Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Michał Kłosowski, Paweł Kowal  23 października 2013

Kowal: Nie oglądajmy się na Rosję

Michał Kłosowski, Paweł Kowal  23 października 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Czy oficjalną rezygnację Ukrainy z aspiracji do członkostwa w NATO rozumieć można jako przejaw szerszej strategii, próbę balansowania pomiędzy Rosją a Unią?

Decyzja Ukrainy nie jest żadną rewelacją, lecz tylko potwierdzeniem kierunku polityki zagranicznej naszego wschodniego sąsiada, wytyczonego trzy lata temu przez ekipę Wiktora Janukowycza. Duża część środowisk na Ukrainie bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z taktycznego charakteru strategii lawirowania między Rosją a UE; wysiłków, aby nie zostać jednocześnie przypisanym do któregoś z bloków politycznych. Obecny prezydent zdecydował się na nadanie polityce zagranicznej takiego właśnie kształtu ze względu na chęć przypodobania się elitom wschodniej Ukrainy, które nie ukrywają sceptycyzmu wobec kierunku atlantyckiego. Oczywiście u naszego sąsiada funkcjonują również grupy prozachodnie i z tego powodu należy przypuszczać, że w przyszłości kurs ukraińskiej polityki zagranicznej ulegnie zmianie.

Warto jednak wyciągnąć z tego lekcję dla państw UE oraz Partnerstwa Wschodniego. Był już przecież taki moment, na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 r., kiedy Ukraina znajdowała się bardzo blisko przyjęcia planu uzyskania członkostwa. Wówczas, mimo starań prezydentów Kaczyńskiego oraz Busha, zakończyło się to niepowodzeniem. Obecnie Ukraina wydaje się powoli „odpływać” od państw wspólnoty atlantyckiej. Podobna sytuacja może wydarzyć się na najbliższym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. W tej sytuacji należy zachować szczególną ostrożność i zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby Ukraina zdecydowała się w listopadzie na złożenie podpisu pod umową stowarzyszeniową z UE.

Decyzja Ukrainy nie jest niczym zaskakującym?

W żadnym wypadku. Jest ona tylko potwierdzeniem polityki prowadzonej przez prezydenta Janukowycza. Nie wyklucza to jednak powrotu do rozmów o członkostwie Ukrainy w Pakcie, w sytuacji, gdy do władzy dojdą ponownie politycy związani z Pomarańczową Rewolucją.

Czy w tych okolicznościach nie są przypadkowe wczorajsze słowa ministra Sikorskiego, który stwierdził, że czas blefowania dla obu stron już się skończył i nadeszła pora na podjęcie wiążących decyzji co do podpisania przez prezydenta Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z UE?

Minister Sikorski słusznie definiuje obecną sytuację. Ja już kilkukrotnie podkreślałem, że mamy do czynienia z podwójnym blefem. Prezydent Janukowycz deklarował, że nie wypuści Julii Tymoszenko i nie wiem, na ile jest to element pewnej gry, bowiem jednocześnie prezentował pewne propozycje idące w kierunku jej uwolnienia. Z drugiej strony część państw UE zarzeka się, że dopóki Julia Tymoszenko znajduje się za kratkami, nie ma mowy o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Tymczasem w obu przypadkach jest to rodzaj blefu dyplomatycznego na ostatniej prostej przed szczytem wileńskim. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Unia Europejska faktycznie stawia sprawę na ostrzu noża. W przypadku tak strategicznej kwestii Bruksela z pewnością wykaże się większą elastycznością oraz subtelnością, zamiast stosować zwykły szantaż. Tym bardziej, że to właśnie brak podpisania umowy stowarzyszeniowej mógłby zamknąć Julii Tymoszenko drogę do wolności. Należy również pamiętać, że sam prezydent Janukowycz włożył w ostatnich miesiącach dużo wysiłku w celu związania się z UE i w przypadku fiaska jego starań miałby kłopot polityczny z wytłumaczeniem tej porażki samym Ukraińcom.

Tylko czy aby na pewno społeczeństwu ukraińskiemu zależy na integracji z Unią?

Trudno znaleźć metodę, która w jednoznaczny sposób określiłaby te preferencje. Tak naprawdę jedynym czynnikiem pozwalającym nam to zweryfikować są wyniki ostatnich wyborów. Obecnie w ukraińskim parlamencie zasiadają, poza komunistami, ugrupowania, które w swoim programie i samej kampanii wyborczej optowały za integracją z UE. Oczywiście, część Ukraińców nie zdaje sobie sprawy z niuansów związanych z funkcjonowaniem instytucji europejskich, ale podobnie jest w przypadku społeczeństwa polskiego oraz niemieckiego, dlatego trudno traktować poważnie tego typu zarzuty.

W tym kontekście należy zwrócić uwagę na pokazywanie sprawy integracji Ukrainy z UE jako „czy Ukraińcy wystarczająco się starają”. Rosja, zapraszając Ukrainę do Unii Celnej, nie zajmuje się tego typu argumentacją, tylko przedstawia konkretne propozycje. Podobnie powinna zachowywać się Unia, bowiem obecność Ukrainy w jej strukturach to nie kwestia interesu tylko i wyłącznie Kijowa, ale również całej UE.

Dyskutując o członkostwie Ukrainy i Gruzji w NATO, chyba nie można zapomnieć o zdecydowanym sprzeciwie Rosji. Ukraina póki co zrezygnowała z atlantyckich aspiracji, ale Gruzja wciąż podejmuje wysiłki w tym kierunku.

Za te niepowodzenia NATO nie powinno obciążać Rosji, lecz samo bić się w pierś. Pakt stracił swoją szansę pięć lat temu na szczycie w Bukareszcie, a obwinianie Moskwy jest elementarnym brakiem powagi ze strony państw atlantyckich.  Jednocześnie takie zachowanie było przyjmowane w Rosji jako dowód na brak silnej tożsamości państw Zachodu.

Nie możemy wiecznie oglądać się na Rosję. Ruch w walce o kierunek ukraińskiej polityki zagranicznej jest teraz po naszej stronie: umowa stowarzyszeniowa z UE jest przygotowana, przetłumaczona i gotowa do parafowania. Wystarczą tylko odpowiednie podpisy.

Rozmawiał Michał Kłosowski