Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
dr Michał Dulak  31 stycznia 2014

Dulak: E – administracja to żadna rewolucja

dr Michał Dulak  31 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Na początku roku Rada Ministrów przyjęła „Program Zintegrowanej Informatyzacji Państwa”. Jego celem jest zapewnienie dostępu do instytucji publicznych za pośrednictwem Internetu. Wokół całego procesu cyfryzacji państwa narosło kilka mitów, które warto wyjaśnić.

E-usługi publiczne nie są rewolucją w prowadzeniu polityk publicznych, a jedynie wizerunkową i prakseologiczną zmianą świadczenia usług publicznych. Wprowadzenie e-usług jest koniecznym następstwem rzeczywistej rewolucji w naszych życiach, w których smartfony, tablety, laptopy zapewniają dostęp do życiodajnego krwioobiegu dzisiejszego świata – Internetu.

Fakty

Fakt 1. W najbliższych siedmiu latach państwo przeznaczy więcej środków na rozwój e-usług niż do tej pory.

W budżecie programu na lata 2007-2013 na budowę elektronicznej administracji przewidziano środki w wysokości 940,7 mln euro. Na poziomie regionalnych programów operacyjnych zazwyczaj nie wyodrębniano osobnej kategorii e-usług. Najczęściej ten aspekt był elementem szerszego procesu rozwoju społeczeństwa informacyjnego. W latach 2014-2020 z poziomu krajowego zaplanowano przeznaczyć na sam rozwój e-usług ok. 1,23 mld euro (Program Operacyjny Polska Cyfrowa) oraz ok. 1,25 mld zł w ramach regionalnych programów operacyjnych. W tych ostatnich według wytycznych Komisji Europejskiej powinien znaleźć się specjalnie wyodrębniony obszar dotyczący cyfryzacji (tzw. priorytet inwestycyjny).

Fakt 2. Wprowadzenie e-usług jest wyzwaniem, które zapewni ogromny skok cywilizacyjny społeczeństwu.

Jest to, z grubsza rzecz biorąc, prawda. Jak wspomniałem na początku, co bardziej rozsądni obserwatorzy rzeczywistości społeczno-politycznej w Polsce ostrożnie będą wypowiadać się o e-usługach jako o rewolucji w zarządzaniu politykami publicznymi. Prawdą jest jednak to, że władze na różnych poziomach administracji w Polsce będą musiały wykazać się najwyższym kunsztem planowania i aptekarską dokładnością we wprowadzaniu tak dużej zmiany w systemie świadczeni usług publicznych. Dlaczego? Wystarczy przypomnieć, jakim spektakularnym „sukcesem” okazało się niedawne wprowadzenie elektronicznego systemu weryfikacji pacjentów w ochronie zdrowia (e-WUŚ) czy zupełnie niecyfrowa zmiana w systemie gospodarki odpadami, jaką było wdrożenie tzw. ustawy śmieciowej.

Mity

Mit 1. Program Zintegrowanej Informatyzacji Państwa to strategiczny dokument opisujący działania rządu zmierzające do dostarczenia społeczeństwu wysokiej jakości elektronicznych usług publicznych.

Jest to mit, który często można spotkać w wypowiedziach polityków, lubiących podkreślać, że ich działania wpływają na poprawę jakości naszego życia. Wystarczy spojrzeć na wskaźniki realizacji Programu Zintegrowanej Informatyzacji Państwa, mówiące o zwiększeniu odsetka osób i przedsiębiorców korzystających z Internetu w relacjach z administracją publiczną. Na poparcie mojego stanowiska można przywołać także „argument ze zdrowego rozsądku” – jak państwo może poprawić jakość usług w Internecie, skoro ich jakość w „realu” jest skandaliczna (vide służba zdrowia, edukacja na poziomie szkół gimnazjalnych).

Mit 2. Wprowadzenie e-usług jest jedną z reform rządu.

Rzeczywista reforma usług publicznych powinna dotyczyć zarówno poprawy jakości ich świadczenia, jak i ograniczenia nadmiernych kosztów ponoszonych przez państwo. W rzeczywistości, jeżeli popatrzeć na całkiem rzetelne zestawienie „tego co jest i co ma być”, dostępne na stronie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, to póki co zmiana świadczenia usług publicznych polega na integracji rozproszonych danych w postaci portali i platform cyfrowych (np. portal o informacji przestrzennej). Szumne zapowiedzi o e-receptach, e-zwolnieniach, e-skierowaniach powinny być traktowane w kategoriach prozy science-fiction, o czym w praktyce mogą przypominać nieśmiertelne szare koperty z dokumentacją pacjentów w zdecydowanej większości, nawet prywatnych placówek medycznych w Polsce.

Ważniejsza, niż rozprawianie się z faktami i mitami, jest jednak próba przewidzenia wyzwań stojących przed e-usługami publicznymi w Polsce. Jednym z bardziej istotnych jest konieczność realnego usprawnienia kontaktów przedsiębiorców z administracją publiczną. Jak wiadomo, ci pierwsi reagują alergicznie na tych drugich. Dlatego e-usługi powinny sprzyjać zasadzie „czas to pieniądz” i jak ognia wystrzegać się nakładania dodatkowych obowiązków na przedsiębiorców.

Ważne jest takie zaprogramowanie świadczenia usług w sieci, aby nie stały się kolejną okazją dla państwa do gromadzenia wszelkiej maści informacji na temat obywateli. Obecnie ciężko sobie wyobrazić, aby e-PUAP mógł funkcjonować bez numeru PESEL, NIP, danych na temat zameldowania oraz wielu innych. Tymczasem powinniśmy dążyć do tego, aby e-usługi w Polsce nie wiązały się z integracją danych osobowych rozproszonych po różnych bazach danych, ale zmierzały do stopniowej eliminacji zbędnych dla państwa informacji o nas.

Kolejnym wyzwaniem, które ściśle wiąże się z poprzednim, jest zapewnienie najwyższej jakości ochrony danych zgromadzonych przez bazach danych e-usług. Czytając kierunkowe dokumenty ministerstw oraz przysłuchując się wypowiedziom ministrów, można odnieść wrażenie, że zachwyt nad cyfrowymi usługami przysłania możliwe niebezpieczeństwo wykradzenia lub wykorzystania danych. Szczegółowe informacje o obywatelach danego kraju z pewnością są cenną wiedzą. Dlatego przy całym entuzjazmie z powodu e-usług, rządzący, ale także obywatele, powinni pamiętać, że obecność w sieci wymaga ostrożności oraz odpowiedzialności za podejmowane w niej działania. Wiedzą o tym rodzice uczniów i gimnazjalistów, pora na to, abyśmy także my sobie o tym przypomnieli.