Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Redakcja  21 września 2013

Być jak Jarosław Kaczyński

Redakcja  21 września 2013
przeczytanie zajmie 4 min

Jarosław Kaczyński nieustannie podkreśla, że skład rządu, który będzie tworzyć po ewentualnym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych w 2014 r., ma już w głowie. W związku z tym nasi eksperci postanowili spróbować swoich sił w roli prezesa Prawa i Sprawiedliwości i wytypowali najbardziej prawdopodobnych, ich zdaniem, kandydatów na ministrów.

Paweł Musiałek:

Ciężko jest wskazać ministrów ewentualnego rządu Prawa i Sprawiedliwości, jednak są pewne kandydatury, które osobiście wydają mi się na ten moment najbardziej prawdopodobne. Bardzo mocne szanse na stanowisko szefa MSZ mają Witold Waszczykowski oraz Krzysztof Szczerski- obydwaj panowie byli już przecież wiceministrami w tym resorcie i z pewnością mają ambicję zgarnąć tym razem pełną pulę. Postawiłbym także na powrót do ministerstwa skarbu Wojciecha Jasińskiego oraz objęcie przez Piotra Naimskiego teki ministra gospodarki lub energetyki. Mimo, że jest mało znany opinii publicznej, jest to jednak człowiek z kompetencjami- w przeszłości był szefem UOP-u oraz wiceministrem gospodarki. Poważnymi kandydatami są także moim zdaniem Antoni Macierewicz oraz Beata Szydło, chociaż ciężko powiedzieć gdzie ewentualnie mogą trafić. Z trochę innej beczki: widzę szansę na powrót do CBA Mariusza Kamińskiego, jednak w tym przypadku sytuacja jest dość skomplikowana- muszą wystąpić odpowiednie przesłanki, żeby odwołać dotychczasowego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika. Uważam jednak, że bardzo wiele może się jednak jeszcze zmienić w tej ministerialnej układance, wszak do wyborów jeszcze ponad dwa lata.

Grzegorz Piechuła:

Z ludzi PiS i otoczenia tej partii można skonstruować zarówno gabinet optymalny z punktu widzenia interesów Polski, jak również zdyscyplinowany i karny partyjnie rząd. Jarosław Kaczyński w roli premiera z pewnością wyciągnąłby wnioski z lat 2005-2007 oraz z doświadczeń Donalda Tuska. W Radzie Ministrów chciałby uniknąć ludzi pokroju Zbigniewa Ziobro, Ludwika Dorna, Janusza Kaczmarka, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Zbigniewa Religi czy Radosława Sikorskiego. Polityków, którzy uniezależnią się w ministerstwach, poczują swoją moc sprawczą i przedłożą polityczną karierę nad lojalność wobec macierzystego ugrupowania.

Można więc założyć, że do hipotetycznego gabinetu Jarosława Kaczyńskiego w pierwszej kolejności weszliby ludzie, którzy udowodnili już swoją wierność wobec Prawa i Sprawiedliwości. Z drugiej zaś strony – politycznie bierni specjaliści i technokraci.

Wśród pewnych kandydatów do objęcia ministerialnych stanowisk wymienić można Beatę Szydło w resorcie finansów bądź gospodarki, prof. Ryszarda Legutko w MEN lub MNiSW, a także Jerzego Polaczka w roli następcy Sławomira Nowaka. Można spodziewać się, że rządową propozycję otrzyma też Adam Lipiński, który swoją lojalność wobec braci Kaczyńskich potwierdza nieprzerwanie od początku lat 90-tych. Trzeci z wiceprezesów partii, Mariusz Kamiński byłby zapewne zainteresowany teką ministra sprawiedliwości bądź powrotem do CBA. Zakładając pojawienie się w następnym parlamencie nowej politycznej siły Jarosława Gowina, ta druga możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna.

Z powodów politycznych i wizerunkowych nie spodziewałbym się Antoniego Macierewicza czy Anny Fotygi w ministerialnych fotelach. Co wcale nie oznacza, że ich oddanie i poświęcenie dla PiS nie zostałyby nagrodzone innymi eksponowanymi, państwowymi stanowiskami.

Piotr Wójcik:

Jeśli chodzi o ministerstwo zdrowia stawiam na Bolesława Piechę. Paradoksalnie w naszym kraju, w którym stereotypem jest, że każdy zna się na medycynie i służbie zdrowia, prawdziwych speców od tego obszaru jest niezmiernie mało. W rozmowach z pracownikami służby zdrowia, które od czasu do czasu prowadzę jak każdy, pada często przykład Zbigniewa Religi, jako najlepszego polskiego ministra zdrowia. Sekretarzem stanu w jego ministerstwie był Bolesław Piecha, obecnie najlepszy, a całkiem możliwe, że jedyny ekspert z tej dziedziny w PiS. Piecha, wzmocniony zwycięstwem w niedawnych uzupełniających wyborach do Senatu w Rybniku, jest zdecydowanie najmocniejszym kandydatem do stanowiska ministra zdrowia w tej partii. Tekę ministra gospodarki obejmie moim zdaniem Paweł Szałamacha – PiS oprócz kandydatów typowo politycznych, będzie także potrzebował do swego rządu ministrów o profilu eksperckim. Idealnym miejscem na takie osoby będzie ministerstwo gospodarki, w którym potrzebne są realne kompetencje, a pozycja polityczna ministra bardzo rzadko rośnie na tyle, by stał się niewygodny dla oligarchów partyjnych. Paweł Szałamacha jest więc idealnym kandydatem – jego pozycja polityczna nie stanowi żadnego zagrożenia dla innych graczy a CV robi wrażenie: ekspert Centrum im. Adama Smitha, prezes Instytutu Sobieskiego, wiceminister skarbu państwa. Ministrem- koordynatorem służb specjalnych będzie moim zdaniem Piotr Naimski. Na to stanowisko potrzebna jest osoba zaufana, „siedząca w temacie”, a dodatkowo nierzucająca się w oczy. Poseł ziemi sądeckiej znakomcie spełnia te wymogi. Jest byłym współpracownikiem Antoniego Macierewicza w MSW, w tamtym czasie był żywo zaangażowany w sprawy lustracyjne, odszedł z ministerstwa po odwołaniu rządu Olszewskiego. Później był także szefem UOP. Pomimo tego jest szerzej niekojarzony przez Polaków. Poza tym nie ma ambicji politycznych, więc ryzyko, że zechce wykorzystać swą pozycję do partykularnych celów, będzie niewielkie. Wreszcie tekę ministra edukacji Jarosław Kaczyński odda moim zdaniem w ręce Ryszarda Legutko. Stanowisko ministra edukacji, podobnie jak zdrowia, jest najbardziej niewdzięcznym stanowiskiem w rządzie – ma się 100% pewności, że mocno dostanie się w kość od wszystkich, łącznie z kolegami partyjnymi. Tak więc nie będzie to raczej oblegany stołek przez wierchuszkę partyjną. Tu więc pojawia się osoba profesora Legutki – europosła PiS, przy tym niespecjalnie zainteresowanego bieżącą walką polityczną, którego takie drobiazgi, jak krytyka ze wszystkich stron, nigdy specjalnie nie martwiły. Dodatkowo profesor Legutko, człowiek o ogromnej wiedzy, był już przez kilka miesięcy ministrem edukacji w rządzie PiS w 2007 roku. Na pewno z przyjemnością sprawdzi się w dłuższym okresie.