Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Karol Wilczyński  29 stycznia 2014

Wilczyński: Oddajcie nam filozofię

Karol Wilczyński  29 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Eduardo Galeano opisał kiedyś krótką historię z życia pewnego utalentowanego harfisty. Bandyci czając się na cenną harfę zabrali mu jednak nie tylko instrument, ale też środek transportu i pieniądze. Pobity dotkliwie artysta skonstatował jednak: „zabrali pieniądze, zabrali mi harfę – ale nie zabrali muzyki!”. Podobnie, jak sądzę, będzie z filozofią – najpierw znikną pieniądze, następnie uniwersytety w ich klasycznej formie, jej samej jednak nie zabraknie, póki będą ludzie, którzy z jej uprawiania uczynią ważną część swojego życia.

Gospodarka, głupcze!

W Polsce wiele dzieje się ze względów gospodarczych – na przykład likwiduje się filozofię jako kierunek studiów, na co wskazują sygnatariusze słynnego listu do Pani Minister. Sprawa nie dotyczy jedynie uniwersytetu w Białymstoku, ale również innych uczelni – choćby Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie skutecznie ogranicza się możliwości finansowe i naukowe Instytutu Filozofii.

Czy bez filozoficznie wykształconych studentów będziemy w stanie przebudować strukturę niewydolnego dzisiaj systemu gospodarczego? Czy bez umiejętności filozoficznych – krytycznego myślenia, jasnego formułowania strategii i celów, a wreszcie prostej i zwięzłej argumentacji – Polska ma szansę rozwijać się we właściwym kierunku? Zgadzam się całkowicie ze słowami ww. listu, mówiącymi iż „Polska gospodarka jest skrajnie nieinnowacyjna między innymi dlatego, że pozwala sobie na marnowanie intelektualnego potencjału swoich obywateli”.

Nie boję się jednak „pseudomodernizatorskich ograniczonych pragmatystów”, bezlitosnych urzędników realizujących doraźne punkty programu rządzących. Nie boję się, ponieważ wiem, że brak im konsekwencji oraz „wyższych” celów – nie niszczą oni polskiej filozofii tak, jak robili to po wojnie partyjni aparatczykowie. To zwykli złodzieje, jak w opowieści Galeano, którzy kradną instrument (uniwersytet) oraz środek transportu (fundusze na ośrodki badań filozoficznych). Mam nadzieję, że słynny list uświadomi ministerstwu konsekwencje tych kroków, bo kalkulacje są dosyć proste. Czy bez filozofii i uniwersytetu realizującego pewne ideały polska kultura jest w stanie w ciągu najbliższych dekad wydać na świat tylu wybitnych myślicieli, ilu wydała w wieku XIX i XX? Bardziej prymitywną wersję bilansu zysków i strat po usunięciu filozofii przedstawiono również we wspomnianym liście: bez filozofii akademia spadnie do pozycji szkoły zawodowej – szkółki cechowej dla nieopłacanych stażystów zagranicznych firm. Autorzy listu konsekwentnie krążą wokół ekonomicznego uzasadnienia konieczności istnienia instytutów czy wydziałów filozoficznych, sprzeciwiając się jednocześnie temu, co nazwali „pseudomodernizatorskim ograniczonym pragmatyzmem”. I mają rację – bo krótkowzroczność polityki prowadzi nas jak stado owiec do zapaści akademii, czyniąc z Polski nie tylko kolonię gospodarczą, ale również intelektualną (temat ten podjął m.in. Marcin Suskiewicz w swoim wywiadzie z prof. Życzkowskim).

Edukacja filozoficzna – tak, tylko jaka?

Na razie filozofowie, a ostatnio także starożytnicy, bronią się przed niewidzialną ręką rynku listami. Nie ma co liczyć na stworzenie „Majdanu filozofów”. Czy jednak problem leży jedynie po stronie urzędników? Sądzę, że wyznawana przez rządzących filozofia „ciepłej wody w kranie” jest jedynie wisienką na torcie, czy raczej – gwoździem do trumny edukacji filozoficznej.

Filozofia jest obecna w szkołach większości zachodnich krajów europejskich – podobnie było w Polsce przed II wojną światową.  W 2013 roku natomiast zdawało ją jedynie 690 maturzystów (z ponad 365 tys., czyli 0,17%). Właściwie rzecz ujmując polscy uczniowie w większości nie mają żadnej wiedzy na temat tego, czym jest filozofia – prawdopodobnie nie zdają sobie nawet sprawy, że można ją zdawać na maturze. Sytuacja na uniwersytecie wygląda na pierwszy rzut oka zupełnie inaczej – na filozofię UJ limit przyjęć wynosił w 2013 roku  120 osób (przy czym ten kierunek można studiować w Krakowie na kilku innych uczelniach). Limit ten wzrósł oczywiście wtedy, gdy liczba studentów stała się najważniejszym czynnikiem określającym finansowanie ośrodka naukowego. Niestety Instytut Filozofii (który zapewne nie jest wyjątkiem) nie oferuje już od dawna takiej ilości kursów, które mogłyby zapewnić kameralną i żywą dyskusję – na seminariach i konwersatoriach pojawiają się 20-30 osobowe grupy. Nie ma mowy o indywidualnych spotkaniach, czy – obecnym przed wojną – systemie „tutoringu”, konsultacjach na temat przebiegu działalności naukowej studenta. Zniechęceni  prowadzący nie mają czasu ani na dokładne przyglądanie się każdemu z podopiecznych, ani  też na prowadzenie ożywionych sokratejskich dialogów – większość zajęć prowadzona jest na zasadzie wykładu. Tym samym oferta dydaktyczna Instytutu Filozofii – o czym mogą nie wiedzieć potencjalni kandydaci – jest ograniczona do minimum. Nie wspominam tutaj kwestii rozwoju badań.

Zróbmy sobie filozofię!

W swoim poprzednim tekście na temat uniwersytetu przedstawiłem kilka pomysłów, które mogłyby usprawnić ofertę dydaktyczno-badawczą polskich uczelni – dostosowanie harmonogramu i planu zajęć do potrzeb studentów (a nie wykładowców czy administracji), promowanie badań podstawowych, autonomię mniejszych ośrodków naukowych, wsparcie dla nienaukowych przedsięwzięć studentów (np. zespołów muzycznych, czy stacji radiowych). Z perspektywy likwidacji i „napaści” na akademicką filozofię najważniejsza wydaje się jednak odpowiedzialność studentów. Jeśli złodzieje zabierają nam instrumenty i środki transportu, to sami studenci muszą wziąć sprawy we własne ręce.

Podczas swoich studiów filozoficznych mieliśmy praktykę „robienia sobie ćwiczeń”: wraz z kilkoma innymi osobami zapisywaliśmy się na obligatoryjne („przymusowe”) zajęcia wspólnie – tak, aby zdominować czytającego z kartki prowadzącego i wprowadzać świeżą atmosferę żywej dyskusji do dusznych od nudy sal. Nie muszę dodawać, że dyskusja z ćwiczeń nierzadko przenosiła się wtedy do pobliskich pubów. Oczywiście, taka oddolna inicjatywa nie wystarczy – nie zastąpi potężnego wsparcia finansowego ze strony państwa, czy odpowiednio ukształtowanych struktur instytucjonalnych. I nie pozwoli na stworzenie kolejnej szkoły lwowsko-warszawskiej, ani dziesiątek tłumaczeń dialogów platońskich (jak w XIX wieku). Jak wskazał Jan Sowa „obecna polityka nie skłania do kreatywnej pracy. Skłania jedynie do kreatywnego namysłu nad możliwościami emigracji”. Ucieczka jest prosta, ale człowiek posiadający ducha prawdziwej filozofii nie ucieka łatwo – podobnie jak prawdziwy artysta z bajki Galeano. Filozofię czy muzykę może stracić tylko sam – siedząc bezczynnie i rozpamiętując swoją stratę na środku drogi, gdzie został okradziony.