Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Kędzierski  28 stycznia 2014

Kędzierski: Sorry, taka jest polityka

Marcin Kędzierski  28 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

„Klimatyczna” wypowiedź wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej przeszła już do historii i wywołała polityczne tsunami. Opozycja sypała gromami, Internet wypełnił się memami z panią Bieńkowską w roli głównej. A premier Tusk po raz pierwszy stracił zaufanie do swojej „cesarzowej”. Tylko, sorry, ale Bieńkowska miała rację.

Zdaję sobie sprawę, że osoba pełniąca, polityczne w końcu, stanowisko wicepremiera nie powinna sobie pozwolić na taką wypowiedź, gdyż jej konsekwencje mogą być porównywalne do słynnej historii z powodzią 1997 roku, kiedy Włodzimierz Cimoszewicz przegrał wybory za sugestię o nieodpowiedzialności powodzian („mogli się ubezpieczyć”). Mam świadomość, że wielu odebrało słowa Bieńkowskiej, jako świadectwo pogardy ludzi władzy wobec obywateli. Rozumiem też, że bardzo łatwo można w taki sposób tłumaczyć swoje zaniedbania czy nieudolność rządów – z faktu, że woda ma to do siebie, że spływa, jak swego czasu stwierdził prezydent Komorowski, nie wynika, że co roku setki polskich miast mają znajdować się pod wodą. Bo przecież można uregulować rzeki, zbudować wały i zbiorniki retencyjne etc.

Oczywiste jest, że lista zaniedbań na kolei jest potwornie długa, a ostatnie 25 lat to historia nieudolności i korupcji. Równie oczywiste jest to, że Elżbieta Bieńkowska najprawdopodobniej tej sytuacji nie zmieni, bo zarządza bez politycznego zaplecza największym ministerstwem w historii III RP. Przed nią takiego zadania podjął się jedynie Jerzy Hausner, który piastował urząd wicepremiera i ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej w rządzie Leszka Millera, ale bądźmy szczerzy – Hausner to polityczny zawodnik wagi ciężkiej. A po drugie aparat urzędniczy w resorcie infrastruktury należy do jednego z najbardziej opornych. Stąd też tam bardziej potrzeba politycznego bulteriera na kształt ministra Nowaka niż urzędniczego dobermana, jakim zapewne jest minister Bieńkowska.

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Elżbieta Bieńkowska miała rację i paradoksalnie, nie będąc politykiem, dała wyraz prawdziwej polityczności, której zadaniem jest sztuka rządzenia, a nie traktowanie władzy, jako teatru, w którym znajdziemy wszystko, tylko nie prawdę. A prawda jest taka, że kolej „elektryczna” w każdym miejscu na kuli ziemskiej jest paraliżowana przez oblodzenie trakcji, a jej udrożnienie musi trwać (spokojnie, na Syberii mamy kolej spalinową – chcielibyście mieć takie parowozy w Polsce?). Od jakości zarządzania zależy tylko, jak długo. Ale trwa, bo trudno sobie wyobrazić, aby na całej długości trakcji dbać o nią 24/7.

Wypowiedź Bieńkowskiej jest okazją do stwierdzenia jeszcze kilku prawd, których ludzie nie chcą słyszeć i które z tego właśnie powodu politykom nie przejdą przez usta:

1) Zima nie zaskakuje drogowców – utrzymywanie przejezdności wszystkich dróg 24/7 w trakcie obfitych opadów jest strasznie kosztowne. Jeśli jeden pług obsługuje powiedzmy 15 km drogi, to, kiedy przejedzie ten dystans, odśnieżony odcinek znowu jest biały. Jeśli chcemy, aby WSZYSTKIE drogi były czarne, kupmy 15 razy więcej pługów – wtedy wszystkie drogi będą przejezdne 24/7, ale zabraknie pieniędzy np. na policję.

2) Nawet uwzględniając skalę nieudolności i korupcji na kolei, jeśli chcemy mieć pociągi na poziomie niemieckim czy brytyjskim, bilety musiałyby być kilkakrotnie droższe niż obecnie. Chyba, że zdecydujemy się na kilkukrotnie wyższe dofinansowanie z budżetu, ale znowu – wtedy zrezygnujmy np. z publicznej edukacji.

3) Leczenie osób chorujących na bardzo rzadkie choroby nie może być finansowane ze środków publicznych – politycy muszą zdecydować, leczenie jakich chorób z perspektywy interesów wspólnoty politycznej jest najbardziej efektywne (w sensie relacja skutków do nakładów), a choroby rzadkie do nich nie należą. Jednocześnie w sytuacji bardzo szybkiego rozwoju medycyny i bardzo drogich terapii musimy się zgodzić na to, że niektórzy z nas będą musieli umrzeć ze świadomością, że istnieje terapia, na którą nas nie stać. A im będziemy starsi, tym państwo będzie finansowało węższy zakres naszych usług medycznych. Jednocześnie, jeśli chcemy, aby system opieki zdrowotnej finansował szerszy zakres terapii (choć nie całościowy), musimy wprowadzić współfinansowanie służby zdrowia. Albo podjąć decyzję, że nie wydajemy żadnych pieniędzy na obronność.

4) Emerytury z I i II filaru będą bardzo niskie, niezależnie od tego, czy w całości będą pochodzić z ZUS, czy w jakiejś części z OFE (obecna dyskusja o OFE jest w gruncie rzeczy jałowym sporem o kieszonkowe). Jeśli chcemy mieć emerytury w wysokości umożliwiającej godne życie na starość, musimy odkładać przez cały okres życia zawodowego, albo opcjonalnie inwestować w swój rozwój i liczyć na wysoki zwrot (tzn. wysokie zarobki) w ostatnich latach pracy zawodowej.

Prawdziwa polityka jest sztuką wyboru, a nie teatrem. Mamy nieograniczone potrzeby i ograniczone zasoby, a zadaniem polityków jest taka alokacja zasobów, która w optymalny sposób realizuje interesy wspólnoty politycznej. Dlatego zamiast oburzać się na Elżbietę Bieńkowską, zacznijmy się wreszcie politycznie spierać o kształt polityk publicznych. To da lepszy efekt niż wymyślanie kolejnych „hejterskich” memów, przeżywanie kolejnych bon motów na linii Miller-Palikot, czy wyśmiewanie kolejnych „gospodarskich” wizyt premiera Tuska.

A jeszcze lepszy efekt da wzięcie łopaty i odśnieżenie ulicy przed domem zamiast narzekanie na drogowców, których szlag trafia, kiedy kolejny raz słyszą historię o zaskakującej ich zimie.