Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Mateusz Dziób  19 stycznia 2014

Dziób: Urodziny, imieniny, a może… chrzest święty?

Mateusz Dziób  19 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Jest taki dzień w roku, który jest w całości nasz. Pozwalamy sobie wtedy na więcej, sprawiamy sobie przyjemność, a przy tym wtórują nam bliscy, obdarzając nas prezentami. Niby dzień jak każdy inny, a jednak ma w sobie coś specyficznego. Kiedy jednak obchodzić ten dzień? Czy powinny to być imieniny, urodziny, czy może jeszcze coś innego?

Urodziny

Z powodu Facebooka nastąpiła pewna dewaluacja urodzin i składanych z ich okazji życzeń. O ile nie zastrzeżemy sobie, aby portale społecznościowe nie pokazywały naszej daty urodzin, już kilka dni wcześniej nasi znajomi będą wiedzieć o zbliżającym się święcie. W samym zaś dniu zostaniemy zasypani życzeniami wszelkiego sortu. Przeważnie jednak jest to jedno zdanie powielane metodą „kopiuj-wklej” i umieszczane w ten sposób na tablicy wszystkich znajomych. Trąci to niesamowitą sztucznością, plastikiem i obłudą. Osobiście, nie chcę dostawać masowych życzeń! Co więcej, złożenie ich uważam za większą potwarz niż całkowite milczenie, którym znajomy bądź znajoma mógłby mnie obdarować. Sam datę urodzin mam zastrzeżoną – kto ma wiedzieć, ten wie. 

Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że cała otoczka, która towarzyszy obchodzeniu święta urodzin, jest wyrazem narcyzmu cechującego naszą epokę. W centrum świata przeważnie stawiamy samych siebie. Liczą się nasze egoistyczne interesy, a nie dobro wspólne. Świadczy to o błędnym rozumieniu nowoczesnego humanizmu, a stąd – jak rzekł mi kiedyś pewien mój znajomy – niedaleko już do satanizmu. Argumentował to tym, iż prawdziwy satanizm to postawienie człowieka na piedestale i zastąpienie nim w całości Boga. W związku z tym najważniejszym dla satanisty świętem będą właśnie jego urodziny. Co ciekawe, zwyczaj obchodzenia urodzin wywodzi się z pogańskiego Rzymu, a ówcześni chrześcijanie patrzyli na niego nieprzychylnym okiem.

Imieniny

Co innego jest z imieninami. Tu także trudno jest, jeśli nie złożymy życzeń solenizantowi, wymawiać się tym, iż zapomnieliśmy. Mnie to się raczej nie zdarza, gdyż zawsze staram się zacząć dzień od jutrzni, a więc siłą rzeczy poznaję wtedy także wspomnienie patrona dnia. Ale szczerze powiedziawszy trudno jest składać rówieśnikom życzenia z tej okazji. Imieniny wydają się bowiem świętem poważniejszym od urodzin.

Imieniny są więc w pewien sposób obdarzone bożym błogosławieństwem, gdyż odbywają się zawsze pod egidą świętego patrona. Jest to zwyczaj stricte chrześcijański i obchodzony w krajach o tej przynależności religijnej. Jednak jest pewnym paradoksem, że o ile my obchodzimy imieniny radośnie, o tyle dla naszego patrona ten dzień nie był już taki kolorowy (albo i był? Wszystko zależy od punktu widzenia). Wspomnienia świętych zazwyczaj są obchodzone w tzw. dies natales (dni narodzin). Nie chodzi tu jednak o narodziny dla świata, ale dla nieba, wobec czego imieniny przypadają w dzień śmierci patrona.

A może jeszcze coś innego?

A gdyby tak całkowicie opuścić rwący nurt mainstreamu i świętem najważniejszym uczynić dzień naszego chrztu? Wszakże to on stanowi nasz pierwszy dies natalis. Chrzest Święty jest bowiem, jak czytamy w katechizmie Kościoła katolickiego

Fundamentem całego życia chrześcijańskiego, bramą życia w Duchu (vitae spiritualis ianua) i bramą otwierającą dostęp do innych sakramentów. Przez chrzest zostajemy wyzwoleni od grzechu i odrodzeni jako synowie Boży, stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania.

Czy jednak wszyscy z nas pamiętają, w którym dniu zostali ochrzczeni? Jako dziecko, na jednej z lekcji religii zakodowałem sobie, że należy modlić się za kapłana, który udzielił nam tego sakramentu. I tak też czynię aż do dnia dzisiejszego. I zachęcam do tego wszystkich czytelników.

Kardynalną zasadą postępowania w życiu każdego katolika powinno być motto św. Pawła: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść (1 Kor 6,12). Jednakże nie wydaje mi się, aby roztrząsając kolejną kwestię z cyklu CKM (czy katolik może?), mielibyśmy odwoływać się do tej prawidłowości. Nie jest to bowiem kwestia dogmatyczna, tradycyjna ani jakkolwiek ważna dla naszego zbawienia. Świętujmy, kiedy chcemy i jak chcemy, nie zapominając jednak o duchowym aspekcie tej celebracji. Może właśnie w tym dniu, zamiast zapraszać przyjaciół na piwo, zaprosisz ich na mszę w swej intencji?