Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marek Porzycki  20 lutego 2014

Porzycki: Czy Janukowycz ma demokratyczną legitymację?

Marek Porzycki  20 lutego 2014
przeczytanie zajmie 2 min

Na marginesie wydarzeń na Ukrainie w mediach dość często powtarza się stwierdzenie, że Janukowycz jest demokratycznie wybranym prezydentem, w związku z czym ma demokratyczną legitymację do rządzenia krajem. Dla zrozumienia tego, co się dzieje, warto uświadomić sobie, że to stwierdzenie nie jest do końca prawdziwe, a proces zdobywania władzy przez Janukowycza w 2010 można nazwać przeprowadzonym w rękawiczkach zamachem stanu.

Sytuacja ta ma korzenie w Pomarańczowej Rewolucji w 2004. Jako część przyjętego wtedy kompromisu wprowadzono poprawki do konstytucji, które zmieniały system władzy z republiki prezydenckiej na parlamentarną. W ówczesnym systemie prezydent nie miał prawa powoływania rządu. Istotne było również to, że wybory parlamentarne były głosowaniem wyłącznie na partię, a nie na konkretnego kandydata, w związku, z czym deputowani nie mieli prawa do zmiany przynależności klubowej. Legitymację płynącą od wyborców miała tylko partia, a nie dany deputowany.

W tych warunkach Janukowycz wygrał w drugiej turze wybory prezydenckie w lutym 2010 r., zdobywając 49% głosów (Julia Tymoszenko zdobyła 45%). Sam proces głosowania został przez międzynarodowych obserwatorów uznany za z grubsza uczciwy, chociaż zaobserwowano przypadki fałszerstw. Były to wybory na prezydenta o stosunkowo słabej pozycji, według konstytucji z 2004, przeprowadzone w sytuacji, w której realna władza przysługiwała rządowi i większości parlamentarnej. Premierem popieranym przez większość parlamentarną była Julia Tymoszenko. Można zaryzykować stwierdzenie, że jej katastrofalne rządy i atmosfera powszechnej politycznej apatii skłoniły około połowę wyborców do poparcia w drugiej turze Janukowycza, ale w ówczesnych warunkach decyzja przy urnie nie łączyła się z powierzeniem Janukowyczowi pełni władzy.

Następne działania prezydenta nie były niczym innym, jak konstytucyjnym przewrotem, do tego – niestety – dokonanym przy milczącej akceptacji Unii Europejskiej, liczącej na większą stabilność. Prośbą, groźbą i korupcją (niepotrzebne skreślić) Janukowycz zdobył większość parlamentarną, skłaniając część deputowanych opozycji do poparcia jego koalicji i powołania rządu Mykoły Azarowa w marcu 2010. Stało to w jaskrawej sprzeczności z konstytucyjnym zakazem zmiany przynależności partyjnej przez deputowanych. Tym niemniej ukraiński Sąd Konstytucyjny, zmieniając o 180 stopni wcześniejsze stanowisko, potwierdził legalność powołanego w ten sposób rządu. Można pozostawić domysłom pytanie, co skłoniło sędziów do tak radykalnej zmiany stanowiska, ale zapewne zastosowane środki nie różniły się szczególnie od tych użytych wobec deputowanych.

Kolejny krok był logiczny – po częściowej wymianie składu Sądu Konstytucyjnego na jeszcze bardziej przyjazny Janukowyczowi, w październiku 2010 Sąd uznał zmianę konstytucji w 2004 r. za nielegalną, a tym samym przywrócił wcześniejszą konstytucję przewidującą system republiki prezydenckiej, dającą prezydentowi szerokie uprawnienia, obejmujące m.in. powoływanie i odwoływanie premiera.

Podsumowując tę historię – tym samym Janukowycz, wybrany, jako prezydent o słabej pozycji w sytuacji, w której realna władza leżała po stronie nieprzychylnej mu większości parlamentarnej, w niespełna rok uzyskał pełnię władzy w państwie, posługując się korupcją, naciskami oraz zmianą składu Sądu Konstytucyjnego.