Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Mirosław Paluch  25 września 2013

Paluch: Lekarz nasz pan

Mirosław Paluch  25 września 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Ten artykuł ma dotyczyć zjawiska, które nie zależy od złych rozwiązań legislacyjnych, braku organizacji i skromnych finansów publicznej służby zdrowia. Jest krytyką zwykłego braku kultury, prezentowanego przez całkiem sporą część lekarzy i pielęgniarek, z którymi miałem nieprzyjemność się zetknąć. Podkreślam, że nie jest to diagnoza całej służby, w szeregach której są również wspaniali, kulturalni i etyczni ludzie. Niestety, nie jest to standard zachowania personelu w naszych państwowych szpitalach i poradniach.

Istniejące w Polsce rozwiązania prawne w zakresie świadczenia usług medycznych przy zachowaniu prawa do godności oraz intymności pacjenta to fikcja. Z autopsji wiem, że powoływanie się na Kartę Praw Pacjenta wzbudza u personelu rozbawienie lub szybką diagnozę co do stanu umysłowego pacjenta. W skrajnych przypadkach może stanowić prawdziwą podstawę odmowy świadczenia, podczas gdy oficjalnie jest to np. brak miejsca w szpitalu. To, co do tej pory napisałem, wymaga podania uzasadnienia w postaci opisów konkretnych zachowań.

Jako pacjent chronicznie chory od 2001 r. mam całą kolekcję takich historii. Niektóre znalazły już swój finał w bardziej lub mniej szczerych pisemnych przeprosinach skierowanych do mnie z placówek, gdzie dochodziło do naruszeń moich praw. Chciałbym w tym artykule opisać mój niedawny, kilkudniowy pobyt w jednej z czołowych katowickich placówek.

Dzień pierwszy: pielęgniarka na oddziale, na którym zostałem umieszczony ze względu na stan zagrożenia życia, odmawia podania mi informacji, czy jest kontynuowana moja terapia antybiotykowa. Sytuacja ma miejsce wieczorem. Zatem jej odpowiedź, że dowiem się rano od lekarza, może grozić przerwaniem ciągłości podawania tego leku w przypadku niepodania stosownej dawki. Gdy po chwili, odczuwając nadchodzące torsje, proszę ją o jakieś naczynie, odchodzi bez słowa. Zwracam się z tą samą prośbą do kolejnej pielęgniarki. Wraca poprzednia i, cytuję jej słowa, mówi jak pan się zachowuje! Pan to wszystkich zaczepia. Jestem osłabiony i obolały po pierwszym zabiegu operacyjnym. Nie mam siły nikogo „zaczepiać”. Kładę się i nie odzywam.

Dzień drugi: kolejna pielęgniarka oświadcza, ze pobierze mi krew. Mój stan naczyń ze względu na kilkunastoletnią chorobę jest zły. Proszę, aby upewniła się, czy zostały jej zlecone wszystkie badania. Wybuch gniewu. Co pan sobie wyobraża! Mam panu pobrać to, co mi zlecono i nie będę się upewniać co do niczego. Ponawiam prośbę i proszę o kontakt z lekarzem dyżurnym. Pan odmawia badania, wykrzykuje siostra, a lekarz nakazuje jej wpisać to do raportu dyżuru. Zaprzeczam i ponownie proszę o ustalenie, czy mają już pewność, że to są wszystkie planowe badania na chwilę obecną. Wersja o odmowie poddania się badaniu zostaje podtrzymana. Po kilku minutach pielęgniarka chce pobierać krew z cewnika w udzie. Tym razem rzeczywiście odmawiam, ponieważ nefrolodzy zakazali ruszania cewnika poza zabiegiem dializy, do której jest przeznaczony. Atak wściekłości. Włącza się kolejna siostra. Podniesionym głosem nakazuje mi spokój. Informuję ją, że moje prośby wynikają z wieloletniego doświadczenia z moim przypadkiem chorobowym. Ona powołuje się na swoje doświadczenie pielęgniarskie. W jakim zakresie? Pobierania krwi z pękający żył w półgodzinnych odstępach, gdy można to załatwić jedną próbą? Czy doświadczenia w zakresie darcia się na pacjenta? Na pomoc siostrom rusza lekarz dyżurny. Zadaje pytanie, kto zakazał ruszania cewnika. Po usłyszeniu nazwiska nefrologa krzywi się i pyta a któż to taki, ta pani?. Widząc bezskuteczność dyskusji z tą trójką, pozwalam pobrać sobie krew z naczyń krwionośnych, co było moim zamiarem od samego początku. Lekarz na odchodnym rzuca tekstem niech pani pobiera aż do skutku. Co ma na myśli? Tego dnia zabieg numer dwa.

Dzień trzeci: jest konieczność przeprowadzenia jeszcze jednego zabiegu. Na sali operacyjnej jestem przygotowywany przez anestezjologa i zespół pomocniczy. Leżę na stole zabiegowym nakryty, łącznie z twarzą, narzutą. Podano mi środek znieczulający i usypiający.  Słyszę słowa chirurga, czy możemy już zaczynać?. Jestem w pełni świadomy i wszystko odczuwam. Operacja na żywca? Spod płachty zwracam się do chirurga: panie doktorze, ja wszystko czuję. I wtedy, na parę chwil przed operacją, słyszę wrzask – ja nie mówię do pana. Pytam panią anestezjolog! Proszę go o nie używanie podniesionego tonu głosu. Informuję, że wszyscy chirurdzy do tej pory zadawali mi pytanie o mój stan. Po raz pierwszy mam do czynienia z jego stylem prowadzenia zabiegu. Cisza. Nie było słowa – przepraszam. Chyba, że dopiero wtedy, gdy zasnąłem.

Parę dni, a tyle niepotrzebnych nieprzyjemności. Niczym nie uzasadnionych. Określam je jako grubiaństwo, które w każdym normalnym kraju byłoby interpretowane jako brak profesjonalizmu.

Niedawno miałem okazję rozmawiać z lekarzem pracującym w szpitalu w USA. Tam nie liczy się tylko prawidłowość procedur medycznych, ważny jest również poziom ogólnego zadowolenia pacjenta. Zachowania opisane przeze mnie powyżej nie mają prawa się zdarzyć. Skutkowałyby poważnymi konsekwencjami służbowymi dla tych lekarzy i pielęgniarek.

Nie mamy takiego systemu. Skarżenie się pacjenta do dyrekcji lub innych lekarzy nie przynosi żadnych rezultatów. To  środowisko jest bardzo „lojalne” względem siebie. Nie oznacza to, że my, pacjenci, musimy zawsze znosić prostackie i chamskie zachowanie niektórych przedstawicieli środowiska medycznego. Mówmy głośno i wyraźnie NIE grubiaństwu i chamstwu, gdy się z nim spotykamy. Takie samo NIE powinno się rozlegać z ust pozostałych lekarzy i pielęgniarek. Chcecie Państwo wypełniać swoje obowiązki zgodnie ze składanymi przysięgami i stanem prawnym? Nie udawajcie, że wszystko jest w porządku, gdy jesteście świadkami deptania godności pacjenta.