Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Wojciech Gil  5 listopada 2013

Gil: Bez zmian na linii Warszawa-Waszyngton

Wojciech Gil  5 listopada 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Amerykański Sekretarz Stanu, John Kerry, odbywa w tym tygodniu jednodniową wizytę w Polsce. Nasz kraj będzie jedynym państwem europejskim, które odwiedzi podczas swojej podróży, skoncentrowanej na regionie Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej.

Oprócz Polski John Kerry w swoim tournée odwiedził już Egipt i Arabię Saudyjską, natomiast później pojedzie z powrotem na południe, by odwiedzić Izrael, Autonomię Palestyńską, Jordanię, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Algierię oraz Maroko. Sama wizyta najprawdopodobniej nic nie zmieni w stosunkach na linii Waszyngton-Warszawa, jednak warto z jej okazji zastanowić się nad strategicznym partnerstwem pomiędzy naszymi krajami, które stanowią dla Polski jeden z ważniejszych gwarantów bezpieczeństwa międzynarodowego.

Istotne jest, aby na początku zwrócić uwagę na samą specyfikę stosunków relacji amerykańsko-polskich. Są to bowiem stosunki kształtowane latami, które pomimo zmieniających się władz, zarówno w Waszyngtonie jak i w Warszawie, nie ulegają radykalnym przekształceniom co do istoty oraz ich podstawowych celów. Nie naruszają ich w znacznym stopniu nawet dynamiczne przemiany na arenie międzynarodowej, nie wspominając już o jednodniowych wizytach (nawet najważniejszych) polityków odpowiedzialnych za prowadzenie spraw międzynarodowych.

Sztandarowym przykładem ciągłości współpracy amerykańsko-polskiej jest sprawa tzw. „tarczy antyrakietowej”. Pomimo zmiany władz w obydwu krajach, a także znacznego złagodzenia stanowiska państwa, z którego głównie miało płynąć zagrożenie – Iranu, nie wycofano się z pomysłu budowy tarczy. Koncepcja budowy jej elementów w Polsce uległa rewizji i została odsunięta w czasie. Pierwszy etap budowy europejskiego systemu, obejmujący m.in. rozmieszczenie na Morzu Śródziemnym okrętu z rakietami zwalczającymi pociski krótkiego i średniego zasięgu, został ukończony już w 2011 r. Realizacja drugiego, zakładającego m.in. zainstalowanie w Rumunii wyrzutni rakiet zdolnych do zwalczania pocisków krótkiego i dalszego zasięgu, rozpoczęła się 28 października bieżącego roku. Natomiast ostatni (na dzień dzisiejszy) etap, najważniejszy dla Polski, ma zakończyć się w 2018 r., kiedy w Redzikowie gotowość osiągną wyrzutnie rakiet zdolne do zwalczania krótkiego, średniego i dalszego zasięgu (do 5,5 tys. kilometrów).

Wobec odsunięcia w czasie czwartej fazy programu antyrakietowego warto zwrócić uwagę na kwestie tzw. „odwrócenia się Ameryki od Europy” i przeorientowania jej polityki zagranicznej m.in. na Daleki Wschód. Jednym z powodów wyżej wymienionej tymczasowej rezygnacji z ostatniej fazy mogło być rosnące zagrożenie ze strony Korei Północnej i związana z tym konieczność umieszczenia większej ilości rakiet m.in. na Alasce. Jednak nie oznaczałoby to zmiany w polityce zagranicznej najpotężniejszego państwa świata, a jedynie wskazywałoby na zdolność do elastycznego reagowania na zmieniające się okoliczności. Tak samo jak odwrócenie od Europy nie oznacza zmniejszenie ilości wojsk amerykańskich na Starym Kontynencie i z drugiej strony ich zwiększenia w rejonie Pacyfiku. Stany Zjednoczone jako globalny gracz (który oczywiście również popełnia błędy w polityce zagranicznej) mają interesy w  każdym miejscu na świecie i nie muszą wybierać na zasadzie „albo-albo”. Mogą bronić swoich interesów zarówno w Europie, jak i na Dalekim Wschodzie, zwiększając i zmniejszając zakres działań, w zależności od dynamiki stosunków międzynarodowych w danym regionie.

Co więcej, w przypadku wizyty amerykańskiego Sekretarza Stanu w Polsce z pewnością  w przestrzeni publicznej będą pojawiały się m.in. pytania o sprawę tajnych więzień CIA. Wiele wskazuje na to, że owe placówki w naszym kraju rzeczywiście istniały, jednak nawet sam fakt ewentualnego przyznania się do nich nic nie zmieni w stosunkach polsko-amerykańskich. Możliwe nawet, że w środowisku praktyków spraw międzynarodowych Polska zyska na znaczeniu jako podmiot, któremu Stany Zjednoczone powierzyły współodpowiedzialność w tak delikatnej kwestii jak walka z międzynarodowym terroryzmem.

Podsumowując, należy jeszcze raz zaznaczyć, że stosunkom polsko-amerykańskim nie grozi w najbliższej przyszłości żadna radykalna zmiana. Relacje te utrzymywane są na podstawie strategii, którą wydają się rozumieć zmieniające się władze obydwu państw. Podobnie należy postrzegać stosunki Stanów Zjednoczonych z resztą kontynentu. Europa jest i jeszcze długo pozostanie ważna dla jedynego (jak na razie) supermocarstwa światowego. Nie zmieniły tego ani kryzysy gospodarcze, ani dynamiczna i często niekontrolowana scena polityczna w innych regionach, tak jak nie zmienią tego rewelacje Edwarda Snowdena.