Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Krzysztof Szczerski  3 października 2013

Szczerski: Uniwersytet a powinności moralne

Krzysztof Szczerski  3 października 2013
przeczytanie zajmie 5 min

W codziennym trudzie pracownika nauki konieczna jest także szczególna wrażliwość etyczna. Nie wystarcza bowiem troska o logiczną, formalną poprawność procesu myślenia. Czynności umysłu muszą być koniecznie włączone w duchowy klimat niezbędnych cnót moralnych, jak szczerość, odwaga, pokora i uczciwość oraz autentyczna troska o człowieka.

(Jan Paweł II, Kraków 1997)

W dyskusjach na temat przyszłości uniwersytetów w Polsce najwięcej uwagi poświęca się przede wszystkim kondycji materialnej środowiska naukowego, skromnym zasobom lokalnym, zapóźnieniom technologicznym polskiej nauki, stosunkowo małej obecności naszych uczonych na światowej agorze wymiany myśli. Pojawiają się także dyskusje o trendach demograficznych, ubożeniu społeczeństwa, odpłatności za studia, stosunku młodzieży do nauki. Wszystkie te elementy są niewątpliwie istotne. Problem polega na tym, że nie różnią się one dyskusji od debat o każdym innym zakładzie pracy w przechodzącej transformację gospodarczą i polityczną w Polsce. Wydawałoby się natomiast, że uniwersytet i środowisko akademickie, jak żadne inne, jest predestynowane do podjęcia próby intelektualnego namysłu o znacznie szerszym zasięgu niż różnorakie inne grupy interesu, walczące o odpowiedni dla ich wyobrażeń udział w podziale dóbr. Nikt nie przeczy, że pracownicy naukowi są stosunkowo ubodzy materialnie, nie można jednak pozwolić, by towarzyszyło temu także ubóstwo moralne i intelektualne.

Najwyższy zatem czas, by na uniwersytety spojrzeć także z innej perspektywy, etycznej właśnie. Spojrzenia takiego dokonać można, według mnie, z trzech równoległych płaszczyzn.

Uniwersytet jako wspólnota  

Uniwersytet w swoim pierwotnym, średniowiecznym jeszcze, założeniu stanowić miał przede wszystkim grupę osób związanych wspólnym przekonaniem o wartości wiedzy, nauki i edukacji jako drogi do intelektualnego poznania świata. Od samego początku tworzono uniwersytety jako wspólnoty posiadające swoje kodeksy etyczne, wspólnoty złożone z ludzi nauki i ludzi wiary.

Pojęcie wspólnoty niesie ze sobą szereg moralnych powinności. Najważniejszą z nich jest poczucie współodpowiedzialności. Współodpowiedzialność, mówiąc językiem dzisiejszej dyskusji o rynku, oznacza porzucenie w naszej działalności relacji klient-dostawca usług. Wydaje się, że na uniwersytetach, a zwłaszcza w prywatnym szkolnictwie wyższym, wymiar wspólnotowości został całkowicie zarzucony na rzecz stosunków opartych o siłę pieniądza. Niestety zdarza się coraz częściej, że student nie tyle wymaga od prowadzącego zajęcia odpowiedniego poziomu intelektualnego czy stałego poszerzenia swojej wiedzy, ile raczej oczekuje, że skoro za studia zapłacił, powinien je skończyć, otrzymując odpowiedni dokument. W sposób rażący upraszcza to związki międzyludzkie, które powinny występować w procesie nauczania akademickiego i sprowadza je do zwykłego najemnictwa, podczas gdy ideałem uniwersytetu jest budowanie relacji mistrz-uczeń.

Z drugiej zaś strony, wspólnota i współodpowiedzialność niosą ze sobą równie istotne powinności względem nauczycieli akademickich. Najważniejszą z nich jest potraktowanie studentów jako partnerów we wspólnym wysiłku poznawania prawdy. Proces nauczania akademickiego powinien być zasadniczo odmienny od szkolnictwa podstawowego i średniego. Nie zawsze ma to, niestety, miejsce. Studenci nie powinni być traktowani, a także nie powinni oczekiwać takiego traktowania, jako przedmioty nauczania – bierni odbiorcy przekazywanych treści; jak narzędzia, które napotyka się w pracy, tak jak monter samochodów napotyka podwozia i reflektory. Na uniwersytecie jest najpiękniej w czasie wakacji, gdy nie ma studentów – zacytował pewnego razu czyjś żart jeden z warszawskich profesorów. Stwierdzenie takie tylko z pozoru wydawać się może zabawne. Gdyby miało ono opisywać prawdziwą postawę nauczycieli akademickich, oznaczałoby poważne pęknięcia w idei uniwersytetu jako wspólnoty.

Współodpowiedzialność wynikająca z poczucia wspólnoty oznacza także troskę wykładowców i osób kierujących procesem nauczania o przyszłość osób, które nam zaufały i powierzyły nam swoją drogę do wiedzy i samodzielności. Należy nieustannie zadawać sobie pytanie o tak zwany „profil absolwenta” – w jaką wiedzę i w jakie umiejętności wyposażamy młodych ludzi przez pięć lat studiowania?  Czy szykowana przez nas „wyprawka” w samodzielne życie intelektualne i zawodowe jest przydatna we współczesnym świecie, czy będzie wsparciem, czy przeszkodą w znalezieniu pracy, uzyskaniu pełnego rozwoju umysłowego i duchowego? Współodpowiedzialność oznacza stałe reagowanie na zmiany cywilizacyjne i dostosowywanie nauczania do potrzeb współczesnego świata. Nie chodzi tu o oczywiście o modny dziś i, jak wykazują teoretycy edukacji, absolutnie nieskuteczny postulat podążania za trendami na bieżącym rynku pracy, które mogą zmienić się kilkakrotnie w ciągu pięcioletniego procesu kształcenia, lecz o zdolności do odpowiadania na potrzeby cywilizacyjne i technologiczne. Jednocześnie, ze strony samych studentów, współodpowiedzialność oznacza będzie powinność szacunku wobec uczelni i jej pracowników, identyfikację z miejscem studiowania i wszelkie wynikające z tego zachowania i postawy.

Uniwersytet jako miejsce pracy intelektualnej

Drugim wymiarem, w którym należy rozpatrywać powinności moralne związane z uniwersytetem, jest kwestia właściwego stosunku do pracy wykonywanej w szkole wyższej zarówno przez pracowników naukowych, jak i studentów. Uniwersalne wskazania moralne na temat roli pracy w życiu człowieka znaleźć można dziś przede wszystkim w nauczaniu papieża Jana Pawła II. Warto jednakże w tym kontekście wspomnieć o rozważaniach o pracy, które prowadził nieżyjący już członek wspólnoty akademickiej Krakowa – filozof, fizyk i polityk – Mirosław Dzielski. Według Dzielskiego zarówno postawy, które wytworzyły się w czasach realnego socjalizmu, jak i te, które propaguje jednowymiarowy, konsumpcjonistyczny kapitalizm, zrywają z właściwym rozumieniem pracy człowieka. Rozumienie to opiera się na czterowymiarowym spojrzeniu na motywy podejmowania przez człowieka pracy: religijnym (praca wynika z woli Boga), moralnym (praca jako przynoszenie dobra drugiemu), egoistycznym (praca jako źródło zysku) oraz psychologicznym (praca jako źródło satysfakcji z jej owoców, przyjemności). Tylko koniunkcja tych czterech motywów sprawia, że człowiek pracując dla siebie, jednocześnie znajduje się w komunii z innymi ludźmi, Bogiem i światem. Nawet, jeżeli odrzucimy z różnych powodów transcendentne odniesienie podejmowanej przez nas pracy, pozostałe trzy elementy będą miały kluczowe znaczenie dla zrozumienia moralnych powinności pracy intelektualnej. Tymczasem, jak pisze Dzielski: (…) jeżeli kierujemy się przy pracy jedynie motywacją ekonomiczną czy ewentualnie tylko satysfakcją, czy wreszcie tymi dwiema naraz, to (…) mamy do czynienia z pracą kaleką.

Są to ważne uwagi, które odnosić się powinny, jak już wspomniałem, do wszystkich członków wspólnoty akademickiej. Błędne rozumienie pracy prowadzi do ukształtowania się błędnych zachowań: postaw roszczeniowych, braku szacunku dla innych, unikania wysiłku.

Uniwersytet jako miejsce kształtowania postaw

Powyższe stwierdzenia są o tyle istotne, że nie należy zapominać, iż uniwersytet to nie tylko miejsce mechanicznego przekazywania wiedzy. To także bardzo ważne środowisko kształtowania postaw ludzi. Należy zatem pamiętać o tworzeniu klimatu uczciwości, krzewieniu cnót moralnych, takich jak wskazane na początku tego tekstu w papieskiej wypowiedzi, szczerość, odwaga, pokora i uczciwość oraz autentyczna troska o człowieka. Ile z tych cnót rzeczywiście ma wartość w dzisiejszej pracy uniwersytetu? Jakie postawy są nagradzane przez nauczycieli, a jakie znajdują uznanie wśród studentów? Czy na polskich uniwersytetach możliwe jest wprowadzenie amerykańskiego systemu pisania egzaminów i kolokwiów – bez, w gruncie rzeczy groteskowego, gdy spojrzeć na wiek zdających, pilnowania sali i wyłapywania ściąg? W jaki sposób prowadzony jest proces indywidualnego kształcenia osób na wyższych latach studiów, przygotowujących do obrony prac magisterskich, i na ile poważnie traktowane są same obrony? Tych i podobnych pytań można zadawać bardzo wiele. Drugim elementem moralnych powinności uniwersytetu w zakresie kształtowania postaw studentów jest, zupełnie niezauważana, potrzeba troski o postawy obywatelskie i odpowiedzialności za Ojczyznę. Wydaje się, że tego elementu zupełnie brak dziś w działaniach uniwersytetu. Tymczasem właśnie szkoły wyższe powinny być aktywne w przekazywaniu kolejnym pokoleniom potrzeby troski o państwo i naród. Niestety uniwersytety nie są dziś, w imię niewłaściwie – według mnie – pojmowanej neutralności, obecne w debacie publicznej o polityce rozumianej jako roztropna troska o dobro wspólne. Nie współkształtują rozwoju miast, w których się znajdują, nie zabierają głosu w sprawie kierunku rozwoju regionów, których są istotnym elementem. Taka postawa abstrahowania  od aktywności publicznej, poza jednostkowymi przykładami ludzi nauki zajmujących się bezpośrednio polityką centralną, powoduje, że szkoły wyższe nie stają się szkołami postaw obywatelskich i patriotycznych.

* Mimo, że tekst został opublikowany ponad dekadę temu w kwartalniku „Pressje”, to nie stracił na aktualności do dzisiaj.