę, że Majdan zmienił nie tylko poglądy ukraińskiego społeczeństwa na relacje z Rosją, ale przede wszystkim percepcję kwestii ukraińskiej w oczach opinii publicznej w Europie i USA.
Bardzo prawdopodobny jest zatem scenariusz kompleksowej pomocy ze strony Zachodu, która przebije ofertę rosyjską i tym samym osłabi możliwości wpływu Rosji na Ukrainę i w miarę trwale wzmocni prozachodnią orientację Kijowa. Wzrost napięcia na Krymie jest więc próbą destabilizacji zmian wewnętrznych u naszego wschodniego sąsiada. Rosja widząc, że Kijów nie będzie zmierzał w stronę Moskwy, stara się przynajmniej uniemożliwić jej dryfowanie w kierunku Zachodu.
Decyzja rosyjskiego parlamentu o możliwości wysłania przez Władimira Putnia wojsk na Krym jest ważnym, zwiększającym prawdopodobieństwo konfliktu wydarzeniem, ale na pewno nie przesądzającym o wybuchu działań zbrojnych. Jego prawdopodobieństwo oceniam wciąż jako raczej niskie z uwagi na duże ryzyko jego umiędzynarodowienia oraz możliwego niekorzystnego dla Rosji rozwoju wydarzeń. Nie należy się bowiem spodziewać, aby to Kijów pierwszy zaatakował, aczkolwiek działania rosyjskie do tego zachęcają. Wydaje się, że zwiększając napięcie, Rosjanie testują w pierwszej kolejności reakcję USA (z Europą się nie liczą). Stany Zjednoczone pod przywództwem Obamy w oczach Kremla są słabnącym mocarstwem (w przeciwieństwie do odbudowującej siłę Rosji – przede wszystkim we własnej percepcji), niechętnym, a być może niezdolnym do wojskowej reakcji poza obszarem swoich żywotnych interesów. Dowiodła tego nie tylko Gruzja, ale w ostatnim czasie także Syria. Dlatego teraz, w ocenie Putina, pojawił się dogodny moment, aby wybadać gdzie znajduje się „czerwona linia”. Prawdopodobny jest scenariusz w którym w zamian za uspokojenie sytuacji na Krymie oraz brak reakcji (czyli de facto zgodę) na przemiany polityczne na Ukrainie, Rosja będzie oczekiwać jakiś koncesji politycznych ze strony Zachodu, tak jak miało to miejsce kiedy Polska oraz inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej wchodziły do NATO (brak infrastruktury militarnej na tym obszarze respektowany jest do dziś), w tym pozostawienie Ukrainy w „szarej strefie” bezpieczeństwa poprzez zobowiązanie zaniechania integracji Kijowa z UE, a także z NATO.
Bardzo prawdopodobny jest zatem scenariusz kompleksowej pomocy ze strony Zachodu, która przebije ofertę rosyjską i tym samym osłabi możliwości wpływu Rosji na Ukrainę.
Dla Polski wzrost napięcia w stosunkach rosyjsko-ukraińskich należy ocenić jako pozytywny, ale pod warunkiem realizacji scenariusza zażegnania konfliktu zbrojnego i braku jakichkolwiek zobowiązań politycznych Zachodu wobec Rosji kosztem Ukrainy. Napięcie na Krymie wzmocni antyrosyjskie postawy Ukraińców oraz ich prozachodnią orientację geopolityczną. O ile poparcie do integracji z UE jest wysokie, to zagrożenie rosyjską wojskową interwencją może także uwrażliwić na kwestie bezpieczeństwa i wejście do NATO tych Ukraińców, którzy dotychczas byli sceptyczni wobec integracji z Sojuszem Północnoatlantyckim. Oczywiście wybuch konfliktu zbrojnego spowodowałby trudne do prognozowania konsekwencje. Decydujące dla rozwoju konfliktu jest stanowisko USA oraz zdolność Waszyngtonu do wojskowej reakcji, czy precyzyjniej – sprawienie wystarczającego wrażenia przed Rosją zdolności do militarnej interwencji. Jeśli Obama wykaże stanowczość, Putin raczej nie będzie ryzykował międzynarodowego konfliktu.