Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Adam Michalak  3 listopada 2013

Michalak: Odbudujmy Pałac Saski

Adam Michalak  3 listopada 2013
przeczytanie zajmie 5 min

Niedługo, bo już za pięć lat, przypada setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Myślę, że wypadałaby, byśmy jako naród sprawili sobie na tę rocznicę jakiś konkretny prezent, który się nam należy. Prezent odpowiadający randze wydarzenia… Taki Pałac Saski na przykład.

Mija już prawie siedemdziesiąt lat od dnia, w którym żołnierze niemieccy wysadzili w powietrze gmach Pałacu Saskiego. Po budynku tym pozostały jedynie resztki kolumnady z Grobem Nieznanego Żołnierza. Aż siedem razy podejmowano próby odbudowy Pałacu i przywrócenia świetności Placowi, obecnie noszącemu nazwę Piłsudskiego. Każda spaliła na panewce. Ostatnio nowopowstałe Stowarzyszenie „Saski 2018” podejmuje kolejną próbę. Jest to idea szczytna i ważniejsza, niż mogłoby się na początku wydawać… Ale najpierw trochę historii.

Pałac Saski wraz z przyległym do niego placem przez wieki zmieniał formy, funkcję i właścicieli. Powstał w 1661 r. jako pałac Jana Andrzeja Morsztyna. W 1713 r. budynek został zakupiony i przebudowany przez króla Augusta II Mocnego w celu ustanowienia w nim siedziby królewskiej, gdyż Zamek Królewski przestał Augustowi wystarczać jako miejsce urzędowania. Wraz ze śmiercią jego syna Augusta III w 1763 r., Pałac utracił rolę siedziby królewskiej. Od tego momentu, aż do 1918 r., pełnił różne funkcje. Formę klasycystyczną z charakterystyczną, monumentalną kolumnadą, z którą nam się teraz Pałac Saski najbardziej kojarzy, zyskał w 1842 r., po przebudowie dokonanej przez świetnego polskiego architekta Adama Idźkowskiego.

Po usunięciu w 1926 r. soboru św. Aleksandra Newskiego, budynku znienawidzonego przez Polaków jako symbolu władzy carów, Pałac Saski wraz z przyległym do niego placem został wybrany jako miejsce najważniejszych uroczystości państwowych II Rzeczypospolitej. W samej zaś kolumnadzie Pałacu, wówczas siedzibie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, został umieszczony – tak ważny dla kraju, który właśnie wywalczył niepodległość – Grób Nieznanego Żołnierza. Po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 r. Pałac został przez Niemców wysadzony w powietrze. W 1946 r. władze komunistyczne odbudowały jedynie środkowy fragment kolumnady z Grobem Nieznanego Żołnierza w charakterze ruiny-symbolu i w takim kształcie resztki Pałacu pozostają do tej pory.

Mała dawka dziejów Pałacu Saskiego pokazuje nam, że jest to miejsce wyjątkowe, a działania podjęte przez członków Stowarzyszenia „Saski 2018” w celu jego odbudowy są ze wszech miar słuszne. Należy jednak zadać pytanie, czy zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego tak naprawdę powinniśmy ten obiekt odbudować i jakimi siłami.

Zauważyłem, że kwestia odbudowy jest w dużej mierze traktowana jako wewnętrzna sprawa warszawska: wokół idei odbudowy zbierają się varsavianiści, mieszkańcy Warszawy oraz ci, którzy często w stolicy bywają, a którym kształt architektoniczny stolicy nie jest obojętny. To dobrze, gdyż wzniesienie od nowa Pałacu z pewnością winno ich również dotyczyć, ale temat ten jest kwestią ogólnopolską i jako taka powinien być rozpatrywany. Piszę to jako „słoik”, który od przeszło dwóch lat mieszka w Warszawie, który ją lubi, uważnie obserwuje, który w niej funkcjonuje, ale który również często poza nią przebywa. Posiadanie obu perspektyw, od wewnątrz i z zewnątrz, sprzyja pogłębionej refleksji na temat znaczenia Pałacu jako symbolu oraz możliwości jego odbudowy.

Rola resztek Pałacu Saskiego i Placu Piłsudskiego ma szerszy wymiar i nie sprowadza się jedynie do kwestii architektonicznej, dotyczącej polityki miejskiej czy problemu ożywienia oraz upiększania danej przestrzeni publicznej. Owszem, są to ważne aspekty, szczególnie dla Warszawy, lecz nie wszystkie. Wystarczy zastanowić się nad tym, czym jest w rzeczywistości pusty plac w środku Warszawy z ruiną w jego centralnym miejscu. Ta pusta przestrzeń obrazuje stan naszej państwowości, naszych aspiracji i tego, czym możemy być lub nie być. Miejsce to ma wymiar ogólnopolski, gdyż przynajmniej trzy razy do roku, jeżeli nie częściej, miliony Polaków oglądają odbywające się na Placu Piłsudskiego uroczystości państwowe. Obraz, który oglądamy za każdym razem, wdrukowuje się nam w pamięć, kształtując nas i naszych przywódców. I co takiego widzimy? Wszystko zwykle jest w porządku: ta sama przestrzeń, to same wojsko, ci sami politycy, ten sam Grób Nieznanego Żołnierza. Wszystko jest ok. Tak? Tak nam się wydaje. Taki obraz oglądamy od 1946 r. Zdążyliśmy się przyzwyczaić, zaakceptować. Opatrzyliśmy się z nim.

Tymczasem spoglądając po raz kolejny na uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza nie jesteśmy w stanie uzmysłowić sobie, że coś jest nie tak. Coś może nas tknie dopiero na widok uroczystości przed Pałacem Buckingham, przed budynkiem Kongresu w Waszyngtonie czy na Polach Elizejskich. Przestrzeń i architektura, wśród której przebywamy i na którą spoglądamy, kształtuje nas, formuje, zmienia poprzez swoją symbolikę i przekaz. Zatem szczególna uwaga należy się miejscom, które kształtują zbiorową świadomość społeczeństwa. Mogą swym kształtem symbolizować dumę, chwałę, siłę czy wielkie aspiracje, w ten sposób wpływając i zmieniając to, w jaki sposób widzi siebie społeczeństwo i w jaki sposób inni widzą nas. Zadajmy sobie więc pytanie, co takiego symbolizuje oraz co przekazuje nam przestrzeń Placu Piłsudskiego? Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale jedno z najważniejszych miejsc w państwie symbolizuje, a wręcz emanuje bylejakością i prowizorycznością: najpoważniejszymi i najuciążliwszymi z chorób, które trawią III Rzeczpospolitą. Bo jak to jest możliwe, że po 70 latach od zakończenia wojny i 24 latach po obaleniu komunizmu, 38-milionowy naród obchodzi najważniejsze święta narodowe i czci bohaterów na wygonie, w centrum którego sterczy ruina. Jak to możliwe, że pozwoliliśmy na to, że najdostojniejsze miejsce w naszej stolicy od 70 lat jest utrzymywane w tym kształcie, jakiego sobie zażyczyli nazistowscy okupanci, a którego forma została dodatkowo „przyklepana” przez komunistyczne władze?

Myślę, że nawet niemieccy saperzy, którzy wysadzali Pałac Saski, nie spodziewali się, że ich dzieło będzie aż tak trwałe. Po prostu zaakceptowaliśmy krzywdę, która została nam wyrządzona: zadowoliliśmy się marną prowizorką, tak jakbyśmy chcieli pielęgnować symbole utraconej świetności, bólu i tragedii. Myślę, że nasi dziadowie nie tyle kręciliby głowami ze zgorszenia, ile drapaliby się w nie ze zdumienia, że naród, który za miliardy złotych buduje dziesiątki kilometrów dróg ekspresowych i stawia wielkie stadiony, nie jest w stanie wyasygnować około 200 mln złotych na upiększenie symbolicznego miejsca, jakim jest Plac Piłsudskiego. Tu nie chodzi o brak pieniędzy, ale o to, że boimy się mieć aspiracje i wielkie sny. Że zadowalamy się prowizorką w życiu codziennym i bylejakością w życiu publicznym. Te sterczące ruiny Pałacu Saskiego pokazują, jakim narodem jesteśmy.

Możemy się zmienić. Zacznijmy od Pałacu.

Liczę na to, że Stowarzyszenie „Saski 2018” będzie ostatnią organizacją, która dąży do odbudowy Pałacu Saskiego, i pierwszą, której się to uda. Mam nadzieję, że wskutek jej działań uda się zebrać rzesze polskich obywateli, które wesprą odbudowę Pałacu Saskiego, bo uwierzą, że stać nas na więcej. Pałac Saski był tylko budynkiem, ale może stać się symbolem tego, czym jesteśmy i co osiągnęliśmy – ale zwłaszcza tego, czym możemy być, jeśli tego zapragniemy. Za pięć lat przypada setna rocznica odzyskania niepodległości. Konkretna, symboliczna data. Sprawmy sobie z tej okazji prezent, który może nam dużo dać. Sprawmy sobie Pałac Saski.