Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marek Steinhoff-Traczewski  9 listopada 2013

Steinhoff-Traczewski: Jak uprościć system pomocy socjalnej

Marek Steinhoff-Traczewski  9 listopada 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Jakiś czas temu poseł Ryszard Kalisz przebił się do mediów pomysłem wprowadzenia dochodu minimalnego.

Z obu stron barykady polskiej sceny politycznej posypała się krytyka. Tak zwana „prawa” strona (PiS, PO, PSL) mówiła, że to nierealne i za drogie, a „lewa” strona (SLD) stwierdziła, że co prawda pomysł słuszny, ale Kalisz tak naprawdę nie jest przekonany do idei dochodu minimalnego, więc jest to zwykły populizm i próba zwrócenia na siebie uwagi. Abstrahując od tego, na ile lewica jest lewicą, prawica prawicą i czy Ryszard Kalisz chciał, czy nie chciał takiej pomocy państwa, temat jest ciekawy i warto się nad nim zastanowić.

Wbrew pozorom idea dochodu gwarantowanego nie została wymyślona przez skrajnie socjalne środowiska, a przez amerykańskich liberałów w latach 60-tych. Co prawda w wielu krajach komunistycznych i socjalistycznych pojawiały się pomysły gwarantowania wszystkim obywatelom pewnego poziomu życia, ale nie były to całościowe i realne opracowania. Po roku 1945 w „krajach powszechnej szczęśliwości” bez intencji państwa takie rozwiązania powstawały (Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy), ale miały zupełnie inną genezę i nie były elementami systemu opieki społecznej.

Jeśli spojrzymy na systemy socjalne państw Europy Zachodniej, to przerazi nas, jak wiele różnych zasiłków, dotacji, zapomóg, pożyczek bezzwrotnych i innych, jak to się teraz mówi w Unii „mechanizmów wsparcia”, jest oferowanych obywatelom w potrzebie. W zależności od tego, czy jesteśmy inwalidą, matką samotnie wychowującą dzieci, bezrobotnym czy kimś w jakikolwiek inny sposób wykluczonym, kwalifikujemy się do różnych systemów wsparcia i pomocy. Skutkiem takiego rozdrobnienia i skomplikowania  jest rozbudowany aparat administracyjny, służący do weryfikacji petentów i rozdzielania pomocy.

Dlatego, aby diametralnie ograniczyć koszty administracji oraz uprościć system, amerykański noblista Milton Friedman w kultowej książce „Wolny wybór” zaproponował zastąpienie znanego nam modelu opieki społecznej instytucją gwarantowanego dochodu minimalnego, a precyzyjniej mówiąc, „negatywnego podatku dochodowego”. Pierwszy raz tego pojęcia użyła brytyjska parlamentarzystka Juliet Rhys-Williams w latach 40. XX wieku, ale projekt został szybko porzucony i dopiero dzięki podjęciu tego tematu przez sławnego ekonomistę zaczęto zastanawiać się nad zaletami i wadami takiego rozwiązania.

Negatywny podatek dochody teoretycznie jest bardzo prosty do wprowadzenia i stosowania. Najpierw ustawodawca ustala pewien dochód minimalny gwarantujący „godne” życie, to jest zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. W różnych krajach to pojęcie jest różnie rozumiane. W Polsce mógłby to być albo próg ubóstwa, albo próg egzystencji. Przyjmijmy jednak, że władza ustala gwarantowany dochód minimalny na poziomie 3000 złotych, który staje się jednocześnie dochodem wolnym od podatku. Jeśli Kowalski zarabia 1600 złotych, nie płaci podatku dochodowego i dodatkowo dostaje 1400 złotych od państwa, żeby jego dochód nie był mniejszy niż wspomniane 3000 złotych. Każdy zarabiający powyżej 3000 PLN nie dostaje żadnego wsparcia od państwa. Jeśli ktoś ma trójkę dzieci, a jest jedynym żywicielem rodziny, to przy dochodzie 1600 złotych taka rodzina otrzyma 10400 złotych miesięcznie.

To jest pierwsza część pomysłu, często popieranego przez osoby o poglądach socjalnych. Jednak to jeszcze nie wszystko. Omawiane rozwiązanie ma sens tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy likwidujemy wszystkie pozostałe formy wsparcia socjalnego. I ta część idei negatywnego podatku dochodowego nie jest już akceptowana przez zwolenników państwa opiekuńczego.  

Pomysł jest o tyle ciekawy, że wyliczenia zespołu ekonomistów pod kierownictwem Friedmana pokazały, że dzięki likwidacji potężnego aparatu biurokratycznego i bez zmian podatków gwarantowany dochód minimalny mógłby wynieść około 60% średniej krajowej. Oczywiście są to wyliczenia odnoszące się do USA, w dodatku w latach siedemdziesiątych – ale można sądzić, że podobny efekt osiągnięto by w Europie.

Dywagacje na temat tego, czy takie rozwiązanie problemu organizacji opieki społecznej ma sens, czy nie, pewnie nigdy się nie skończą. Jednak, paradoksalnie, optowanie za wprowadzeniem negatywnego podatku dochodowego powinno być w interesie liberałów gospodarczych. Jest to rozwiązanie, które przy dzisiejszych uwarunkowaniach politycznych ma większą szanse na wprowadzenie niż całkowita likwidacja bądź znaczne ograniczenie opieki społecznej. Byłby to krok w dobrym kierunku, upraszczający i ulepszający system „pomocy socjalnej” państwa.