Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Błażej Zych  16 grudnia 2013

Zych: Zagubiony obraz świata

Błażej Zych  16 grudnia 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Dzisiejsi twórcy sztuki uznali, że rzeczywistość jest nudna. Nie interesuje ich już wpatrywanie się w otaczający nas świat – a tym przez wieki zajmowali się prawdziwi artyści. Jednym z nich był Jan Matejko.

Pomimo, że od przeszło stu lat „nowa sztuka” próbuje wziąć w posiadanie ludzką wyobraźnię, zamieniając życie w metafizyczny horror, w Polsce jej niekwestionowanym władcą jest tradycjonalista – Jan Matejko. Krakowskiemu malarzowi należy się specjalna uwaga nie tylko dlatego, że w Muzeum Narodowym w Krakowie wciąż odbywają się obchody Roku Matejki – 1 listopada przypadła 120. rocznica śmierci artysty. Warto przyjrzeć się jego postaci z perspektywy współczesnej kultury. Wydaje mi się, że może to pomóc w zdiagnozowaniu pewnych jej bolączek, jednocześnie stając się okazją, by przypomnieć o spuściźnie malarza. Tym bardziej, że spadek, który pozostawił, podobnie jak cała kultura tradycyjna, jest często niezrozumiany i przeinaczany.

Nie można zaprzeczyć, że aby móc delektować się obrazami Matejki, należy posiadać sporą wiedzę historyczną, polityczną, a nawet filozoficzną, a tego przedstawicielom nowoczesnego art world niestety brakuje. Entuzjaści współczesnej sztuki często są kompletnymi ignorantami. Wydaje się, że szukają inspiracji w ideologiach gender, queer i tym podobnych. Wszystkie te trendy da się łatwo podsumować – pozwalają osiągnąć tanie, chwilowe podniecenie, które szybko mija i zostawia człowieka w stanie wyjałowienia, sam na sam z zobaczoną nagle pustką. Tak tworzy się swoiste perpetuum mobile hedonistycznego nihilizmu.

Jednym z rezultatów takiego podejścia jest występujące wśród młodych znudzenie polską historią. Widać, jak małym zainteresowaniem cieszy się choćby nasze malarstwo historyczne. Tak zwani znawcy mówią o znudzeniu jego „peryferyjnym” charakterem, a co za tym idzie – wyrażają niechęć do tzw. sztuki klasycznej. Chyba warto na to spojrzeć z innej, pozbawionej lekceważenia perspektywy.

W Muzeum Watykańskim znajduje się dzieło „Jan III Sobieski pod Wiedniem”. Płótno ukazuje króla, który po triumfalnym pokonaniu oddziałów Kara Mustafa Paszy na wzgórzu Kahlenberg przekazuje kanonikowi Denhoffowi – wysłannikowi papieża Innocentego XI – list informujący o zwycięstwie. Padają w nim słynne słowa: Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył – red.). Co robi z obrazem Jan Matejko? W 200. rocznicę wiktorii Wiedeńskiej za własne pieniądze wynajmuje salę i wystawia obraz w stolicy Austro-Węgier. Tym samym rodzina cesarska i mieszkańcy miasta przypominają sobie o niezaprzeczalnych zasługach Polaków w poskromieniu muzułmańskiej nawałnicy. To posunięcie pokazuje mistrza Jana nie tylko jako artystę, ale i zręcznego polityka. Trzeba dodać, że z podobnej strony dali się wcześniej poznać inni klasycy europejskiego malarstwa, tacy jak Flamand Peter Paul Rubens – wybitny artysta oraz dyplomata, ale też ambasador. Jego działania to doskonały przykład tego, że sztuka może być narzędziem polityki historycznej, wpływającej na tożsamość narodową.

Jak natomiast odnieść się do zarzutów skierowanych przeciwko formalnym aspektom twórczości Jana Matejki? Często mówiono o niedopracowaniu jego dzieł czy braku specyficznej, malarskiej subtelności. W tym momencie warto odwołać się do „Wyznań św. Augustyna. W X księdze pisze on, że grzeszne jest kuszenie oka, które prowadzi człowieka do delektowania się pięknym przedmiotem tylko dla niego samego, nie mając innego celu. Zastanówmy się nad obrazem Matejki, na którym przedstawił postać kanonika Mikołaja Kopernika. Dawniej uważano, że by ocenić czyjeś działania, nie można uwzględniać tylko czynów. Trzeba także wziąć pod uwagę to, czy zostały one dokonane z dobrych intencji. Nie jest to jednak wiedza, której człowiek może być absolutnie pewny. Patrząc z tej perspektywy, wyraźniejsza staje się wizja Matejki, który ukazuje Kopernika podczas rozmowy z Bogiem. Malarz chciał być może podkreślić, że naukowiec nie oddawał się studiowaniu natury dla niej samej, nie zatracał się wyłącznie w świecie materialnym. Badał niebo także z chęci odnalezienia w nim pierwiastka boskiego.

Obserwując wydarzenia minionego miesiąca, jakie miały miejsce w polskim krajobrazie, zadaję sobie pytanie: czy mając tradycję malarstwa takiego jak to, które wyszło spod pędzla Matejki i jego uczniów, nie stać nas na tworzenie narracji przy pomocy czegoś piękniejszego niż queerowa, stalowo-plastikowa tęcza z warszawskiego placu Zbawiciela?