Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Szczerski: Spokojnie, to tylko wizyta robocza

przeczytanie zajmie 3 min

Wszystkie serwisy informacyjne największych stacji radiowych i telewizyjnych informują o przyjeździe Johna Kerry’ego do Polski. Czy w trakcie jego przyjazdu rzeczywiście mogą zostać podjęte jakieś ważne dla Polski decyzje, czy ten szum to przejaw swego rodzaju kompleksu w stosunku do silniejszego sojusznika, który sprawia, że wydarzenie to ma duże znaczenie dla polskiej dyplomacji i opinii publicznej?

Przede wszystkim nadmienić należy, że jest to wizyta robocza. Na tym poziomie, czyli na poziomie ministerstw, tego typu spotkania mają charakter zupełnie roboczy. Brak dużej ilości przyjazdów ważnych polityków światowych w Polsce sprawia, że widzimy w tym wielkie wydarzenie, a wizyty takie jak ta powinny być jednak pewną rutyną, normalnymi kontaktami z innymi państwami. Dlatego nie należy oczekiwać przełomowych decyzji, bo te zapadają na dużo wyższym szczeblu. Oprawa medialna tego wydarzenia pokazuje, że rzeczywiście mało istotnych, światowych polityków przyjeżdża do Warszawy. Taka jest moja ocena i wydaje mi się, że trudno spodziewać się jakichś strategicznych działań wobec Polski.

Z drugiej strony jest to jedyna europejska wizyta sekretarza Kerry’ego, bo ta podróż jest skierowana na wschód (szczególnie Bliski Wschód). Ma być to misja poniekąd naprawcza. Czy może to w jakiś sposób wpłynąć na rozwiązanie kryzysu związanego ze Snowdenem? Reszta krajów europejskich ma ogromne zastrzeżenia do Stanów, jeżeli chodzi o aferę podsłuchową. Czy w takim razie ta wizyta może zmienić coś w szerszym kontekście, też bliskowschodnim?

Po pierwsze za takie spotkania trzeba pogratulować polskim dyplomatom w Waszyngtonie. Ich pracą jest  zabieganie o regularność wizyt, więc nie należy ich traktować jako nagrody dla Polski, ale jako wynik działania dyplomatów.

Pomimo to jestem zaskoczony, bo po raz pierwszy od bardzo dawna wizyta polityka ze Stanów wygląda jak wizyta dyplomaty wrogiego państwa. Oczekuje się „poprawy relacji”. Nawet ze strony prezydenta Polski padają stwierdzenia sugerujące, że to dla nas wrogi kraj. Nastąpiła zasadnicza zmiana nastrojów. Kerry nie ma zamiaru się z niczego tłumaczyć, jednak jego nastawienie do afery jest znacznie bardziej zdystansowane niż polskich mediów czy opinii publicznej, co może się wiązać z tym, że nie docenia stopnia antyamerykanizmu, który zapanował  w Polsce. Ale to też pokazuje, że nie trzeba naprawiać relacji, bo to raczej efekt zachowania medialnego i politycznego ze strony np. obozu prezydenckiego, budowanie nastroju antyamerykanizmu w Polsce, którego do tej pory nie było.

To chyba dobry moment, żeby wspomnieć o tym, co Amerykanie obiecywali już wielokrotnie, a nadal nie zostało zrealizowane. Aby wyjechać do USA, wciąż potrzebujemy wiz. Czy jest możliwy jakiś przełom w tej kwestii?

To ogromny błąd  ze strony Amerykanów, jeśli wierzą, że Polska zawsze będzie im przychylna – więc utrzymanie wiz też jest ich błędem. To dla mnie zadziwiające, że nie potrafią tego zmienić.

Niezależnie od tego mamy teraz modę pochodzącą w dużej mierze ze zachodu na narzekanie na Amerykę. Trzeba być sceptycznym wobec Stanów, jeśli chce się zachować „niezależność”. To zachowanie jest nieprzemyślane i niepoważne, bo jeśli ktoś chce być w Polsce niezależnej i pokazywać, jaka Polska jest samodzielna i podmiotowa, to powinien kierować swoją krytykę wobec realnych  zagrożeń, a nie wobec Ameryki.

Czy więc ten antyamerykański trend okaże się trwały? Bo, na przykład zachowanie ambasadora Mulla i wiadomości polityków amerykańskich są bardzo pozytywnie odbierane przez Polaków, więc to może być tylko chwilowy trend, a stosunki polsko-amerykańskie mają to do siebie, że są stałe.

Polska polityka w oczywisty sposób łączy się z Ameryką. Nikt poważny oczywiście takim nastrojom nie ulega. Te nastroje nie są trwałe, ale kształtują w jakiś sposób naszą wyobraźnię. Aby je zmienić, Amerykanie muszą prowadzić politykę tłumaczenia i uznać Polskę za sojusznika gwarantowanego.

Czy jedyną pozostałością po przyjeździe Kerry’ego będą wiadomości na Twitterze Ministra Radka Sikorskiego? Mówi się o modernizacji polskiej armii i kontraktach zbrojeniowych. Senator Kerry spotka się z ministrem Siemoniakiem. Czego możemy się spodziewać, czy będzie ona miała jakieś realne następstwa?

Ja oczekuję od polskiego rządu po tej wizycie, jasnego komunikatu o tej wizycie i tego, jakie są jej efekty. Po drugie, to co dzieje się dzisiaj jest pewną formą kurtuazji, często spotykaną w rozmowach dyplomatycznych. To, co mówi Senator Kerry, że Polska jest silna, że jest potęgą, trzeba po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Natomiast najważniejsze jest to, żeby nie była to wizyta tajemnicza. Jest to wizyta dość nagła, ona została zorganizowana jakieś 5 tygodni temu. Nie została więc jakoś specjalnie medialnie nagłośniona, w trakcie jej przygotowania. Dlatego, już po jej zakończeniu, należy poinformować opinię publiczną i tych, którzy zajmują się polityką zagraniczną w Polsce, o jej rezultatach.

Rozmawiał Michał Kłosowski