Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Barłomiej Smoleń  13 stycznia 2014

Smoleń: Rozpieszczone dziecko von Triera

Barłomiej Smoleń  13 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Mam jednak teorię – chociaż może to tylko marzenie – że każdy lęk ma swoją granicę: docierasz do poziomu, w którym już nic nie jest w stanie przerazić cię bardziej. Reaguje tylko ciało, które zaczyna zachowywać się inaczej – tak pojawia się depresja. A w depresji się poddałem. Leżałem i myślałem: niech zjawi się tygrys i mnie pożre. – Lars von Trier.

Pisał w „Graczu” Dostojewski, który świetnie znał tę drugą stronę każdego z nas:

Może po doznaniu tylu wrażeń dusza przestaje się nimi nasycać, tylko rozdrażnia się i żąda wrażeń coraz mocniejszych, aż do zupełnego wyczerpania.

„Nimfomanka” Larsa von Triera to na dobrą sprawę opowieść o człowieku. O każdym z nas. O tych, którzy we współczesnym świecie nie potrafią się odnaleźć, i o tych, którym przychodzi to z łatwością. To film o namiętności tak silnej, że prowadzącej do destrukcji, oraz o próbie znalezienia własnej tożsamości w świecie, gdzie utrata niewinności jest cielesnym manifestem.

Oparty wygodnie w fotelu, czekam. Kropla spada na metalową powłokę i radośnie pluska. Następnie – wędrówka przez korytarze jak podróż przez labirynt życia. Oto widzimy leżącą pośrodku kobietę – smutną, zniszczoną, zakrwawioną. Wydaje się, że nie wiemy o niej wszystkiego. Chce coś przekazać. O czymś opowiedzieć. Układam się wygodnie i słucham tej perwersyjnej, wyuzdanej opowieści Joe (Charlotte Gainsbourg) i widzę dobrotliwego, zainteresowanego Seligmana (urzekający interpretacją Stellan Skarsgård), podającego rogalika z widelcem.

Patrzę aktorom w oczy.

Nie ma się z czego śmiać, mówi Joe do Seligmana. Od innych różniłam się tylko tym, że zawsze chciałam więcej.

Joe wie, że nie ma już dla niej ratunku.Tak, Joe i jej życie erotyczne.

Von Trier z czystym sumieniem przyznaje, że część swojego życia postrzega przez pryzmat psychotropów. Z chorobową czułością powstały też „Antychryst” i „Melancholia”. O „ Nimfomance” zaś mówi, że to jego opus magnum. To rozpieszczone dziecko von Triera ma wszystko, co potrzebne, aby na stałe zapisać się w historii kinematografii. Nie tylko za sprawą śmiałych, kontrowersyjnych i dopieszczonych scen erotycznych. Na szczególną uwagę zasługuję realizacja. W retrospekcjach poznajemy całą historię, od samego początku. Poznajemy pasjonującą młodość Joe (Stacy Martin) – począwszy od pustej „pierwszej inicjacji” z przypadkowo upatrzonym motocyklistą, poprzez szalony turniej  seksualny o paczkę czekoladowych cukierków, kończąc na dzikich, nieokiełznanych i wulgarnych przygodach seksualnych, łamiących wszelkie granice przyzwoitości. Całości dopełniają pojedyncze, sekwencyjne komediowe sceny, ironią przewyższające Monthypythonowski Cyrk (genialna Uma Thurman!) i stawiających film w gronie faworytów po filmowe statuetki.

Wszystko zrealizowane jest z ogromnym wyczuciem, precyzją i dbałością o każdy detal. Niech was nie dziwi reżyserka z „ręki”. Pozwólcie się jej uwieść i wsłuchajcie w gitary Rammsteina.

Von Trier nie ucieka od odpowiedzialności. Pławi się w niej, tworząc skomplikowany obraz nowoczesności, uwikłanej w problemy, z którymi nie może sobie poradzić. Ten film to epitafium ludzkości, wystawione jeszcze za jej istnienia. 

To nie jest film na miarę „Wstydu” Steve’a McQueen’a. To film o niebo lepszy.

Bo von Trier nie ukrywa, że wie od nas więcej.Ta pewność, która pozwala ustawić kamerę pod takim, a nie innym kątem, nie jest dziełem przypadku. W ciągłym niepokoju i nieustającej niepewności (cierpi na rzadką odmianę fobii – lęk przed chorobą nowotworową, kancerofobię) widzi duński filmowiec homo sapiens obdartego z godności i pełnego słabości, z którymi sam nie potrafi sobie poradzić. W brudnym, pozbawionym złudzeń świecie von Triera nie ma miejsca na tkliwość i tryumfujące dobro. Jest przygodny seks obdarty z uczucia i hedonizm, który sprawia, że nawet najważniejsze partie naszego życia podporządkowane są dążeniu do zaspokajania żądz i pragnień.  

Ci, którzy przychodząc do kina na „Nimfomankę” szukali chamskiego i obscenicznego filmu pornograficznego, na pewno się zawiodą. W seksualności znajduje von Trier to, czego nie może znaleźć w drugim człowieku i w samym sobie. To film gorzki, ciężki i mroczny. 

Czy dzieląc film na dwie części reżyser podjął dobrą decyzję? Czy podsycił nastroje, czy zapukał do niespokojnych dusz? Dowiemy się 31 stycznia, bo wtedy do kin wchodzi „Nimfomanki” część druga. Ja na nią z pewnością pójdę, bo lubię, gdy kino gra ze mną w szachy i niczego nie udaje. Przy tym filmie nikt nie pozostanie obojętny, nikt nie ziewnie i nie przewróci się na bok.

Zaczniesz się pocić, a na plecach mogą powstać odleżyny. Popatrz, jaki jesteś. Zobacz, jaki jesteś i do czego jesteś zdolny.

Von Trier cię nie oszuka. Zaufaj mu.