Bieda: Przymusowa świątobliwość
Chcąc przedstawić odmienne zdanie w kwestii niedzielnego handlu, z trudem mogę przemilczeć nasuwające mi się w dużej ilości argumenty ekonomiczne. Jan Maciejewski w swoim tekście narzucił pewną ciekawą narrację, w którą chcąc nie chcąc muszę się wpasować. Zastanówmy się zatem nad owym rytmem życia społeczeństwa i nad jego istotą w XXI wieku – pisze Krzyszof Bieda.
Przyrównywanie idealistycznego obrazu sielskiej wsi do tętniącego życiem miasta jest tyleż piękne, co irracjonalne. Owszem, warto czasem pobujać nieco w obłokach i puszczając wodzę fantazji wyobrazić sobie świat swoich marzeń, bez pośpiechu, rywalizacji i konsumpcji. Rzeczywistość jest jednak całkowicie odmienna od naszych idealistycznych wizji. Nie potrafię wyobrazić sobie Warszawy, Krakowa czy Poznania zamierających wraz z nadejściem sobotniego zmroku. I śmiem twierdzić, że nie jestem w swoim przekonaniu osamotniony.
Właśnie to, co tak bardzo chciałby zmienić autor, jest naturalnym rytmem wielkomiejskiego życia: galerie handlowe, kawiarnie, restauracje czy puby otwarte również w niedzielę. Możemy się na to obrażać, możemy się z tym nie zgadzać, ale nie wolno nam w żaden sposób, a zwłaszcza drogą legislacyjną, tamować tego naturalnego strumienia życia. Żaden rozsądny chrześcijanin czy republikanin, kierujący się na co dzień pewnymi wartościami nie powinien mieć problemu z odnalezieniem się w tym świecie. Jeśli nawet pewna część społeczeństwa zmuszona będzie do przepracowania kilku godzin, co trzecią bądź co czwartą niedzielę, to wyrażając minimum dobrej woli, zdoła wygospodarować tego dnia kilkadziesiąt minut na Mszę Świętą i oddanie czci Panu. Dla osób, które się na to nie godzą jedyną rozsądną alternatywą pozostaje wewnętrzna emigracja.
Postulowanie wprowadzenia całkowitego zakazu handlu w niedzielę jest niebezpieczne również z innego powodu. Abstrahując od ingerencji w wolność obywateli, zakaz ten prowadzi do absurdalnych wniosków. Dlaczego bowiem ograniczać się jedynie do działalności handlarzy, sklepikarzy czy ekspedientów? Czym ich praca różni się od tej wykonywanej przez taksówkarza, kolejarza, motorniczego, restauratora, hotelarza, ochroniarza czy w końcu lekarza i policjanta? Im też należy narzucić przymusowy niedzielny odpoczynek? Wszelkie próby odgórnego narzucania społeczeństwu stylu życia jaki mają prowadzić musi zakończyć się niepowodzeniem. Rolą duchownych, katolickich publicystów czy polityków jest jedynie zachęcanie ludzi do takiego czy innego zachowania. Jest to bez wątpienia kolosalna różnica.
Odczytywanie, nawet bardzo kluczowych fragmentów Starego Testamentu dosłownie, prowadzić może do zaburzenia funkcjonowania dzisiejszego społeczeństwa. Prawdziwą sztuką jest umiejętność łączenia duchowej sfery życia z przyziemnymi realiami codziennego. Dla świadomego katolika jest to wyzwanie jak najbardziej do przyjęcia.